rozdział XXXVII

21.4K 687 27
                                    

W ciszy przysłuchiwałam się rozmowie Harry'ego i mojego taty. Smakowałam pysznie przyrządzonego łososia z pieczonymi ziemniakami i suszonymi pomidorkami. Jedzenie było naprawdę pyszne i byłam pewna, że to robota mojego ojca. Całe szczęście dla mamy, był świetnym kucharzem dzięki czemu nie musieli stołować się non stop w knajpach czy restauracjach.

Przyglądałam się dwóm najważniejszym mężczyznom w moim życiu i byłam pewna, że przypadli sobie do gustu. Nie skupiałam się na ich rozmowie, ale niekiedy wzrok Harry'ego lądował na mojej twarzy a jego pojawiające się dołeczki w policzkach kiedy kąciki ust unosiły się do góry dawały mi jasny sygnał, że jest wyraźnie rozluźniony i bardzo dobrze czuje się w domu moich rodziców.

Byli tak skupieni na sobie, że nawet nie próbowali zachęcić mnie do dyskusji, co absolutnie mi nie przeszkadzało. Właściwie byłam pochłonięta zupełnie innymi myślami. W głowie ciągle powracałam do rozmowy z Alexandrem. Jego dziwne zachowanie kiedy pojawił się w moim gabinecie a teraz ten telefon. Nie rozumiałam już nic, ale byłam pewna, że muszę dowiedzieć się co miał na myśli wspominając Lawrence'a. Dlatego zgodziłam się na spotkanie, chcąc zakończyć ten etap mojego życia raz na zawsze.

-Kochanie wszystko w porządku? - zapytał tata, prostując się w końcu na krześle i łapiąc za kieliszek z czerwonym winem. - Ucichłaś.- Wypomniał.

-Och tak, oczywiście, przepraszam, zamyśliłam się.-Uśmiechnęłam się blado, po czym dodałam.- Sprawdzę co u mamy.

Odsunęłam krzesło i wstałam od stołu, rzucając im ostatnie spojrzenie. Stąpałam powoli, mając na stopach niesamowicie niewygodne szpilki. Były piękne, ale to jak w nich cierpiałam było jakąś udręką. Rozejrzałam się najpierw po gabinecie, połączonym z niewielką biblioteką chcąc odszukać kobiety, ale jej tu nie zastałam. Byłam pewna, że powinna być gdzieś tutaj, ponieważ właśnie w tę stronę kierowała się kiedy odebrała ważny telefon. Przechadzałam się korytarzem, przyglądając się fotografiom na których widniała moja mała osoba ze szczerbatym uśmiechem, w dwóch kucykach i z piegami na nosie. Kiedy byłam nastolatką wszystkie te zdjęcia wydawały mi się tak bardzo ośmieszające... Teraz kiedy na nie patrzę, wiem, że ukazują moje wspaniałe dzieciństwo i miłość jaką obdarzyli mnie rodzice.

- Byłaś tak uroczym dzieckiem Cece- Usłyszałam westchnięcie, przez co odwróciłam się gwałtownie napotykając wzrok niebieskich oczu mojej mamy. - A jednocześnie potrafiłaś być tak bardzo uparta- Zaśmiała się, dalej kontynuując.- Pamiętam twoje krzyki i płacze jak tylko oznajmiliśmy ci, że jesteś jeszcze za mała na opiekowanie się zwierzątkiem. Płakałaś przez trzy dni, chodząc za nami i prosząc o psa. -Westchnęła teatralnie, w dalszym ciągu obserwując zdjęcia. - Nie mieliśmy wyjścia i już po chwili był z nami mały, jasny labrador.

-Kochaliście tego psa. - Zerknęłam na nią, unosząc kącik ust do góry.- Tak samo było z Coco.- Przyznałam kiedy złapała mnie za łokieć i zaczęła prowadzić w stronę kuchni. - Teraz wariujecie na punkcie tego małego, czasami nieznośnego pekińczyka. - Zaśmiałam się, bo w tym momencie za nami wbiegł nikt inny jak puszysta sunia moich rodziców. 

Usiadłam na stołku barowym obserwując rodzicielkę kiedy ta wyciągała babeczki z piekarnika.

- Pasujecie do siebie.- Rzuciła mama, odkręcając się w moją stronę. - W dodatku jest tak dobrze wychowany i kulturalny, a do tego taki przystojny!- Niemal krzyknęła przez co zgromiłam ją wzrokiem.

-Mamo cicho!- Zacisnęłam wargi i uniosłam oczy ku górze.- Chcesz żeby nas usłyszał?- Zerknęłam na nią z politowaniem. 

- Dlaczego właściwie nie przedstawiłaś nam go wcześniej?- Pochwyciła temat, chcąc wyciągnąć ode mnie jak najwięcej.

- Mówiłam ci mamo, że wszystko dzieje się ostatnio bardzo szybko, nawet o tym nie pomyślałam.- Przyznałam cicho, spuszczając wzrok na swoje dłonie.

- A myśleliście o ślubie?- Zapytała, przekrzywiając głowę w bok.

Zaskoczona uniosłam brodę i popatrzyłam wystraszona czy aby na pewno za cienką ścianą, prowadzącą do salonu brunet tego nie usłyszał.

- Mamo!.- Oburzyłam się.- Nie myśleliśmy, nawet nie próbuj zaczynać tego tematu przy stole. Proszę- Złapałam za talerz napełniony słodkościami i ruszyłyśmy do pomieszczenia obok.

*

Stojąc na podjeździe z usypanych białych kamyków żegnaliśmy się z moimi rodzicami. Próbowałam ustać w miejscu ale moje nogi ciągle chybotały się w różne strony. Byłam na tyle zmęczona, a moje stopy błagały o skończenie tych tortur dlatego uczepiłam się ramienia bruneta, przylegając do niego mocno. Nie spojrzał na mnie jednak, dalej prowadząc zażyłą rozmowę, ale jego ręka przesunęła się po mojej talii, przysuwając moje ciało do siebie najbliżej jak to możliwe.

- W takim razie to my powinniśmy teraz państwa zaprosić do nas na wspólną kolację.- Jego silny brytyjski akcent przebijał się wśród naszych głosów. Opuściłam wzrok z naszych rozmówców na sylwetkę bruneta. Stał wyprostowany, w idealnie skrojonym brązowym garniturze, a pod marynarką widniała granatowa koszula, rozpięta na jeden guzik pod szyją. Na twarzy widniał delikatny zarost, co w ostatnim czasie było bardzo częste, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało, właściwie dodawało mu jeszcze więcej charakteru.

- Ależ to znakomity pomysł!- rzuciła moja matka, ciesząc się przy tym jak małe dziecko. Tata uśmiechnął się z pobłażaniem, przyciągając swoją żonę do swojego boku. - Właściwie to może pomogę się wam urządzić?

- Mamo, bardzo dziękujemy, ale dom jest już praktycznie gotowy, większość też naszych rzeczy już w nim jest. - Uśmiechnęłam się do niej życzliwie i złapałam za jej drobną dłoń.- Ale mamy w salonie wolną ścianę, na której przydałby się nam jakiś pejzaż.

Przyciągnęłam ją do siebie, przytulając po raz ostatni i kierowana przez Harry'ego, który prowadził mnie do samochodu i otworzył mi drzwi wskoczyłam na siedzenie pasażera i zapięłam pasy, oddychając przy tym głęboko.

Już po chwili mknęliśmy po oświetlonych drogach kierując się w stronę apartamentu bruneta.

- Nie jedziemy do mnie? - zapytałam, przekręcając głowę w bok.

- Zostaniemy dzisiaj u mnie. Zostawiłem ważne dokumenty, które będą mi potrzebne jeszcze dzisiaj. - Wyjaśnił swoim służbowym tonem odrywając przy tym rękę od kierownicy i kładąc ją na moim odkrytym udzie. Ścisnął je boleśnie, przez co syknęłam, a on zaśmiał się cicho, po czym rozmasował bolące miejsce swoimi ciepłymi dłońmi.

- Skup się na drodze.- Jego brwi uniosły się nieco ku górze, a kpiący uśmieszek nie schodził mu z twarzy.

- Po prostu mnie rozpraszasz Cecillio.- Wyjaśnił swobodnie, opierając łokieć o drzwi i uginając rękę by dosięgnąć swoich ust, które potarł palcami.

Odkręciłam wzrok, czując pojawiające się uczucie w podbrzuszu i mocno bijące serce. 

_______________________________________
Hejka misie!

W końcu się zebrałam bo chyba już dwa tygodnie minęły od wstawienia ostatniego rozdziału 🙈
Hmmm.... Ten rozdział to trochę taki zapchaj dziura mam wrażenie 🤔

Och i jeszcze jedna bardzo ważna sprawa!
Do wszystkich moich pełnoletnich czytelników 😊
Pamiętajcie moi drodzy, jutro wybory, każdy głos jest ważny, nie zapomnijcie o tym 💪

Lovely gentleman  ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now