rozdział XVIII

25.8K 753 20
                                    

-Skoro ma być nas więcej...- Moja blondwłosa przyjaciółka zaczęła rzucając mi gniewne spojrzenie spod długich rzęs.- Jake powinien skoczyć po więcej alkoholu. Nie przetrwam tego spotkania bez procentów. - Zaczęła chaotycznie.

Zmarszczyłam brwi, wyciągając z jej dłoni marchewkę do pokrojenia.

- Nie rozumiem czemu tak bardzo się denerwujesz. Zobaczysz, że Jeremy będzie zachwycony nami, naszymi żarcikami i świetnym humorem- Spojrzałam na nią śmiejąc się w głos widząc jej otwartą buzię i zdegustowaną minę. - Och daj spokój. Wiem, że chodzi Ci o Harry'ego. Obiecał, że będzie miły, jeśli tylko nie, wyrzucę go z mieszkania.

Spojrzała na mnie z politowaniem, wypuszczając powietrze z ust i powróciła do marynowania steków.

- Wiem to Cece, po prostu bardzo mi na nim zależy. - Przyznała, unosząc wzrok.

- Kocham Cię i obiecuję, że będziemy się świetnie bawić.

Uśmiechnęła się i przekazała mi resztę warzyw do wrzucenia do sałatki. Mieszając ją nuciłyśmy jeden z najpopularniejszych hitów 50 centa, śmiejąc się głośno z naszych marnych talentów muzycznych. Tęskniłam za nią, kochałam ją jak siostrę, której nigdy nie dane mi było mieć i najlepszą przyjaciółkę, której mogłam wyżalić się z każdego najpodlejszego dnia, który mi się przytrafiał. 

- Robimy imprezę? Wcześnie zaczynamy!- Usłyszałam donośny głos przyjaciela. Ściszyłam radio i przytuliłam go na powitanie. Sophia nie zawracała sobie głowy zbędnymi przywitaniami a jedynie wyszczerzyła zęby zabierając mu siatkę z dwoma butelkami wina. 

Mieliśmy trzydzieści minut do czasu pojawienia się naszych gości. Sophia poszła się przebrać, podczas gdy ja i Jake zabraliśmy się za pieczenie steków.

-Cecillio.

-Jake, wiem jak może to dla Ciebie wyglądać. Harry wszystko mi wyjaśnił, wpadłam w panikę, ale między nami już wszystko okej.- Sapnęłam, odwracając się w jego stronę. -Naprawdę. Wyjaśnię Ci wszystko jak tylko będziemy mieli więcej czasu.

- Okej, po prostu się o ciebie martwię. - Powiedział ściszonym głosem. - Nie chcę, żebyś znowu cierpiała.

Westchnęłam, wciągając powietrze po czym wdzięcznie uśmiechnęłam się by dać mu znać, że naprawdę wszystko dobrze.

- Dobra. Wynocha z kuchni. I tak wcale mi tu nie pomagasz.

Nie musiał mi dwa razy powtarzać. Pospiesznie udałam się do sypialni mijając się w progu z Sophią. Wybrałam strój, decydując się na obcisłe, czarne jeansy, brązowy lekki sweter i czarne szpilki, które miały co najmniej dziesięć centymetrów przez co mój wzrost w końcu wydawał się być rozsądnym. Kiedy ostatni raz przeciągnęłam maskarą rzęsy, zadzwonił dzwonek do drzwi. Wyszłam z pokoju kierując się żwawym krokiem do drzwi wejściowych. Stanęłam w dalszej odległości widząc przyjaciółkę w ramionach opalonego i umięśnionego mężczyzny. Przy moim boku stanął Jake po czym szturchnął mnie w bok bym zerknęła na jego otwarte usta i oszołomioną minę kiedy to ruchem warg mówił, że to naprawdę ciacho. Trzepnęłam go mocniej po plecach kiedy nasz gość rzucił nam uśmiech. 

- Ty musisz być Jeremy!- zagruchałam, podchodząc do niego i witając się szybkim uściskiem. Jego ciemnoniebieskie oczy skanowały mnie gruntownie, a ciemne, niemal czarne włosy były elegancko zaczesane do tyłu. Czarne tatuaże pokrywały większość jego prawej dłoni, na której widniał srebrny, gustowny zegarek. 

Miał na sobie ciemne, obcisłe spodnie oraz brązowe sztyblety. Jego koszula była odpięta na kilka guzików ukazując wytatuowane obojczyki. 

- A Ty musisz być Cece.- Uśmiechnął się promiennie, witając życzliwie po czym podszedł do Jake'a podając mu dłoń. - Sophia mi o Was wiele opowiadała, właściwie straszna z niej gaduła, więc czuję się jak bym znał was od co najmniej dziesięciu lat. 

Lovely gentleman  ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz