Prince of darkness «~NAMJIN~»

De julciaxis1

143K 11.8K 9.6K

|zakończone| •Jestem synem współzałożyciela ogromnej korporacji. Nie wiem jakim cudem jestem tu, gdzie teraz... Mai multe

PROLOG (0)
PROLOG
#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
#13 PRAWDZIWY
#14
#15
UWAGA!
#16
#17
#18
#19
#20
#21
DZIĘKUJĘ!
#22
#23
#24
#25
#26
BARDZO WAŻNE!
#27
#28
#29
WAŻNE
#30
#31
#32
#33
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46 cz.I
?¿
CZĘŚĆ II- PROLOG
#1 cz.II
#2 cz.II
#3 cz.II
#4 cz.II
SPRAWA ŻYCIA I ŚMIERCI
#5 cz.II
#6 cz.II
#7 cz.II
#8 cz.II
#9 cz.II
#10 cz.II
#11 cz.II
#12 cz.II
#13 cz.II
#14 cz.II
#15 cz.II ?¿
#16 cz.II
#17
#18 cz.II
#19 cz.II
#20 cz.II
JUŻ JEST!
#22 cz.II
#23 cz.II
! WYJAŚNIENIE!

#21 cz.II

544 43 61
De julciaxis1

~Namjoon~

Nic nie opisze tego co aktualnie czuję. Właśnie przytulam moją księżniczkę, mając przy sobie małe pociechy. Film nadal trwał, a jedynym przytomnym w tym domu byłem ja. Sierotki słodko spały na rogówce z rozchylonymi usteczkami, a Jinnie z ułożoną głową na moim torsie. Uśmiechnąłem się zanurzając palce w jego pukle włosów.

-Czas się zbierać, moja księżniczko... Wrócę niebawem.

Ucałowałem jego czoło i zsunąłem z siebie ostrożnie tak, aby go pod żadnym pozorem nie zbudzić. Łamało mi się serce na myśl o opuszczeniu tego domu, a przede wszystkim mojej kochanej rodziny. Jednak nie miałem wyjścia. Czas nieubłaganie mijał, a ja musiałem stanąć twarzą w twarz z moim największym koszmarem- tym niezidentyfikowanym osobnikiem.

Szczerze mówiąc, miałem już tego z lekka dosyć. Cały ten czas głowiłem się:

Kim może być?

Co chce konkretnego zrobić?

Co dzięki temu osiągnie?

Dlaczego to robi?

Zagadka siedziała mi w głowie, od dostania jej w moje ,,ręce". Dziś miałem spotkać się z Jiminem, z którym się umówiłem. Ufałem mu. Ufałem mu, jak nikomu innemu. Znamy się już dwadzieścia lat i jest naprawdę dobrym przyjacielem i kompanem.

Zakładając buty i płaszcz, wysunąłem lewą ręką telefon, w międzyczasie przeszukując kontakty. Znajdując przyjaciela już kierowałem kciuk, w numer, jednak zaprzestałem, gdy czyjaś drobna dłoń znalazła się na moim barku. Aż przeszedł mnie zimny dreszcz emocji i lekkiego oszołomienia.

Kątem oka dostrzegłem niską postać kobieciny o siwych włosach i niewyspanych, zmęczonych oczach, będąca w lawendowym szlafroku.

-A dokąd to?

-Wybaczy pani, ale muszę już się wydelegować.

-Gdzież to ci tak śpieszno?

-Spotkanie służbowe.

-Ah... To dlatego skradasz się tak po nocy?

-Jeśli pani pozwoli, wyjdę.

-Oczywiście, ale wiedz że nie masz mojego poparcia nawet w jednym stopniu. Nie ufam ci, więc nie licz, że dopuszczę do waszego chorego związku. I nie chodzi mi o tę samą płeć. I tak już długo tolerowałam twoją obecność w moim domu.

