rozdział XXXII

23.3K 700 35
                                    

Zajęłam miejsce przy dużym oknie, siadając na parapecie na którym walały się różnej wielkości dekoracyjne poduszki. Lubiłam to miejsce, kącik ten urządziłam stosunkowo niedawno. Siedziałyśmy właśnie w salonie przy wyjściu na balkon, które znajdowało się na podwyższeniu. Sophia uwielbiała to miejsce, twierdziła, że mogłaby tu spędzać całe dnie, a miejsce to nazywała strefą relaksu. Przyjemnie się tu czytało czy po prostu odpoczywało. A kawa o poranku w tym miejscu, kiedy słońce wpada przez okno, było jak dotąd moim ulubionym momentem dnia. Sama zajęła miejsce na okrągłej dużej puszystej pufie znajdującej się tuż przed małym żółtym stolikiem kawowym. Niestety tym razem nie delektowałam się popijaną z przyjaciółką kawą w spokoju, ale nerwowo zaciskałam palce na kubku, podrzucając szybko nogę. Cienka szpilka stukała o kamienną posadzkę, a siedząca przede mną blondynka patrzyła na mnie karcąco.

-Cece rozumiem, że jesteś nieco zdenerwowana, ale miej litość dla tej podłogi! To marmur! - Wyżaliła się, unosząc dłonie do góry. - Trochę szkoda tej Twojej pięknej podłogi!- Przewróciłam oczami, ale posłusznie przestałam, a nawet zdjęłam szpilki, odrzucając je gdzieś w kąt.

- Dlaczego nagle zaczęłaś go bronić? I nie mieszaj w to posadzki.- Wymamrotałam ściskając przy tym mocno, dużą różową poduszkę do swojej piersi.

-Cecillio nie bronię go. Źle to odbierasz.- Rzuciła szybko, wkładając przy tym mały kawałek szarlotki do ust. - Przecież wszystko ci wyjaśnił. Rozmawiał z ojcem, nie mógł przewidzieć, że pojawi się tam jego stuknięta była szwagierka...- Dodała, nakładając kolejny kawałek na widelczyk.

-Tak, ale to był bal charytatywny organizowany przez jego matkę, zresztą sam prosił bym usiadła przy jego stole.- Wypuściłam powietrze z ust, denerwując się na powrót. - Sądziłam, że chociaż raz odpuści i choć przez ten jeden wieczór skupi się na czymś innym niż praca.

- Może akurat coś mu wypadło, mówiłaś, że większość wieczoru nie odstępował cię na krok. Może to było naprawdę coś pilnego.- Wyjaśniła.

- Nie wiem... - Westchnęłam.- Może masz rację. W końcu z tego co mówił, nie często widzi się z ojcem. 

-Więc sama widzisz. - Powiedziała by za chwilę wypić do dna zieloną herbatę.- Masz na coś ochotę? Bo idę do kuchni.- Rzuciła, podnosząc się leniwie.

-Możesz zabrać z szuflady przy lodówce ciastka z kremowym nadzieniem?- Zapytałam głośniej, bo dziewczyna już wychodziła z pokoju. Usłyszałam tylko głośne potwierdzenie i na powrót skupiłam się na parującej cieczy.

Odkręcając się na powrót w stronę okna wspomnieniami wracam do wydarzeń sprzed kilku dni. Obrazy przewijają się w mojej głowie samoistnie a ja, chociaż próbuję nie potrafię się ich pozbyć z moich myśli. Przypominam sobie bruneta, który zaprowadził mnie do samochodu, a w międzyczasie wykonał kilka telefonów. Wiem, że rozmawiał z Jake'iem, który został do końca balu. Poinstruował go i przeprosił w moim imieniu, za co byłam mu bardzo wdzięczna. I choć chciałam zostać do końca to niesamowicie się cieszę, że jednak Harry przekonał mnie bym wróciła z nim do apartamentu.

Większość drogi powrotnej przemilczeliśmy. Czułam podświadomie, że nie wiem wszystkiego, a Harry nie do końca był ze mną szczery, a przynajmniej ominął istotną postać, która przewijała się w jego życiu. Lydia nie była tylko i wyłącznie siostrą jego zmarłej żony. Była w nim szalenie zakochana, obsesyjnie zauroczona jego osobą.

