Prince of darkness «~NAMJIN~»

By julciaxis1

144K 11.8K 9.5K

|zakończone| •Jestem synem współzałożyciela ogromnej korporacji. Nie wiem jakim cudem jestem tu, gdzie teraz... More

PROLOG (0)
PROLOG
#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
#13 PRAWDZIWY
#14
#15
UWAGA!
#16
#17
#18
#19
#20
#21
DZIĘKUJĘ!
#22
#23
#24
#25
#26
BARDZO WAŻNE!
#27
#28
WAŻNE
#30
#31
#32
#33
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46 cz.I
?¿
CZĘŚĆ II- PROLOG
#1 cz.II
#2 cz.II
#3 cz.II
#4 cz.II
SPRAWA ŻYCIA I ŚMIERCI
#5 cz.II
#6 cz.II
#7 cz.II
#8 cz.II
#9 cz.II
#10 cz.II
#11 cz.II
#12 cz.II
#13 cz.II
#14 cz.II
#15 cz.II ?¿
#16 cz.II
#17
#18 cz.II
#19 cz.II
#20 cz.II
JUŻ JEST!
#21 cz.II
#22 cz.II
#23 cz.II
! WYJAŚNIENIE!

#29

2.1K 171 194
By julciaxis1

~Seokjin~

Wtulałem się w unoszący się tors blondyna, który bawił się kosmykami moich ciemnych, zadbanych włosów. Jeździłem kciukiem po jego koszuli tworząc rozmaite wzory, które mięły jedwabny, przyjemny w dotyku materiał.

-Jinnie?

-Tak?

Uniosłem delikatnie twarz ku górze, napotykając iskrzące miłością spojrzenie.

Dawno nikt tak na mnie nie patrzył. Chyba, że Namjoon kiedy... dość Jin! Namjoon, to przeszłość.

-Dlaczego nigdy nie powiedziałeś mi, o tym że jest ci ciężko? Pomógłbym ci i poświęcałbym tobie jeszcze więcej czasu.

-Hmm...

Wymruczałem pocierając noskiem o śliski materiał.

-Nie chciałem cię niepokoić.

Wyszeptałem przymykając powieki i sunąc smukłymi palcami ku widocznym, podkreślonym obojczykom przez rozpięte dwa guziki.

-Jinnie... po to tu jestem, tak? Twoje problemy, to również moje problemy.

Uniosłem się na łokciach i spojrzałem w jego błękitne, mieniące się tęczówki. Kevin był niezaprzeczalnie przystojny. Pozwoliłbym sobie porównać go nawet do siebie.

-Kevin... czym ja sobie na ciebie zasłużyłem?

Przysunąłem się trochę wyżej, mając jego twarz przed sobą. Uśmiechnąłem się czule przypatrując jego rysom i w końcu złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Podkurczyłem nogi będąc na klęczkach, jedną ręką podpierając się oparcia kanapy. Drugą zaś miałem obok głowy blondyna. Nawet na chwilę się od siebie nie odrywaliśmy. Pragnąłem jego bliskości. I nie tylko jego. Blondyn ułożył swoje dłonie na moich pośladkach, masując je zmysłowo. Mruknąłem w odpowiedzi, jeszcze bardziej pogłębiając pieszczotę. Powoli rozpinałem męczące i frustrujące mnie guziki. Jednak chłopak przytrzymał moje nadgarstki. Popatrzyłem na niego niezrozumiale.

-Kochanie, muszę iść do agencji. Mają dla mnie jakiś projekt. Podobno bardzo opłacalny.

-To znaczy, że... zostawisz swoją księżniczkę samą, a już się napaliła?

Zmarszczyłem brwi podnosząc się powoli z mebla, tym samym uwalniając przystojnego modela.

-Przepraszam.

Podszedłem do okna i oparłem o parapet. Przez chwilę obserwowałem biegnących ludzi i małe dzieci siedzące pod drzewem wiśni.

-Jinnie...

Blondasek przysunął się do leżącego obok, na niebieskim kocyku czarnowłosego z ogromnym uśmiechem zdobiącym jego drobną twarzyczkę. Nachylił się nad dzieciakiem i położył swój mały paluszek na powiece mniejszego chłopca. Uniósł ją szybko, aż ukazało mu się oczko przyjaciela.

-Co?!

