Słońce już dawno zniknęło za horyzontem, a jedynie latarnie na ulicy rozjaśniały podjazd i trawnik na którym się znajdowaliśmy. Moje włosy unosiły się przez wiatr, który z każdą chwilą przybierał na sile. Niebo było niesamowicie ciemne a pojedyncze krople deszczu otaczały mnie i bruneta, mocząc nasze ciała. Długą chwilę stałam wpatrzona w dalszym ciągu w jego postać, nawet nie orientując się kiedy złapał mnie za dłoń i pokierował prosto w stronę drzwi domu. Drżące palce nie ułatwiały mi otwarcia zamka, przez co zaklęłam siarczyście.
-Daj mi to.- Usłyszałam niemal szept za swoim uchem.
Spojrzałam do góry, łącząc na moment nasze spojrzenia. Pozwoliłam mu by wprowadził nas do salonu i zapalił światła, na powrót otaczając nas jasnością.
-Domyślam się dlaczego wyjechałaś. - Mruknął ściągając ze swoich ramion granatową marynarkę. Poluźnił nieco uścisk na szyi, rozpinając górny guzik koszuli i ściągnął krawat rzucając go na bok na kanapę.
W dalszym ciągu stałam w tym samym miejscu nie będąc pewną jakie pytania powinnam zadać. Mój przylegający do ciała kardigan zdążył namoknąć przez co na mojej skórze dało się zauważyć gęsią skórkę, a chłód otoczył moje ciało.
Lawrence podszedł zgrabnym krokiem przyglądając się mojej twarzy. W normalnych warunkach cieszyłabym się, że skrócił swój wyjazd i pojawił się chcąc spędzić ze mną czas, ale w tej chwili nic nie sprawiłoby, że uśmiechnęłabym się wtulając w jego ciało.
Stanął za mną łapiąc za mokre rękawy po czym pozwolił opaść odzieży, która zatrzymała się w jego dłoniach.
-Powiedz, że to wszystko czego się dowiedziałam nie jest prawdą.- Rzuciłam mu błagające spojrzenie, a w oczach zaszkliły się pierwsze łzy.
- Wiedziałem, że to się nie uda, a mój ojciec jest cholernym gnojem, który nie powinien mieszać się w nasze sprawy.- Westchnął odchodząc na kilka kroków. Przejechał po wilgotnych włosach a ja dostrzegłam wychodzące żyły na jego dłoniach.
Spuściłam wzrok rozumiejąc, że Harry o wszystkim wiedział, a Alexander był ze mną szczery.
-Musisz wiedzieć, że znałem cię wcześniej.- Zaczął, a ja otworzyłam usta, zbyt zdziwiona by się odezwać. Ponownie skupiłam się na śledzeniu jego ruchów i usiadłam na fotelu nie spuszczając z niego wzroku.
-Widziałem cię na kilku przyjęciach kiedy przylatywałaś do Londynu.- Wyjaśnił. - Wtedy jeszcze dużo czasu spędzałem w Anglii. Często przesiadywałem u Bernarda, a Amelia pokazywała właśnie zdjęcia z Twoich urodzin. To właśnie wtedy zobaczyłem cię po raz pierwszy.- Odkręcił głowę, patrząc prosto w rozszalały deszcz za oknem. - Potem często pojawiałaś się z Bonnetem w Londynie kiedy odwiedzaliście jego rodzinę a on załatwiał swoje sprawy biznesowe.- Zakpił, unosząc oczy ku górze.
Podciągnęłam nogi do klatki piersiowej i potarłam twarz dłońmi zastanawiając się dokąd zmierza ta rozmowa.
- Spodobałaś mi się.
Moje zdumione oczy rozszerzyły się w zdziwieniu a oddech przyspieszył. Stanęłam na równe nogi i zaczęłam chodzić po pomieszczeniu, nie próbując nawet zerkać w jego stronę.
-Chcesz mi powiedzieć, że obrałeś sobie mnie za cel?- Uniosłam głos przystając na moment.- Zniszczyłeś moją relację tylko dlatego bo miałeś takie widzimisię?
Nie musiałam długo czekać kiedy mężczyzna pojawił się tuż obok, łapiąc za moją twarz. Potarł kciukiem o dolną szczękę, rozchylając moje zimne i suche usta. Miałam ochotę szarpnąć się, ale mi na to nie pozwolił podtrzymując moją talię drugą dłonią.
- Nie próbuj nawet tak myśleć.- Warknął. - Zawsze pragnąłem dla ciebie tylko szczęścia, nawet wtedy kiedy cię nie znałem.
Ramiona opadły bezsilnie wzdłuż mojego ciała odrywając się od jego napiętej klatki piersiowej. Musiałam dać mu dokończyć i choć, ani odrobinę nie spodobało mi się to co powiedział, musiałam znać całą prawdę.
