rozdział VIII

34.6K 1K 74
                                    

Było dziwnie. To moje pierwsze słowa do Sophii, która tylko po otworzeniu mi drzwi do naszego pokoju rzuciła się na mnie wypytując o każdy szczegół tej zdecydowanie nieudolnej a przede wszystkim niezręcznej dla mnie randki.

Byłam głodna, zmęczona i zmarznięta.

Naprawdę nie miałam ochoty rozpamiętywać nieudanego spotkania z właściwie obcym facetem. Był przystojny, władczy i onieśmielający, to jasne, że zrobił na mnie wrażenie, ale czy miałam zamiar o tym myśleć?

Niekoniecznie, zresztą to i tak nie miało prawa się udać. Nigdy więcej go nie spotkam, przecież jest Brytyjczykiem, a ja już jutro rano wsiądę w samolot by znaleźć się w moim niewielkim ale jakże przytulnym mieszkanku na Brooklynie.

- Dziwnie?- powtórzyła za mną.- Dlaczego właściwie jesteś tak szybko? Jest dopiero dwudziesta-pierwsza.- zrobiła zdziwioną minę, dając mi tym samym znać, że oczekuje wyjaśnień.

- Jestem głodna, idziemy na kolację?- zbyłam ją całkowicie, chcąc odpuścić temat jej pytań.

- Ale jak to jesteś głodna? To nie byliście na kolacji?

- Czy możemy o tym porozmawiać przy posiłku? Obiecuję, że wszystko Ci opowiem- wyjaśniłam spokojnie, widząc jej skrzywioną minę.

Zamknęła usta dostrzegając moje zniecierpliwienie na twarzy. Uwielbiałam ją, była cudowną przyjaciółką, ale jej gadulstwo a przede wszystkim ekscytacja każdą najdrobniejszą rzeczą sprawiały, że miałam jej po prostu czasami dosyć. Musiała zrozumieć, bo przepuściła mnie w drzwiach dając mi swobodny dostęp do mojej walizki z której wyciągnęłam ramoneskę. 

Schodząc w stronę lobby do restauracji telefon zawibrował w mojej kieszeni. Wyciągnęłam go, zastanawiając się kto do mnie pisze. To mogła być ciocia Amelia, chcąca potwierdzić nasze wspólne śniadanie jutro rano. Na pewno chciała się pożegnać, w końcu możemy nie mieć okazji przez dłuższy czas się zobaczyć. Dostałam wiadomość od nieznanego numeru. Już wcześniej otrzymałam jedną z tego samego numeru. A więc to musiał być Harry.

Cecilio, mam nadzieję, że bezpiecznie dotarłaś do domu. Bardzo Cię przepraszam za całe zajście w restauracji, to nie miało tak wyglądać. Uciekłaś tak szybko, ten wieczór miał skończyć się zupełnie inaczej. Wyglądałaś dzisiaj naprawdę pięknie.

Jestem już w hotelu, nie musisz się martwić. Mam nadzieję, że Lydia dotrzymała Ci towarzystwa na dzisiejszej kolacji.

Jęknęłam sfrustrowana chowając telefon do torebki. Nie zamierzałam wciągać się w tą bezsensowną wymianę zdań poprzez wiadomości. Podniosłam wzrok, aby ujrzeć Sophię gapiącą się na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Wywróciłam oczami i złapałam ją za rękę prowadząc w kierunku stolika.

- Och przestań się już tak szczerzyć!- uparcie wpatrywała się we mnie jakby chciała mnie pospieszyć. - Złożymy w końcu zamówienia czy chcesz żebym się tu zestarzała?- przechyliła głowę uśmiechając się na mój komentarz. W tym momencie do naszego stolika podeszła młoda kelnerka z notesem w ręce. 

- No dobra, dla mnie będzie makaron ze szpinakiem w sosie śmietanowym.- rzuciła pospiesznie nawet nie zaszczycając obsługi spojrzeniem. 

- Poproszę to samo i jeszcze poprosiłabym butelkę delikatnego białego wina.- dopowiedziałam uśmiechając się przy tym by zatuszować niekoniecznie przyjemne zachowanie mojej towarzyszki. 

- Okej, co chcesz wiedzieć?- to pytanie wydało mi się bezpieczne. Byłam zmieszana, nie wiedziałam jak miałam jej wytłumaczyć całą sytuację. Z natury była ciekawska, ale wiedziałam, że mogę jej ufać, zachowywała wszystko dla siebie. Była dobrym słuchaczem a jednocześnie potrafiła udzielać porad, nie rozumiem dlaczego nie chciałam jej wspominać o wydarzeniach sprzed godziny. Może to przez to, że czułam się zażenowana i jednocześnie wytrącona z równowagi przez całą sytuację. Właściwie nie powinnam być zdenerwowana, nie powinnam wcale czuć zmieszania czy choćby zawstydzenia. Nie miałam wpływu na to co się wydarzyło.