Zapytał oburzony ciemno włosy podnosząc się do siadu.

-Kochasz mnie?

Jasne kosmyki włosków opadały na jego nabierające z każdym dniem intensywniejszego koloru oczka. Mały Seokjin tylko westchnął i zaczesał swoimi paluszkami przeszkadzające złociste niteczki.

-Głupek. Oczywiście, że tak.

Mruknął dzieciak, znów kładąc się na kocyku. Jednak Kevin nie dawał za wygraną i znów zaczął szturchać, tracącego cierpliwość chłopca.

-Ale jak kochasz?

-Jak braciszka.

Mruknął nawet nie otwierając oczu. Nie mógł zobaczyć w tamtej chwili kręcącej się łezki blondynka, którego te dwa słowa bardzo zabolały.

Poczułem dłonie oplecione na mojej talii i podpartą na moim ramieniu brodę wysokiego mężczyzny.

-Jinnie... kocham cię.

Wyszeptał mi do ucha i ucałował jego płatek. Spuściłem wzrok na marmurowy parapet.

-Mnie nie da się nie kochać.

Zauważyłem, starając się trochę rozluźnić tą rozmowę, co w rezultacie się udało. Chłopak zaśmiał się, po czym ucałował mój kark.

-Z tym się zgodzę.

W głowie widziałem ten jego uroczy uśmiech. W końcu puścił mnie i podszedł do lustra zapinając przeze mnie odpięte guziki.

-Kiedy wrócisz?

Zapytałem opierając się o ramę drzwi.

-Postaram się wieczorem być. Ewentualnie jeśli się nie wyrobię, to nie czekaj z kolacją. Moja mama chciała, abym został u niej na noc. Powiedziała mi, że tęskni.

Widząc jego typowy uśmiech troski i szczęścia w jednym nie miałem przeciwwskazań. Zależało mi na jego szczęściu. Dla niego rodzina jest niezwykle ważna.

-Nie tęsknij za bardzo.

Podszedł do mnie powolnym krokiem i przyciągnął do krótkiego buziaka.

-W razie jakby coś się działo, to dzwoń. Od razu się tu zjawię.

-Wątpisz we mnie? Umiem o siebie zadbać!

Wyrzuciłem oburzony. Odwróciłem wzrok od blondyna.

-Ja? Skądże.

Zaśmiał się po czym cmoknął moje czoło. W końcu wyszedł z mieszkania, a ja przez chwilę stałem patrząc na białe drzwi.

~Namjoon~

Siedziałem za kierownicą z założonymi na nosie okularami w zaparkowanym samochodzie. Obserwowałem całe osiedle uważnie, by zidentyfikować, obiekt zwany Kevin. Nie mogłem dłużej czekać na spotkanie z moim Seokjinem. Przez jego nieobecność kompletnie zwariowałem i jak psychopata śledzę okolice jego domu.

Musiałem przyznać, że świadomość tego, iż ten blondyn dotyka Jina, mi się nie uśmiechała. Bo chciałem być teraz na jego miejscu. Dotknąć tej gładkiej skóry. Posmakować jego słodkich ust. W końcu z zamyśleń wyrwała mnie sylwetka wysokiego mężczyzny o blond przydługich włosach. To zdecydowanie był ten cały Kevin. Sam musiałem przyznać, że urodą nie grzeszył. Na moje nieszczęście pasowali do siebie.

Uchyliłem delikatnie okno, po czym blondyn przystanął i spojrzał do góry. Sam przekierowałem tam wzrok. To co ujrzałem, to Jin wychylający się przez okno i machający w stronę chłopaka.

-Widzimy się jutro! Kocham cię!

-Ja ciebie też.

Na słowa wykrzyczane wręcz przez cienowłosego, coś we mnie zawrzało. Nie wiedziałem do końca co się ze mną takiego dzieje, ale chciałem odebrać mu mojego Seokjina. Gdy Kevin wsiadł do limuzyny i odjechał, założyłem maskę i poprawiłem jeszcze tylko włosy. Po chwili wysiadłem z samochodu, zamykając go na klucz. Ruszyłem pewnym krokiem, przebiegając pospiesznie przez ulicę kiedy nic nie jechało i wbiegnąłem wręcz na posesję państwa Kim. Powolnym, dostojnym krokiem podszedłem do dużych, nowoczesnych drzwi. Zapukałem kilkakrotnie w drewnianą płytę oczekując otworzenia mi ich. Po dwóch minutach drzwi zostały otworzone, a oczy Jinniego zaświeciły na mój widok.

-Nam...

Nie dokończył, gdyż nie czekając na jego zgodę wpiłem się w jego usta, ściskając jego boki lekko. Seokjin chyba niezbyt rozumiał co się dzieje, bo nawet nie prostestował. Popychałem go do środka nawet się nie odrywając. Kopnąłem tylko drzwi, aż się zamknęły. Przekierowałem nas do kuchni i pilnowałem, przy okazji by Seokjin nie zrobił sobie krzywdy uderzając o coś. Kiedy w końcu przetransportowałem nas do kuchni, przyparłem ciemnowłosego do blatu. Chłopak zarzucił ręce na moją szyję i przybliżył się jeszcze bardziej, co niezmiernie mnie cieszyło.

Tęsknił...

Trwaliśmy w tej pieszczocie, jeszcze dłuższą chwilę, po czym odsunąłem twarz od tej jego. Wpatrywałem się w jego oszołomioną twarz.

-Co ty tu robisz?

-Musiałem cię zobaczyć.

Wyszeptałem powoli przybliżając swe usta do jego szyi tak, aby upewnić się czy mam pozwolenie. Jin odchylił głowę w bok, co zdecydowanie ułatwiło mi sprawę.

-T-tęskniłem... Moni...

Wydukał poddając się przyjemności pieszczoty. Uśmiechnąłem się w duchu. Wędrowałem ustami po jego nagiej skórze, aż powtórnie dotarłem do ust księżniczki.

-Jesteś mój, rozumiesz?

Wyszeptałem znów sunąc wargami po jego delikatnej skórze.

-Nie jestem niczyją własnością!

No i cały czar prysł.

Chłopak w momencie zmienił swoje nastawienie i odsunął ode mnie. Patrzył na mnie z wyrzutem, a ja właśnie uderzałem głową o stół w myślach.

-Jestem tego świadom Jinnie.

-Tak serio, to po co przylazłeś?

Zapytał ostro, a mnie aż ciarki przeszły. Nie chciałem go denerwować, ale oczywiście wyszło jak zawsze.

-Nie mogłem funkcjonować normalnie, bez ciebie u boku. Chciałem cię w końcu zobaczyć. Musiałem.

Powoli, małymi kroczkami sunąłem do niego, na co o dziwo się chyba zgodził. Jednak nadal był ofuczany i nie patrzył na mnie odwracając wzrok.

-Ty bardzo dobrze wiesz, że nigdy bym cię nie traktował jak zabawkę.

Przez moment napotkałem jego wzrok, po czym znów zniknął za tymi czarnymi kosmykami.

-Wiem.

Mruknął bardziej do siebie i już wiedziałem, że jego złość powoli ulatuje. Dłońmi trzymanymi na dołu kręgosłupa chłopaka, przysunąłem go bliżej siebie tak, że jego smukłe, długie ręce spoczęły na moim torsie.

-Czy księciunio chciałby spędzić ze mną trochę czasu?

Zapytałem z lekkim uśmiechem nie odrywając od niego wzroku, choćby na chwilę. Był piękny, cały. Jak i wizualnie, tak i wewnątrz.

-Nie wiem, czy jesteś godny mojego towarzystwa.

Zauważył, chyba dając znak, który miał dać mi do zrozumienia, że zaraz będzie miała miejsce bardzo interesująca gra słów.

-Wasza nieugiętość. Nikt nie jest tego godzien. Patrzeć na twoją, wręcz nielegalną z idealności urodę. Słuchać tego anielskiego, złotego wręcz głosu. Jednak mam nadzieję.

Seokjin odsunął się ode mnie i powolnym krokiem stąpał po pomieszczeniu, przesuwając dłońmi po szafkach, aż zatrzymał się na lusterku.

-Tu akurat muszę przyznać panu rację.

Powiedział tym pociągającym tonem, dotykając swojej gładkiej twarzy, przyglądając się sobie przy tym. Na ten widok, moje serce biło jeszcze szybciej niż zwykle. Jednak nie chciałem tego zepsuć. Podszedłem do niego i stanąłem za nim. Przyglądałem się mu od stóp do głów i zdążyłem zauważyć w zwierciadle jego powstrzymywany uśmiech.