- Wytłumacz się.
Dolny kącik jego ust uniósł się ku górze, a on sam zaczął stawiać powolne kroki, mijając sofę i stolik po czym skierował się do dużego tarasowego okna.
-Wiedziałem, że jesteś narzeczoną Bonneta.- Oparł rękę o ramę okna spoglądając w zachmurzone niebo. - Wiedziałem też, że go kochasz.- Skrzywił twarz i przerwał na moment- Czego kompletnie nie rozumiałem.
-Nie musiałeś.- Odpyskowałam, stając zaraz za nim. - Harry do cholery to moje uczucia, a Ty się nimi tak po prostu zabawiłeś.
Odwrócił się gwałtownie, stając na wprost mnie z zaciśniętą szczęką.
- Zdradzał cię wcześniej.- Zacisnął zęby patrząc prosto w moje oczy. - Ten człowiek nigdy na ciebie nie zasługiwał...
Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem, próbując poskładać wszystko co mi powiedział w całość.
-O czym ty mówisz Harry?- Mój głos stał się słabszy.
- Bonnet zdradzał cię przy każdej możliwej okazji.- Warknął, przytrzymując się fotela, który stał w bliskiej odległości. - Kiedy tylko wyjeżdżał w sprawach służbowych jak myślisz co tak naprawdę robił spędzając ten czas w Londynie czy w Paryżu?- Zadał pytanie, jednak nie przerwał ani na sekundę.- Jego firma upadała, bo zasrany z niego biznesmen. - Odwrócił się w moją stronę, rzucając mi przepraszające spojrzenie. Zupełnie jakby próbował mnie przeprosić za wszystkie słowa, które wypowiedział i mogły mnie zranić.
Skuliłam się jeszcze bardziej niż to możliwe, garbiąc plecy, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Już sama nie wiedziałam czy z natłoku tych okropnych informacji czy może z zimna. Harry odszedł by zabrać z sofy koc i okrył moje nagie ramiona ściskając je na chwilę.
-Wiedział to też mój ojciec. - Spuścił wzrok, odwracając się do mnie tyłem. Wypuścił głośno powietrze i odchylił twarz do góry. Włożył dłonie do kieszeni spodni i zrobił kilka kroków, rozglądając się po pomieszczeniu.
- To twój ojciec zaproponował mu pieniądze. Wyjąkałam.- Dlaczego Harry?
- Bo znał mnie i widział jak na ciebie reaguje nawet kiedy jeszcze cię nie poznałem.- Wyjaśnił, zwilżając językiem wargi. - Musisz wiedzieć, że byłem temu przeciwny Cecillio.
Przetarłam zmęczoną twarz, rozmazując zapewne resztki tuszu, które pozostały na rzęsach. Czułam rozgoryczenie i rozczarowanie. Jak mogłam tego wszystkiego nie dostrzec.
-To oszust i krętacz, któremu zależało tylko na pieniądzach. A mój ojciec to wiedział.
Harry przyglądał mi się, po czym podszedł i ukucnął przede mną, łapiąc za moje dłonie, które ściskały ciepły koc, którym byłam owinięta.
- Byłem temu przeciwny, a jednocześnie wiedziałem, że ten sukinsyn zrobi wszystko dla swoich korzyści. - Mruknął przesuwając wzrokiem po mojej sylwetce. - W głębi siebie wiesz dobrze, że mówię prawdę.
Westchnęłam, próbując opanować swój oddech.
- Mogłeś temu zapobiec.
-Próbowałem Cecillio. - Wyjaśnił ledwie słyszalnym głosem. - Nie zgodziłem się, a mimo tego mój ojciec w tajemnicy przede mną ukartował całą tę farsę.
Złapałam za jego dłoń pocierając ją kciukiem.
-Przepraszam kochanie.- Wyszeptał w dalszym ciągu klęcząc przed moimi nogami. Ucałował wierzch dłoni by po chwili ułożyć głowę na moich kolanach.
_______________________________________
Spodziewaliście się?
Szkoda mi Cecilli 🙁
Myślicie że Harry mówi prawdę?
Bo nasza główna bohaterka chyba nie jest już niczego pewna🙄Samych cudownych ostatnich dni wakacji Wam życzę 🤩
Bawcie się dobrze i bez szaleństw dzieciaki 😁
Ja marzę już o moim długim dwutygodniowym urlopie który niedługo się zbliża 🙈
YOU ARE READING
Lovely gentleman ZAKOŃCZONA
RomanceCecilia Evans pragnie jedynie przetrwać ślub swojej dobrej znajomej, nie zwracając przy tym uwagi na swojego byłego narzeczonego. Los nie pozwala jej jednak długo cieszyć się samotnością. Oprócz burzliwej rozmowy z człowiekiem, którego niegdyś kocha...