rozdział III

40.1K 1K 28
                                    

Kolejny dzień, a właściwie poranek zaledwie trzy godziny po tym jak zakończyliśmy picie, był okropny. Obudziliśmy się skacowani w plątaninie swoich ciał. Jake leżał wtulony w mój bok, oplatając mnie szczelnie nogami jednocześnie spychając blondynkę z łóżka. Chwiejnie wstałam z łóżka leniwie się przeciągając. Gdy zobaczyłam, która jest już godzina natychmiast zrzuciłam moich przyjaciół na podłogę. Ich wściekłe spojrzenia skierowane w moją stronę nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Z prędkością światła uwinęłyśmy się z Sophia na samolot uprzednio zamawiając taksówkę. Powierzyłam moje klucze od mieszkania mojemu wspólnikowi co po otrzeźwieniu umysłu już nie było tak świetnym rozwiązaniem.

Wylądowałyśmy w Londynie około czwartej po południu. Niebo było zachmurzone i chociaż siedziałam jeszcze w samolocie wiedziałam, że zaraz lunie deszcz, tak jak zazwyczaj podczas moich pobytów w tym mieście.

- Wstawaj Sophia, już jesteśmy- poruszyłam delikatnie przyjaciółkę. Wyciągnęła słuchawki z uszu i schowała telefon do kieszeni głośno ziewając. Popatrzyła na mnie i zmrużyła oczy.

- Już wstaję, więcej z wami nie pije, to mój najgorszy kac od czasów studenckich. Dziwię się, że Ty wyglądasz jak człowiek.- burknęła.

- Może dlatego, że nie wypiłam takich ilości alkoholu jak wy, zmieszałaś wszystko co było u mnie w domu. Rusz się w końcu, bo nas zamkną na pokładzie samolotu.

Jako jedne z ostatnich wyszłyśmy z kabiny. W milczeniu stałyśmy chwiejąc się i podtrzymując wzajemnie w oczekiwaniu na nasze bagaże. Taśma wypluła moją czerwoną walizkę, którą szybko zabrałam informując moją towarzyszkę o chęci złapania jakiejś taksówki.

Przed wejściem na lotnisko stało mnóstwo taksówek, podbiegłam do jednej z nich szybko pytając o wolny kurs. Po usłyszeniu twierdzącej odpowiedzi zapakowałam walizkę i rozejrzałam się za Sophią.

Była wrakiem.

Szła wolno ciągnąc za sobą swój bagaż, na nosie miała swoje ulubione okulary przeciwsłoneczne od Gucciego. Choć wcale pogoda w Londynie nie rozpieszczała, bo lał okropny deszcz. Ludzie na nią dziwnie patrzyli, co wcale jej nie przeszkadzało, zaśmiałam się cicho pod nosem na ten widok. W końcu dostrzegła mnie i wdrapała się na tylne siedzenie pojazdu. Podałam adres kierowcy i poprosiłam o ostrożną jazdę zważając na stan mojej przyjaciółki. Wyglądała naprawdę źle, mówiąc dość delikatnie, miała podkrążone oczy i poszarzałą twarz, która od czasu do czasu zmieniała kolor na bardziej zielony.

- W skali od jeden do dziesięciu jak bardzo źle się czujesz? Zaczynam się martwić. Patrząc na twój wyraz twarzy zastanawiam się czy mam przy sobie jakąś foliową torebkę.- Spiorunowała mnie wzrokiem.

- Nie martw się, zdążę uchylić okno.- Zaśmiała się wrednie i ponownie ułożyła głowę na oparciu fotela. Postanowiłam się więcej nie odzywać, nie chcąc jej denerwować i przerywać jej drzemki.

Wyglądałam przez szybę samochodu, w którą odbijały się pojedyncze krople deszczu. Mijałyśmy wysokie szklane biurowce, kawiarnie i butiki w których roiło się od nadmiaru klientów.

Troszkę mi się przysnęło. Było mi tak ciepło i wygodnie, że odpłynęłam. Sophia leżała z głową na moich kolanach obśliniając moją koszulkę z nadrukiem arbuzów. Majaczyła pod nosem coś o przystojnym Włochu. Szturchnęłam ją mocniej w ramię chcąc ją wybudzić z tego zaiste pięknego snu. Skrzywiła się lekko, przeciągnęła wyciągając dłonie w kierunku mojej twarzy.