Ja całkowicie skołowany, zostałem wypchnięty za drzwi, które po chwili zostały zamknięte na trzy spusty. I to dosłownie. Podrapałem się nerwowo po karku, jednak ruszyłem w stronę samochodu. Nie miałem jej tego za złe. Po prostu martwiła się o syna, a ja mimo wszystko jestem pewnego rodzaju niebezpieczeństwem w jej oczach.

Wcale się nie dziwiłem, już nieraz skłaniałem go do płaczu, krzywdziłem, doprowadzając do postępowania chorób. Byłem potworem, który niszczył jego każdą tkankę osobowości i ciała jednocześnie. Jednak chcę to naprawić. Chcę naprawić naszą jedność uczucia.

-Nie poddam się. Nawet jeśli oddam za to życie. Nie pozwolę by ktoś ich skrzywdził.

Warknąłem do siebie szarpiąc za drzwi i wsiadając na wygodne siedzenie. Ułożyłem dłonie na skórzanej kierownicy, po czym odpaliłem, a wzbudzający trwogę dźwięk, rozprzestrzenił się wokół.

-Jimin?

-Tak?

-Bądź za piętnaście minut w bazie.

-W bazie? Musiało się serio coś stać. Zaraz będę.

Rozłączył się, a ja powróciłem do obserwowania jezdni. Światła latarni były jedynym źródłem jasności, a samochody wlekły się jak nigdy, mimo praktycznie pustych dróg. Oparłem prawą dłoń na podłokietniku fotela, a drugą manewrowałem, wymijając maszyny jak plastikowe pachołki. Nie interesowało mnie to, czy przekraczam prędkość i czy to co robię jest dozwolone. Po prostu policja była dla mnie tylko słabym zastraszeniem. Ci ludzie nie potrafią nic zrobić pożądanie.

Pokręciłem głową zażenowany. Miałem swego czasu wiele z nimi do czynienia. Jednak nikt jeszcze nie zdołał mnie przechytrzyć. Za wyjątkiem tego ,,czegoś".

Klaksony dawały się we znaki, jak i niezadowolenie kierowców. Ale co ja mogłem poradzić na to, że mi się śpieszyło?

Po około pięciu minutach, jazdy przez las, pewne wspomnienia powróciły. Może i niechciane...

***

Patrzyłem tylko jak chłopak wsiada do samochodu i odjeżdża. Zacisnąłem pięść, a wściekłość domagała się wydostania na powierzchnię. Ryknąłem wręcz na cały las i walnąłem z całej siły w drzewo.

-Cholera!

Uderzałem pięściami w odchodzącą ze zbyt mocnej siły korę.

-Seokjin... Co ty ze mną robisz...

Wyszeptałem opierając czoło o sosnę i uderzając w nią, tylko już o wiele lżej. Zmarnowany, a zarazem wściekły przymknąłem powieki i stałem tak nieruchomo, aż mała dłoń nie spoczęła na moim ramieniu.

-Namjoon... stało się coś?

-Zabrali go.

-Kto?

Jimin zmartwiony zmarszczył brwi patrząc na mnie.

-Policja, wrócił do rodziny. Jesteśmy skończeni.

Jimin nawet się nie odezwał tylko poklepał mnie po plecach pokrzepiająco.

-Wiem, że to dziecinne i głupie... ale... lubiłem go.

-To żeś mnie zaskoczył.

Powiedział ironicznie unosząc dłonie ku górze.

-On ci się podoba Nam.

-To tylko chwilowe. Przejdzie mi. I tak już go nie ma (...)

***

-Jak bardzo się wtedy łudziłem.

Zaśmiałem się na samo to wspomnienie. Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z tego kim dla mnie w przyszłości stanie się ten rozpuszczony, wiecznie zirytowany chłopak, który miał być jedynie moim dodatkowym zarobkiem i kolejnym osiągnięciem w przestępczej karierze.

