rozdział XIV

34.3K 1K 166
                                    

W progu przywitał mnie niewielki pekińczyk moich rodziców. Coco jest najbardziej rozpieszczonym psem wszech czasów. Mam wrażenie, że moi rodzice rekompensują sobie brak wnuków właśnie przez to biedne zwierzę. Zmarszczyłam brwi, odpędzając zwierzaka na bok. Nie wierzę, że biegał właśnie w mikroskopijnym futerku z kapturem a na nogach miał małe buciki. Myślę, że to mógł być pomysł tylko i wyłącznie mojej rodzicielki.
Przekomicznie.

- Dzień dobry tato.- Przywitałam się jak tylko pojawił się w zasięgu mojego wzroku nieco siwy już mężczyzna. Mimo wieku w dalszym ciągu świetnie wyglądał, dbał o siebie. Ciągle wychwalał coraz to nowsze siłownie czy inne zajęcia sportowe, które podpowiadali mu jego studenci.

-Cześć kochanie, jak dobrze, że już jesteś- uśmiechnął się przyjaźnie po czym przysunął się do mnie miażdżąc w swoim uścisku. Objęłam go mocno w duchu ciesząc się jak mała dziewczynka. Tak dawno nie byłam w domu. Po rozstaniu jedyną ucieczką od smutku była praca. Tylko coś robiąc, nie myślałam, nie zadręczałam się. Po prostu zapominałam.

- Mama wariuje w kuchni, a wiesz że to nie jest jej dziedzina.- przekrzywił głowę, a na jego ustach dało się zauważyć drwiący uśmieszek. Popchnął mnie w głąb zabierając ode mnie torbę z laptopem.

Rozejrzałam się po wnętrzu z ulgą stwierdzając, że nic się nie zmieniło od mojego ostatniego pobytu tutaj. Mama jest artystką, a przynajmniej się za nią uważa. Uwielbia zmiany, kolor ścian w naszym domu zmieniał się minimum osiem razy w roku. W dalszym ciągu mogłam podziwiać rząd krzeseł iście z sali kinowej, które ustawione były naprzeciwko wielkiego telewizora. To chyba miało imitować coś w rodzaju kina domowego. Po prawej stronie stał toporny stół z krzesłami antycznymi. Dało się wyczuć zapach świeżych kwiatów poustawianych w różnych miejscach w domu. Jaśmin, z tym zapachem kojarzy mi się moje dzieciństwo. Ulubiony kwiat mojej matki.  

Posiłek, który zaserwowała ciemnowłosa kobieta nie należał do wybitnych. Właściwie, serio dawno nie jadłam nic tak okropnego. Czego oczywiście nigdy bym nie przyznała. Starała się, wiem to, dlatego nie umiałabym powiedzieć czegokolwiek niemiłego.

- Och! Widzę, że nie możecie tego przełknąć- wykrzyknęła patrząc to na mnie to na ojca.
- Ta kaczka była naprawdę trudna w obsłudze, nie próbowała w żaden sposób współpracować- pochyliła się podtrzymując głowę na ręku.

Mój tata wiedział jak rozmawiać ze swoją żoną, dlatego już po chwili zajadaliśmy się zamówionym sushi z knajpy, która znajdowała się niedaleko. Po zjedzonym posiłku tata skierował się w stronę swojego gabinetu tłumacząc, że ma jakąś pilną sprawę do załatwienia. Pozbierałam naczynia i pudełka po jedzeniu i zabrałam się za pozostawienie porządku na stole. 

- Dowiedzieliśmy się z tatą, że zajmujesz się organizacją dużego przedsięwzięcia charytatywnego? Jake nam coś wspominał.- powiedziała spokojnie wycierając jeden z talerzy. Odkręciłam się gwałtowniej niż zamierzałam patrząc jak marszczy czoło.- No co? Twój przyjaciel dzwoni do nas częściej niż nasza własna córka.- zatrzasnęła szufladę mocno, dając mi znać jak bardzo zaczyna się denerwować. 

- Przepraszam mamo, naprawdę jestem teraz zajęta. Gdybym mogła, przyjeżdżałabym częściej. - wyjaśniłam czekając na zmianę w jej zachowaniu. 

- Cecilio ja naprawdę rozumiem, że miałaś ostatnio trudny okres- powiedziawszy to oparła ręce o blat stołu i wpatrywała się w oczekiwaniu na mają reakcję. Widząc, że nie zamierzam komentować jej słów pozwoliła sobie mówić dalej.

- Minęło już naprawdę dużo czasu, nie możesz tylko i wyłącznie pracować.

- Mamo daj spokój, przecież robię też inne rzeczy.

Lovely gentleman  ZAKOŃCZONATempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang