rozdział XLV

25.4K 667 75
                                    

W ciszy leżałam wtulona w bok bruneta. Serce waliło mi jak szalone, a głowa była pełna myśli. Nie miałam pojęcia czy robię dobrze zostając przy brunecie i wierząc w każde jego słowo. Ale czy miałam powód by mu nie ufać? Był czarującym, dojrzałym facetem, który troszczył się o mnie w każdej minucie naszego wspólnie spędzanego czasu i nigdy nie próbował udawać kogoś kim nie jest. Nawet jeśli zdarzało mu się być egoistycznym, upartym pracoholikiem to wiedziałam, że jest dobrym człowiekiem, który dba o swoich najbliższych.

-Zostańmy tu.- Wyszeptałam, unosząc głowę na piersi bruneta by spojrzeć na jego twarz.

Jego oczy natychmiast odnalazły moje a lekki uśmiech pojawił się na jego przystojnej twarzy. W sypialni, w której się znajdowaliśmy panował półmrok przez wpadający zza okna księżyc w pełni. Na niebie rozpościerały się gwiazdy, w które wpatrzona byłam przez dłuższy czas. Przymknęłam oczy czując zmęczenie i nadchodzący sen. I choć czułam się niepewnie z moimi decyzjami to uspokajający oddech Harry'ego i jego ręka otulająca mnie w pasie dawały mi poczucie bezpieczeństwa i nie pozwalały na podjęcie innych działań. Chciałam z nim być, a teraz znając prawdę wiedziałam, że potrzebuję kogoś kto będzie ze mną szczery. Bo tylko to faktycznie się liczyło, prawda i szczera miłość, którą miałam nadzieję, że brunet mnie obdarzył.

-Jeśli tylko tego chcesz.- Przekręcił nasze ciała by objąć mnie od tyłu. Okrył nas kocem, leżącym na zielonej pufie i pozwolił mi zasnąć wtulonej w jego ciało.

*

-Mógłbyś włożyć moje czerwone szpilki do walizki?- Zawołałam głośniej niż zamierzałam do Jake'a, który przez cały czas leżał rozwalony na kanapie i ładował w siebie kolejną porcję nic nac'sów podczas gdy ja próbowałam spakować się na nadchodzący weekend, który mieliśmy spędzić z Harry'm w Londynie w towarzystwie jego rodziny.

-Umhhh- Wymruczał z pełną buzią, szczerząc się w moją stronę.

-Mógłbyś się czasem odezwać Jake.- Spojrzałam na niego zdegustowana. - Wiesz, że jestem cholernie zestresowana na samą myśl o tym wyjeździe.

Usiadłam obok podkurczając nogi i okrywając się kocem. Przechyliłam kieliszek z winem zerując napój.

-W dodatku wino się skończyło.- Jęknęłam.

-Nie rozumiem czym się tak bardzo przejmujesz Cece.- Westchnął.- Znasz już jego matkę, wiesz, że jest najmilszą osobą w całym tym popierdolonym wszechświecie.

Przekręciłam głowę w jego kierunku przyglądając się jego kamiennej twarzy by za chwilę zaśmiać się w głos razem z blondynem, który tylko próbował być poważnym.

-Ee... tak właściwie to wiem, że jest cudowna, ale co z jego siostrą i jej rodziną?

-Daj spokój Ce, na pewno będą świetnymi ludźmi, zresztą mam wrażenie, że z każdym jesteś w stanie nawiązać pewną nić porozumienia...- Powiedział.

Ułożyłam się wygodnie, łapiąc przy tym za rękę blondyna, układając jego ciało tak by służył za moją poduszkę. Obiłam przy tym nieznacznie nogę, która otarła się o stolik. Skrzywił się jedynie na moją niesubordynację, ale nic na ten temat nie powiedział.

-Co masz na myśli?

-No wiesz, jesteś bardzo otwarta i potrafisz się dostosować do rozmówcy.- Uśmiechnął się ukazując swoje białe zęby. Jeszcze nie poznałam osoby, która miałaby aż tak białe zęby. I choć zawsze twierdził, że to geny, to byłam pewna, że zasuwa na wybielanie przynajmniej raz w miesiącu.

- Spróbuję jak to określiłeś..- zerknęłam na niego przelotnie.- Dostosować się do rozmówcy... Ale to jego rodzina Jake, bardzo zależy mi żeby dobrze przed nimi wypaść.

Lovely gentleman  ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now