Las wydawał się jakiś dłuższy niż zwykle, ale to dlatego, że od prawie dwóch lat tu nie byłem. Gwiazdy witały na niebie swoim złowieszczym uśmiechem, co nie wróżyło nic dobrego. Jednak wtedy jeszcze nie byłem świadom, że...

-Witaj Namjoonie.

Okna samowolnie się rozchyliły, a samochód zatrzymał. Wciskałem gazu, jednak kompletnie nie reagował, będąc opanowany przez kogoś innego. Musiałem przyznać, że się tego nie spodziewałem i lekko mówiąc przeraziłem.

Postać przed moją maską, stojąca nieruchomo wzbudzała jeszcze większy respekt. Tym bardziej, że była to ta sama co zawsze.

-Czym mogę zaszczycić twoją obecność?

Zapytałem ze sztucznym, trochę cynicznym uśmiechem, zaciskając dłonie na obiciu fotela.

-To już kolejny i być może prawie ostatni etap, gry w której się znalazłeś.

-Gry?

Zmarszczyłem brwi w niezrozumieniu. Postać w czarnej szacie, która wlokła się po ziemi, falowała dzięki wiatrowi, a głosy ptaków niepokojąco dudniły w uszach.

-Twój ojciec chcąc dać waszej rodzinie należyty dobrobyt, posunął się do niedozwolonych czynów, w postaci zleceń pozbawienia ludzi życia. Były one tak częste, że ojciec żadko bywał w domu ze swoją rodziną. Matka nie była kompletnie świadoma, jak i trójka małych dzieci, w tym ty Namjoonie, co wyprawiał mężczyzna. Kiedy po piętnastu latach niewiedzy, twój ojciec ubarwiony cudzą, jak i własną krwią wrócił do domu i padł martwy przy progu... Przeraziłeś się. Miałeś siedemnaście lat. Dwóch mężczyzn wpadło do mieszkania i wyzabijało twoje rodzeństwo oraz chroniącą cię własną piersią matkę, którą tak kochałeś. Zdołałeś cudem uciec, wraz z najmłodszym bratem i obiecałeś, że pomścisz wszystkich tych, których straciłeś. Od tamtej pory stałeś się oschły i podły. Stworzyłeś swój własny świat przestępczy kontynuując dzieło twojego zmarłego ojca. Ale ktoś cię od tego odwiódł... Ale kto?

-Seokjin...

Wyszeptałem do siebie, a łzy bezradności i wszechobecnego bólu, wściekłości wypłynęły. Równie jak wszystkie męczące, już schowane dawno wspomnienia. Którym przez kilkanaście lat nie pozwoliłem do siebie docierać.

-Ja nigdy nie chciałem, nie chciałam cię od tego odsunąć. Przy mnie byłbyś sobą. Ale wybrałeś inną drogę. Zdradziłeś ojca i rodzinę, dla... Dla kogoś takiego?

Istota wyciągnęła z kieszeni peleryny wycięte zdjęcie Seokjina z gazety, z 2018 roku. Czyli jakieś pięć lat temu było ono wydane. Czasy porwania. Dokładnie jego początek.

-Skąd to wszystko wiesz?! Nikomu o tym nie wspominałem! Nikomu!

-Zastanów się Namjoonie... Czy aby na pewno NIKOMU.

W mgnieniu oka, postać zniknęła, a auto samo uruchomiło i zaczęło jechać do przodu. Szybko złapałem kierownicę, jednak nadal byłem zbyt roztrzęsiony i sparaliżowany. Przed sobą miałem widok krwawiącej skroni matki i starszego brata z ojcem, którzy leżeli bezwładnie na drewnianej podłodze. Ten wyraz podłych ludzi, którzy w pięć minut odebrali mi wszystko, całe moje życie, jak i młodość, dzieciństwo.

Nacisnąłem gaz, by jak najszybciej znaleźć się w bazie, gdzie najprawdopodobniej czekał na mnie Jimin. To wszystko na tyle mnie przytłaczało, że już nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Komu ufać.