- To chyba oczywiste, że chce znać każdy szczegół!- no i wybuchła...- Jesteś milcząca, coś Ci zrobił? Wiedziałam, nie powinnam była Cię tak do tego przekonywać. Nie znamy go, a ja pchałam Cię w jego objęcia. Wybacz mi proszę, był niemiły? Tak bardzo Cię prze...- nie dałam jej dokończyć.

Zdecydowanie za bardzo się wczuła pomyślałam.

- Sophia stop! Nic mi nie zrobił, zwariowałaś? Był miły, chociaż ciężko mi do końca to stwierdzić, nie rozmawialiśmy za dużo. Był naprawdę kulturalny, jedynym powodem dla którego jestem wcześniej jest jego blond, cycata przyjaciółka, która nam przerwała.- przyznałam w końcu z nutką rozdrażnienia w głosie.

- Jak to wam przeszkodziła? O co tutaj chodzi Cece?
- Byliśmy w restauracji kiedy do naszego stolika podeszła Lydia- jego właściwie to nie wiem kim dla siebie są, wiesz? Przeszkodziła nam w rozmowie, bo stwierdziła, że dla Harrego najważniejsza będzie jakaś fuzja, którą przeprowadza jego firma... nie znam się na tym, nigdy się tym nie interesowałam, przecież wiesz- dopowiedziałam.- Zrobiła scenę, nie jestem pewna czy chodziło tylko o interesy, miałam dziwne wrażenie że są blisko, dlatego postanowiłam nie być świadkiem tej nieprzyjemnej sytuacji. Zrobiłam to co przyszło mi do głowy..

- Uciekłaś!- wskazała na mnie palcem, wyczuwając sensację.- Tak po prostu wyszłaś?


Pokiwałam głową przeżuwając makaron, który przed chwilą został nam doniesiony.

Otworzyłam torebkę przypominając sobie, że powinnam umówić się z Amelią na jutrzejsze śniadanie. Zielona dioda sygnalizowała nieodczytaną wiadomość, w którą pospiesznie weszłam. W tym momencie mój kieliszek zaczął powoli wyślizgiwać mi się z dłoni, makaron zatrzymał się w przełyku a ja sama czułam jak kolory z mojej twarzy odpływają.

Interesuje mnie wszystko co związane z Tobą. Spotkamy się w Nowym Yorku, nawet nie próbuj odmawiać. Do zobaczenia Cecilio.


-To on, prawda? Jesteś blada, co takiego napisał?- zapiszczała.

Spojrzała na ekran komórki chcąc upewnić się, że miała rację. - Chyba jednak ta cała Lydia nie do końca mu odpowiada, w końcu leci za Tobą na drugi koniec świata- poklaskała w dłonie ciesząc się przy tym jak dziecko.

- Nie rozumiem tego faceta. -przekrzywiłam głowę na bok.- Zabrzmiało to trochę dziwnie. Może leci tam pozałatwiać swoje interesy albo do rodziny? Zresztą nieważne. Nie zamierzam się z nim spotkać, coś było między nimi na rzeczy, a ja nie chcę być tego częścią.- przyznałam głośniej niż powinnam. Weszłam w wiadomości by odpisać.

Będę naprawdę zajęta, raczej nie znajdę dla Pana czasu, Panie Lawrence.

To było najlepsze wyjście. Właściwie nie skłamałam, mój przyjaciel wspominał o ważnym wydarzeniu, którego możemy być organizatorami, muszę tylko spotkać się z klientką i wszystko omówić. To oczywiste, że będę mieć zdecydowanie mniej czasu dla siebie, nie wspominając o znajomych i rodzinie. Nie musiałam długo czekać na jego odpowiedź.

Jesteś zazdrosna Cecilio, Lydia nie miała prawa nam przeszkodzić. Wyjaśniłem jej już to i proszę zwracaj się do mnie po imieniu.

Dyskusja z nim nie miała sensu, Nie chciałam denerwować się jeszcze bardziej dlatego odłożyłam telefon. Sophia zdążyła w tym czasie uregulować nasz rachunek dzięki czemu mogłyśmy wyjść z restauracji i wrócić do pokoju, żeby się spakować.

Marzyłam już tylko o łóżku, dlatego po krótkiej rozmowie z Amelią wskoczyłam na łóżko z lekturą wybraną na dzisiejszy wieczór. „Wichrowe wzgórza" do których często wracałam były jedną z moich ulubionych książek. Światło lampki postawionej na stoliku nocnym odbijało się od stron powieści kiedy moje oczy powoli zamykały się. Znużona dzisiejszym dniem zgasiłam światło nakrywając się szczelnie kołdrą i zamykając powieki. Wspominając wydarzenia z wieczora nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Lovely gentleman  ZAKOŃCZONADonde viven las historias. Descúbrelo ahora