- Chcesz, żebym została na noc? - Tuż przy uchu poczułam ciepły oddech wydychanego powietrza przez blondynkę. - Mogę zostać, jeśli chcesz.- Dodała, obejmując mnie ramionami.

- Zamierzasz stać na straży gdyby się pojawiła?- Zaśmiałam się, odwracając wzrok i skupiając się na jej dużych, niebieskich oczach. Były lekko zaszklone, a jej oddech znacznie przyspieszył. - Hej, spokojnie, przecież nie wie gdzie mieszkam...chyba.- Rzuciłam nagle, odsuwając jej ciało na długość swoich ramion. - Zresztą Harry mówił mi, że znajduje się teraz na drugim końcu kraju.- Uspokoiłam ją, dalej zastanawiając się jak mogło ją to wystraszyć.

Parsknęła cicho śmiechem, kręcąc głową. Wyrównała oddech by po chwili złapać za kubek i wypić spory łyk herbaty.

-Chyba jestem w ciąży.- Przez jej cichy ton nie byłam pewna czy dobrze usłyszałam wypowiadane przez nią słowa. - Powinnam zrobić test.

Moje dłonie automatycznie zasłoniły usta, które w zdziwieniu otworzyły się szerzej. Nie spodziewałam się usłyszeć dzisiaj takiej nowiny, tym bardziej od Sophii, która wydawało mi się, że nie myślała o zakładaniu rodziny.

- Dlaczego mówisz to dopiero teraz?!- Pisknęłam, patrząc na nią szeroko otwartymi oczami. 

- Nie jestem pewna..- wyjaśniła ściszając głos jeszcze bardziej, a jej palce zaczęły bawić się sznurkami, które były doczepione do jej długiego beżowego swetra.- Nie chciałam panikować, ale chce mieć w końcu pewność.- Wytłumaczyła. 

- Jak to właściwie...- dukałam- Jeremy coś podejrzewa? Rozmawiałaś z nim? - Zadałam pytanie wolno, jakby dalej nie dowierzając.

- Okres spóźnia mi się ponad dwa tygodnie, mam zawroty głowy a mój pęcherz nie jest w stanie wytrzymać dwóch godzin bez wizyty w toalecie. - Powiedziała wszystko na jednym wdechu, obgryzając przy tym paznokcie. - Jeremy nie ma pojęcia.- Uniosła wzrok na mnie.- Spotykamy się  trzy miesiące... To nie najlepszy czas na dziecko. 

Złapałam za jej dłoń i uśmiechnęłam się wyraźnie. Może ona nie była na to gotowa, nie chciała tego już teraz, ale nawet nie miała pojęcia jak wielkie szczęście ją spotkało.

- Kupiłaś test?- Zapytałam.

Pokiwała twierdząco głową i ruszyła w stronę miejsca gdzie zostawiła swoją torebkę. Wypuściłam wstrzymywane powietrze i ruszyłam za nią. Powoli słowa, które usłyszałam docierały do mnie. Sophia miała zostać matką, to nie było jeszcze pewne, ale mimo wszystko, bardzo prawdopodobne. Moje oczy zwilgotniały, ale zaraz je otarłam wierzchem dłoni. 

- Płaczesz? - Usłyszałam głos dochodzący zza moich pleców. - Już się cieszysz czy martwisz o moje przyszłe dziecko? - Odwróciłam się by dostrzec jej wystraszone oczy i usta, które były maltretowane przez jej zęby, które co rusz zagryzały mocno już czerwone wargi.

- Głuptasie, to ze szczęścia.- Sapnęłam, chcąc odwrócić jej uwagę i skupić się w całości na jej osobie. - Idź do łazienki, zaczekam tutaj.- Przytuliłam ją do siebie by za chwilę wskazać ręką drzwi do toalety, ponaglając ją do wejścia. 

_______________________________________
Hej misie 😘
Wiem, rozdział króciutki 🙈
Ostatnio nie mam głowy do pisania, a chciałam zrobić Wam chociaż taką niespodziankę 😊

Rozdział jest właściwie wstępem do kolejnych, w których będzie już znacznie więcej naszych głównych bohaterów 😁 wyjaśnią się pewne kwestie i w sumie to planuje jeszcze do max 10 rozdziałów, także zbliżamy się do końca 🙈❤️

Pozdrawiam miśki i miłej nocy 😘

Lovely gentleman  ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now