Zbliżając się do upragnionego miejsca, zaparkowałem samochód i wysiadłem z niego pospiesznie. Od razu mnie zmroziło.

-J-Jimin?

Przełknąłem głośno ślinę na widok czarnej, niczym smoła czupryny gęstych włosów. Kolczyka w uszach, dolnej wardze i nosie, oraz dwóch tatuaży na odsłoniętych obojczykach przyjaciela. Opierał się o równie ciemny motor w skórzanej kurtce i białej koszulce. Spodnie opinały jego zgrabne uda, a dziury ukazywały fragmenty skóry.

-Cześć Nam. To co? Idziemy? Masz podobno do mnie jakąś sprawę.

-C-coś ty... Ze sobą zrobił?

-A co? Nie podoba ci się?

Zapytał unosząc jedną brew ku górze z dziwnym lekceważącym spojrzeniem.

-Wyglądasz... Inaczej. Kto cię do tego skłonił? Sam byś tego nie zrobił.

-Zgadnij.

Ułożyłem dłoń na skroni i pomalowałem ją, mając dość dzisiejszego dnia.

-Proszę cię, mam już potąd zagadek na głowie.

-Jinnie. To dzięki niemu tak wyglądam. Swego czasu, byłem u niego po poradę dotyczącą wyglądu. Musiałem zmienić nieco swój image. Po tym jak wjechał mi na ambicje.

-I powiedział ci, żebyś zrobił coś... Takiego?

Zmierzyłem go kilka razy nieprzychylnym wzrokiem. Coś nie chciało mi się wierzyć, że to właśnie Jin mu tak doradził. Przecież on sam nigdy nie dałby sobie zrobić tatuaża, a co dopiero przebić wargę, czy nos.

-Tak. Ale nie żałuję.

-Dobra, już mniejsza o to musisz mi pomóc.

Powiedziałem, otwierając zamek drzwi. Weszliśmy oboje do środka. Było ciemno jak w jaskini, więc na ślepo sięgnąłem do zasilacza prądu. Cały budynek się oświetlił, a my nie czekaliśmy dłużej, tylko ruszyliśmy w stronę gabinetu. Jimin dzielnie dążył tuż za mną. Jego chud był pełen niepoprawnego wigoru i pewności siebie. To kompletnie do niego nie pasowało. Coś było ewidentnie nie tak. Dlatego byłem cały czas bardzo czujny.

Pchnąłem drzwi miejsca, w którym niegdyś pełniałem swoją funkcję przywódcy i zasiadłem przy biurku, na wygodnym fotelu. Jimin również zasiadł na przeciwnym, uważnie mi się przyglądając.

-Dobra, zacznę od konkretów. Ostatnio dostałem zagadkę, którą muszę rozwiązać. Dzięki niej dowiem się, kto stoi za tym wszystkim, co w ostatnim czasie się dzieje.

-Pokaż to.

Wyrzucił zniecierpliwiony, na co wyciągnąłem świstek z wewnętrznej kieszeni. Położyłem ją z hukiem na blacie, na co aż Jimin się wzdrygnął.

Może jednak, coś z niego jeszcze zostało...

Przesunął skrawek papieru w swoją stronę, po czym zmróżył oczy. Widać było, że był bardzo skupiony. Wiedziałem, że chłopak ma łeb, i to dlatego po jego radę sięgnąłem.

Spojrzał na mnie nieopisanym wzrokiem, jakby współczucia, czy też żałości?

Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc.

-Zmartwię cię Nam. Ale sam musisz do tego dojść.

-Skoro wiesz, dlaczego mi nie powiesz?!

Uderzyłem pięścią w blat, na co mebel się zatrząsł w trwodze.

-Muszę to wiedzieć, słyszysz?! Muszę! Od tego zależy wszystko!

-Ależ uspokój się przyjacielu. Przecież już niebawem się dowiesz.

-O czym ty...