-Nie da się wyrazić pańskiej idealności, panie Kim.

Odwrócił się do mnie przodem z pół przymkniętymi powiekami i rozchylonymi ustami.

On to robi specjalnie.

Nagle chwycił mój krawat i pociągnął, aż nasze twarze dzieliło jedynie kilka centymetrów. Ze skupieniem lustrował całą moją twarz, a ja zatrzymałem się na jego pełnych ustach.

-Muszę przyznać, że pan też jest niczego osobie.

Zaczesał moje włosy do tyłu i oblizał swoje słodkie wargi. Już się nachylałem, by je złączyć z tymi moimi.

-Jednak...

Znów oddalił się o cztery kroki, a ja zacisnąłem powieki i pięść.

Perfidnie sprawdza moją cierpliwość.

Normalnie, jakby był to ktoś inny, bez wahania dostałby kulką w łeb, jednak to Seokjin któremu nie potrafiłbym wyrządzić choćby najmniejszej krzywdy.

-Nie mogę spotykać się z poddanymi. Jedynie książę Kevin jest godzien mnie dotknąć.

No dobra. Teraz to przegiął.

Podszedłem do niego zdenerwowanym krokiem, na co uśmiechnął się cwanie. Pchnąłem nim o ścianę i postawiłem obie ręce po obu stronach jego głowy. Teraz na jego twarzy widniał tylko wystraszony i zszokowany wyraz. W tym momencie byłem wściekły, nie tylko na niego, ale i na tego zasranego blondaska. Jednak najbardziej na Seokjina.

-N-Nam?

Zapytał drżącym głosem, a jego nogi zaczęły się trząść co zdążyłem zauważyć. Jednak nie mogłem się opanować.

-Myślisz, że możesz tak po prostu, bezkarnie bawić się moimi uczuciami?!

Wyrzuciłem niewytrzymując, na co Jin odwrócił wzrok nie patrząc na mnie.

-N-Na-Nam...

-Kurwa! Staram się jak pierdolony idiota. Pozwoliłem ci wrócić do domu. Nie wziąłem żadnych pieprzonych pieniędzy. A ty nadal... ugh!

Uderzyłem z całej siły w scianę. Jin zmróżył oczy i zjechał po ścianie kuląc się w sobie.

-P-proszę... nie krzycz.

Wyszeptał chowając twarz w kolanach. Podejrzewałem, że teraz płacze. Jednak musiałem dać mu nauczkę.

-Nie krzyczeć? Ja? Mam powody do krzyku!

Przykucnąłem zaciskając pięść.

-P-pro-proszę... nie krzywdź... mnie...

Po usłyszeniu tego łkającego, wystraszonego głosiku, czułem się tak, jakby ktoś wylał wiadro z lodowatą wodą na moją głowę. Dopiero w tedy zrozumiałem, co zrobiłem. I jak bezmyślny jestem.

-Jezu... Jinnie... przepraszam.

Wyciągnąłem dłoń w stronę jego policzka, jednak odsunął się w bok, jakby mój dotyk był z ognia.

-Kochanie... nie chciałem tak na ciebie nakrzyczeć. Po prostu...

-Wyjdź.

Wyszeptał pociągając nosem, jeszcze bardziej się kuląc.

-Jinnie, proszę cię nie zamykaj się w sobie.

-W-wyjdź.

-Ale...

Uniósł na mnie zapłakany wzrok, a to co zauważyłem kompletnie mnie przeraziło. Z jego nosa spływały, wręcz strumienie bordowej krwi. Chłopak podstawił dłoń pod brodę, a krew nadal spływała kapiąc na nią.

-Boże Jin!

Ciemnowłosemu przymykały się oczy, a ja szybko podparłem go by nie poleciał na podłogę.

-Wyjdź... pr-proszę...

-Kochanie, poczekaj chwilkę.

Ułożyłem go tak by nic się mu nie stało. W końcu pobiegłem szybko do łazienki i namoczyłem lodowatą wodą najbliższy ręcznik. Z prędkością światła znalazłem się przy w pół przytomnym ciemnowłosym. Przyłożyłem mokry materiał, do miejsca krwotoku, a Jin położył dłoń na moim nadgarstku. Popatrzyłem na niego spanikowany. Kompletnie nie wiedziałem co robić.

