rozdział V

38.7K 1.1K 146
                                    

Po tym jak te słowa opuściły jego usta, chwycił moją dłoń z triumfalnym uśmiechem i pocałował jej wierzch przedstawiając się. Przy stole nikt nie zdążył zwrócić na nas najmniejszej uwagi oprócz siedzącej obok mnie przyjaciółki. Przekręciłam wzrok w jej kierunku niemo prosząc by mnie stąd jak najszybciej zabrała. Ten mężczyzna wpływał na mnie jak nikt inny, czułam się przy nim jak spłoszone dziecko, które natychmiast chce znaleźć się w ramionach któregoś ze swoich rodziców.

- Yyhm przepraszamy na chwilę, chciałabym porwać na moment moją przyjaciółkę- burknęła spokojnym tonem zwracając uwagę kilku osób siedzących obok.

Odpowiedziały nam delikatnie skinięciem głowy, co tyczyło się również Pana ważniaka. Widziałam jak bardzo ciekawa była co miała znaczyć sytuacja sprzed chwili. Dusiła to w sobie, odwracała się co chwilę by sprawdzić czy jesteśmy już wystarczająco daleko by mogła mnie o to zapytać. Ciągnąc mnie praktycznie siłą w nieznanym mi kierunku wywlekła mnie trzymając mój łokieć pod drzwi prowadzące do ogrodu znajdującego się na tyłach sali. Pchnęłam je delikatnie dzięki czemu znalazłyśmy się w pięknej altanie ozdobionej kwiatami.

- Czy mogłabyś mi powiedzieć co właściwie się przed chwilą stało? Kto to był? I dlaczego zachowywał się tak dziwnie? Zupełnie jakbyście poznali się już wcześniej?- Ciskała we mnie piorunami mrużąc przy tym gniewnie oczy, zupełnie jakby uważała, że coś przed nią ukrywam. Totalnie niedorzeczne.

- Sophia przestań. Nie znam go, nie mam pojęcia kim jest, przedstawił mi się prawdopodobnie tylko dlatego, że siedziałam zaraz obok niego.- wyjaśniłam, mając nadzieje, że przestanie zadawać więcej pytań.

- To dlaczego niemal błagałaś mnie wzrokiem bym Cię stamtąd zabrała?- cwana była, to muszę jej przyznać. Zaśmiałam się w duchu.

- Mieliśmy mały epizodzik po zakończeniu ceremonii.- Uśmiechnęłam się niepewnie.

- Co? Wyjaśnisz mi Cece co tak naprawdę się stało?- moja przyjaciółka nie dawała za wygraną.

- Chciałam tylko wzbudzić zazdrość w Alexandrze. Tak jakby akurat spojrzał w naszym kierunku, a ten facet jest nieziemsko przystojny więc udawałam, że jest ze mną...- Chwilę się zawahałam szukając odpowiednich słów by to wyjaśnić.

- Dotknęłam go, chciałam tylko zdjąć pyłek z jego marynarki, nie myślałam o tym co robię... Zauważył to i wściekł się. To było dziwne. Właściwie to zaraz na początku był dla mnie niemiły i podły. Zdenerwowałam się więc tak jakby trochę na niego nakrzyczałam. A z kolei potem gdy już wychodziliśmy po skończonej ceremonii, pchnął mnie na drzwi..- Sapnęłam, czerwieniąc się na samą myśl.

- NA DRZWI?

- Sophia! Daj mi dokończyć- skarciłam ją. - Prosiłam by mnie nie dotykał, choć tak naprawdę wcale tego nie robił. Nabijał się ze mnie, doskonale wiedząc jaką ma nade mną przewagę. Powiedział, że chce to zmienić, chce mnie dotykać. -Skończyłam cicho.

- A chciałaś tego?

- Nie! Sophia nie znam go, na całe szczęście zadzwonił jego telefon, dlatego udało mi się mu wymknąć. Jest dupkiem. Jest totalnie przerażający, gdybyś tylko słyszała jak bardzo wredny był rozmawiając z kimś przez telefon. Współczuje tej osobie.- Jęknęłam z bezsilności kończąc moje żenujące tłumaczenia.

- Przykro mi kochanie- Zagruchała. - dziwne że Amelia usadziła was obok siebie.

- To trochę uciążliwe siedzieć przy facecie, który jest chodzącym ideałem.

- Jest całkowicie w Twoim typie, właściwie myślę, że prawdopodobnym okazałoby się, że jest w typie większości kobiet stąpających po ziemi. - przyznała. - Cóż, widzisz go tylko dzisiejszej nocy. Równie dobrze mogłabyś trochę zaszaleć, jeśli wiesz co mam na myśli- Jej cwany uśmieszek totalnie przywrócił mnie z powrotem do rzeczywistości.

Lovely gentleman  ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now