Wyciągnął z kieszeni spodni dziwny przedmiot, a już po chwili nacisnął przycisk, który sprawił iż wszędzie zgasły światła. Nastała wszechogarniająca ciemność, pochłaniającą każdy skrawek mojego poglądu.

-Jimin? To ty za tym wszystkim stałeś, tak? Uważałem cię za przyjaciela zdrajco!

Wywrzeszczałem wręcz, na cały budynek. Oddychałem głęboko i szybko, a dłonie niezmiernie mi się trzęsły. Nastała idealna cisza, przerywana stukotem czyichś obcasów. Nadal nie ruszałem się z miejsca, pozwalając już zrobić ze sobą wszystko. Wzdrygnąłem się, gdy po moim torsie, zaczęły błądzić czyjeś drobne, nieco chłodne dłonie.

-Witaj po raz kolejny dzisiaj Namjoonie.

Moje uszy owiał ciepły oddech i subtelny kobiecy głos. Serce w momencie zaprzestało pracy, a mój umysł plątał mi figle.

-Przecież, to niemożliwe.

Wyszeptałam do siebie, kiedy dziewczyna usiadła mi na kolanach i nadal dotykała zakrytego torsu. Każdy jej dotyk wypalał dziury na moim ciele. Był tak intensywny, a wszystko za sprawą braku widoczności.

-Tak długo czekałam na tę chwilę, a ona w końcu nadeszła. Jesteś mój Namjoonie, a ten cały Jin nie jest w stanie mi cię teraz odebrać.

-H-HiSoo...

-Tak, kochanie?

-HiSoo... Ale... Ale jak? Przecież ty... Ty nie żyjesz.

Samo wypowiedzenie tych słów, sprawiało mi trudność. Byłem kompletnie sparaliżowany i spięty. Praktycznie się nie ruszałem. Tylko czułem jak dziewczyna lgnie do mnie bardziej.

-Tak szybko zrezygnowałeś z odratowania mnie. To przykre, ale wyręczyła cię w tym reszta gangu. Wtedy kiedy ty, poszedłeś do NIEGO. Pomogli mi w całym tym planie idealnym. Tworzyłam go kilka lat i w końcu moje starania się przydały. Te kamery, przykre, raniące zdarzenia. Wszystko było za moją sprawą, a ty głupiutki nawet tego nie dostrzegałeś.

-Nie wierzę, że mogłaś posunąć się do takich kroków.

Czując jak, wsuwa dłoń w moje włosy, syknąłem samowolnie.

-A ja nie wierzę, że byłeś w stanie zamienić mnie na jakiegoś rozpuszczonego lalusia. Przecież to nie twoja liga. Nie jesteś gejem. Jesteś hetero, pamiętaj o tym. On cię nie kocha. Znalazł już sobie Kevina, on tylko cię wykorzystał, bawił. Ja nigdy bym tego nie zrobiła.

-Skończ!

Wykrzyczałem i zepchnąłem ją z całej siły z kolan, na co wszystkie światła na nowo się zaświeciły. Tego było już za wiele. Nikt nie ma prawa oczerniać mojej księżniczki, jak i wmawiać mi swoje racje. To co pierwsze zobaczyłem, to brunetka próbująca podnieść się z podłogi. Spojrzała na mnie z ukosa, a ja uniosłem się z siedzenia dumnie.

______________________________________

_ _ _ _ _&_ _ _ _ _

J i m i n&H i S o o
______________________________________

-To tak, to wygląda. W końcu się zgadza- Jimin&HiSoo. Nieźle się spisaliście muszę przyznać. Ale to za mało by mnie pokonać szmato.

Dziewczyna na to słowo, aż przełknęła głośno ślinę. Nachyliłem się nad nią z drwiącym uśmiechem i postawą wyższości.

-Gardzę tobą. Gardzę wami. Jesteś nieobliczalną suką i tak naprawdę, moje uczucia najwidoczniej wogóle nie istniały, bo dopiero przy Jinie, poznałem co to tak naprawdę jest miłość.

