rozdział IV

38.6K 1.1K 168
                                    

Moje czerwone paznokcie u nóg połyskiwały w słońcu, kiedy przyglądałam się im czekając na Sophię, która biegała po całym pokoju hotelowym w poszukiwaniu swojej czarnej kopertówki. Jest sobota, zaraz odbędzie się ślub ciotki mojego ex. Na pewno go zobaczę.

Chyba zaraz zwymiotuje z nadmiaru stresu.

Ta myśl ode mnie nie odchodziła, stałam opierając się o kanapę nawołując imię mojej przyjaciółki.

-Sophia na pewno ją spakowałaś? Zaraz się spóźnimy... Weź którąś z moich torebek.

- Nie, na pewno ją brałam! Oo! Jest!- podskoczyła uradowana odgarniając kołdrę z łóżka. A więc była właściwie cały czas pod stertą jej ciuchów. Mogłam się tego spodziewać.

- Okej, to chodźmy już. Wiem, że jesteśmy właściwie na miejscu, ale za pięć minuty Amelia ustawi się do wejścia.- wyjaśniłam.

- Już prawie jestem gotowa, tylko się przypudruje. Naprawdę, potrzebuje trzech sekund. Stałam czekając na nią od dziesięciu minut, a już prawie nie miałam swoich paznokci. Przestań się tak denerwować, powtarzałam sobie.

Matko za chwilę stracę paznokcie, możliwe, że nawet palce...

- Przestań się tak denerwować, usiądziemy gdzieś z tyłu. Powoli zaczynam się martwić o Twoje palce u rąk, jak tak dalej pójdzie będziemy musiały skoczyć najpierw do szpitala- skwitowała Sophia wpatrując się we mnie.

- Dobra, po prostu siądźmy gdzieś jak najdalej od niego. Nie chce go widzieć przez cały mój pobyt w Anglii, obiecaj mi to, proszę.- Sophia przytaknęła i przytuliła mnie mocno do siebie, uspokajając mnie cicho i głaszcząc po głowie, Szybko jednak przyznała że nie może mnie dłużej pocieszać bo rozwali moją fryzurę i makijaż przez moją chwilę słabości, a mam dzisiaj pięknie wyglądać i świetnie się bawić. Ciekawe co z tego wyjdzie...

Wskoczyłyśmy do windy, bo nie można było tego nazwać wejściem. Zostały trzy minuty do rozpoczęcia, a my oczywiście jak zwykle wparujemy na ostatnią chwilę. Po usłyszeniu dzwonka sygnalizującego zatrzymanie się na piętrze wybiegłam natychmiast w stronę ostatnich ławek, nawet nie oglądając się za Sophią. Oddychaj, Cece oddychaj, jest miejsce w ostatniej ławce, wystarczy że szybciutko podbiegniesz i schowasz się na końcu. Sophia w końcu mnie dogoniła i szybko zajęłyśmy wybrane przeze mnie wcześniej miejsce.

- Nie zdążyłam się rozejrzeć, zauważyłaś go? Próbowałam jedynie skupić się by jak najszybciej usiąść.- przyznałam przed moją blond przyjaciółką.

- Nie, ja też go nie zauważyłam, nie myśl o tym. - umilkła gdy zobaczyła Amelię w pięknej długiej sukni prowadzoną przez nikogo innego jak Alexandra...

- No to chyba jakiś żart...- powiedziałam cicho w kierunku Sophii

- Okej, przynajmniej nie ma tu tej ździry- wystawiła zęby w uśmiechu. - Widzisz go tylko przez chwilę. Spróbuj się dobrze bawić mimo wszystko.- Tak na pewno będę.

- Mogłam wziąć ze sobą jakiegoś faceta, poudawalibyśmy trochę przed jego rodziną, ja byłabym szczęśliwsza, z jego twarzy zniknąłby kpiący uśmieszek i wszyscy byliby zadowoleni.

- Tak teraz myślę, faktycznie to mogło się udać...- zrobiła zamyśloną minę- jednak nie pomyślałyśmy o tym wcześniej, więc wylądowałam tu razem z Tobą, musi Ci to wystarczyć- rzuciła zadowolona z siebie.

Jakaś starsza pani zaczęła nas uciszać co nie uszło uwadze cioci i oczywiście rozglądającego się na boki Alexandra. W tym momencie miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Miałam zamiar jak najszybciej odwrócić głowę by mnie nie zauważył, jednak w tym samym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Widziałam w jego oczach dziwną iskrę, nie byłam w stanie odgadnąć jego myśli. Pomyśleć, że kiedyś znałam go tak dobrze, rozumieliśmy się bez słów. Wszystko zniknęło po tym okropnym wieczorze, nie znałam go ani trochę, ukrywał się przede mną. Teraz już to wiedziałam, odwróciłam wzrok nie chcąc dopuścić do tej dziwnie intymnej chwili między nami. 

Lovely gentleman  ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now