- Musiałaś akurat teraz mnie obudzić?! To był naprawdę dobry sen, już prawie mnie pocałował!- wykrzyknęła w moją stronę- Nie dane jest mi dożyć happy endu nawet we śnie- Naprawdę czasami zachowywała się jak dziecko.

- To był tylko sen, wstawaj. Jesteśmy już na miejscu.- zakomunikowałam jej. Zrobiła skrzywioną minę i wypchnęła mnie z samochodu, sama się przy tym potykając kiedy próbowała wysiąść od razu za mną.

Zabrałyśmy nasze walizki uprzednio płacąc taksówkarzowi. W hotelu przy recepcji wystarczyło podać moje nazwisko. Ciocia Amelia zajęła się wszystkim wcześniej. Otrzymałyśmy kluczyk do pokoju i pytanie na którą chcemy mieć przygotowaną kolację. Zgodnie ustaliłyśmy, że godzina dwudziesta jest dla nas najwygodniejsza. Po przekroczeniu progu moja najlepsza przyjaciółka, która do tej pory była tu ze mną jedynie ciałem natychmiast walnęła się na łóżko. Rozpakowałam więc swoją walizkę przy okazji robiąc porządek również z jej bagażem. Po odświeżeniu się po długiej podróży zdrzemnęłam się na chwilę, ustawiając budzik pół godziny przed umówioną wcześniej kolacją.

Próbowałam właśnie upić łyk gorącej herbaty podanej z mlekiem kiedy rozdzwonił się mój telefon. Wzdrygnęłam się, kubek przechylił się i wrzący napój poparzył mi język i brodę. Sophia spojrzała na mnie z ukosa orientując się co się właściwie stało. Zrezygnowała z czekającego przed nią rogalika na jej talerzu i zaczęła wycierać mnie serwetką. Odebrałam od niej chusteczkę i nacisnęłam zieloną słuchawkę w telefonie.

- Dzień dobry, kochanie!- Usłyszałam rozradowany głos cioci. - Jesteś już w Londynie?

- Tak ciociu przyleciała ze mną Sophia, mam nadzieję, że się nie gniewasz?- Dopytałam grzecznie.

- Ależ skąd, domyślałam się że kogoś zabierzesz, ale bardziej liczyłam na jakiegoś skrywanego narzeczonego. - trochę się zmieszałam słysząc coś takiego po drugiej stronie słuchawki.

- Ciociu daj spokój, wszystko w swoim czasie. Czy chcesz żebym pojawiła się wcześniej i w czymś Ci pomogła?- zadałam pytanie, prosząc by usłyszeć negatywną odpowiedź. Wcale nie chciałam spotykać się tak szybko twarzą w twarz z rodziną tego przydupasa.

-Nie, Cece. Wszystko jest gotowe, wyśpijcie się, bo to będzie niezapomniana noc. - pożegnałam się, rozłączyłam i włożyłam telefon do torebki.

Po skończonej kolacji wróciłyśmy do pokoju hotelowego rozwalając się na kanapie dopieszczając swój wygląd różnymi maseczkami i balsamami na ciało.

Włączyłam niewielki wiszący na ścianie telewizor.
- Nigdy nikt nie pokocha Cię tak jak ja. Jesteś moim powietrzem, dobrze o tym wiesz, nie możesz ode mnie odejść.- Jakieś głupie romansidło sprawiło, że zawiesiłam się na dobrych kilka chwil.

- Jesteś moją miłością życia.- Aż mnie zemdliło. Miało być romantycznie, ale chyba im nie wyszło. Sophia od dłuższej chwili prosiła o zmianę kanału.

- Weź to wyłącz. Nie mogę na to patrzeć.- Wyrwała mi pilota za co wcale nie byłam zła, sama już nie mogłam tego słuchać.

Leciały właśnie powtórki Przyjaciół, jednego z naszych ulubionych seriali. Ułożyłam się wygodnie na kolanach Sophii dzwoniąc do Jake'a z zapytaniem czy moje mieszkanie nadal jest w całości. Wymieniliśmy się kilkoma zdaniami na temat pracy w firmie i kilku ważnych kwestiach odnośnie spotkań Jake'a z moimi klientami, których musiałam oddać w jego ręce. W ten sposób upłynął nam wieczór, a mi udało się w końcu zrelaksować i nie myśleć o moim złamanym sercu.

Lovely gentleman  ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now