-Wypraszam sobie, tylko nie szmato. To ja byłam ci cały czas wierna. Robiłam wszystko dla naszej miłości, a ty tak po prostu zostawiłeś mnie za sobą. Chcę się zemścić za te wszystkie lata ignorowania i patrzenia, na wasz chory związek! Nie dopuszczę do tego! Nie dopuszczę!

-To ty jesteś chora.

Zaśmiałem się, odwracając ją tyłem do siebie, przyciskając do ciała i dusząc zgiętą ręką.

-Nikt nie będzie szantażował mojej rodziny... Nawet ty. Byłaś dla mnie ważna, ale to minęło i niestety nie wróci.

-J-jeszcze z-zobaczysz N-Namjoon, d-do czego j-jestem zdolna. P-pożałujesz swojego wyboru.

-Nie sądzę skarbie.

Dziewczyna z ledwością nabierała powietrza, jednak nie było mi jej szkoda. To ona stała za tymi wszystkimi krzywdami, jakie nas spotkały. Teraz wszystko logicznie się układało. Ten natłok złych wydarzeń, porywania Jinniego, gwałcenia, podłożenia mi ojca Jina. Wszystko to, było za sprawą jednej drobnej dziewczyny.

-Mimo wszystko, to zdumiewające. Mam ochotę wykręcić ci właśnie kark. Ale czy powinienem to zrobić? Może ukrucić ci męki?

HiSoo zaciskała mocno palce na moim przedramieniu, domagając się powietrza, jednak nie dawałem tak łatwo za wygraną. Po może dwudziestu sekundach, kiedy widziałem, że brunetka powoli odlatuje puściłem ją, na co rzuciła się na ziemię i zaniosła straszliwym kaszlem. Zaśmiałem się zadowolony, ona tylko drżąc spojrzała mi w oczy.

-Gdzie jest Jimin.

-N-nie w-wiem.

-Ahh... Doprawdy?

Przykucnąłem tuż przy niej i chwyciłem agresywnie podbródek.

-I tak za chwilę zadzwonię na policję, a ty grzecznie na nią poczekasz. Jiminek też daleko nie ucieknie. Więc powiedz mi to teraz, to zaoszczędzisz mi trochę czasu.

-Kocham cię, więc ci powiem.

Wywróciłem tylko oczami.

-Miał jechać do Jina.

-Po co?

Dziewczyna uniosła kąciki ust, w triumfalnym geście, na co od razu zrozumiałem przekaz. Zacisnąłem pięści, na wyobrażenie tonącego w rozlewie krwi Jina i dzieciaków.

-Ty suko.

Wysyczałem przez zęby.

-Też się cieszę, że się spotkaliśmy kochanie.

Nachyliła się po czym złączyła nasze usta, na co nie wahałem się jej uderzyć z liścia w twarz. Mimo wszystko nadal się uśmiechała.

-Chyba faktycznie masz nierówno pod sufitem.

Przywiązałem ją jeszcze szybko do filaru, by nie zdołała się stąd ruszyć. Wyszedłem w końcu zdenerwowanym krokiem z budynku i skierowałem w stronę samochodu.

-Zabiję skurwysyna...

***

Jak myślicie, dlaczego Jimin chciał połączyć Jina i Namjoona?

Czyżby to wszystko było wcześniej zaplanowane?

Kto tutaj tak naprawdę jest złym charakterem?

Coraz bliżej końca 😋


Continuă lectura

O să-ți placă și

7.2K 287 30
Czy pracując w głównej koreańskiej mafii można mieć serce dla kogokolwiek? Zapewne nie. No chyba, że na swojej drodze spotka się niepowtarzalny, rudy...
62.8K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
23.9K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
19.7K 1K 12
Jimin kocha Yoongiego, a Yoongi szaleje za Jiminem.... Początek: 22.03.2019 Koniec: 23.05.2019