-A-atak... spokojnie.

Wyszeptał, a to wcale, a wcale mnie nie uspokoiło.

-Jinnie, proszę cię powiedz, co mam robić.

Wybłagałem na co pokręcił głową. Przez moment zalewała mnie krew od środka.

-Jin...

-Nie chce... was ranić.

Wydukał, a ręcznik stawał się jeszcze bardziej zabarwiony.

-Jin! Proszę powiedz, gdzie są leki! Błagam!

Przytrzymałem jego barki i patrzyłem na jego blednącą twarz.

-Jeśli nas zostawisz, jeszcze bardziej nas zranisz.

Przez chwilę wpatrywał się we mnie, po czym uniósł drżącą dłoń i pogładził mój policzek. Jednak, po tym wskazał palcem na kredens, do którego podbiegłem i otworzyłem bez wahania. To co zobaczyłem zaniepokoiło mnie jeszcze bardziej. Całe dwie półki leków, a wszystkie podpisane były Seokjin. Przeraziłem się widząc ten napis na prawie każdym opakowaniu, który przewinął się przez moje ręce.

Jak jego rodzice mogli nie wiedzieć o jego stanie zdrowotnym? Miałem wrażenie, że skupili się bardziej na Jeongguku, a Jin trafił na poboczny plan.

Po nerwowych poszukiwaniach, znalazłem odpowiednie tabletki i przeczytałem na ulotce, by podać mu dwie, jeśli nastąpił krwotok. Przygotowałem do szklanki letniej wody i przybiegłem ze wszystkim do ledwo reagującego ciemnowłosego. Pomogłem mu nabrać wody, by połknął leki. Miałem nadzieję, że to pomoże. Teraz miałem wyrzuty sumienia, że przeze mnie może umrzeć. Nie chciałem sobie tego wyobrażać. Dopiero teraz zrozumiałem jak Kevin musiał dobrze się nim opiekować. On zastępował mu zajętą swoimi mało ważnymi sprawami rodzinę.

Jestem taki głupi...

Po około pół godzinie krwotok ustał, a Seokjin ułożył głowę na moim ramieniu zasypiając. Był wymęczony i osłabiony, czemu wogóle się nie dziwiłem. Spał jak zabity, więc spokojnie mogłem podnieść go na ręce i przenieść do podejrzewałem, że sypialni. Ułożyłem go wygodnie, przykrywając ciepłą kołdrą. Ja sam położyłem się po drugiej stronie dwuosobowego łóżka i oplotłem jego ciało moimi silnymi ramionami.

Przez dobrą godzinę, analizowałem to wszystko. To co do tej pory się wydarzyło. Od porwania Seokjina, aż po teraźniejszą sytuację. Poznałem go prawie pięć miesięcy temu, a już całkowicie przejął moje serce na jego własność, nawet nie będąc tego świadom.

Ucałowałem delikatnie jego ramię i przypomniałem sobie, pierwszy atak jaki dostał, w mojej obecności. W tedy jeszcze nie byłem tak bardzo świadom swoich uczuć do starszego. Teraz odczuwałem smutek i niepokój jeszcze intensywniej. Nachyliłem się składając na jego policzku pocałunek, po czym wyszeptałem mu do ucha.

-Kocham cię, dlatego będę sią tobą zajmować. Nawet jeśli musiałbym na odległość.

-Dziękuję.

Wychrypiał swoim głosikiem i przysunął się jeszcze bliżej mnie, bym spokojnie mógł wchłonąć jak najwięcej jego ciepła. Pragnąłem by w moich ramionach zawsze czuł się bezpiecznie. Obrócił się do mnie przodem, po czym wpatrywał się w moje oczy, jakby doszukując się odpowiedzi, na tylko jemu znane pytanie. Dotykał palcem mojej twarz, sunąc za nim wzrokiem.

-Nam... dziękuję, że mnie pokochałeś.

Oplotłem jego ciałko szczelnie i ucałowałem czubek głowy. Łza wzruszenia zakręciła mi się w oku.

-A ja za to, że dałeś mi taką możliwość.

Seokjin uśmiechnął się na te słowa po czym zasnął na dobre.

-Uroczy.

Zaśmiałem się zdumiony, po czym sam zasnąłem, w towarzystwie jego cichego, stonowanego oddechu.

***

Mam wrażenie, że zepsułam...

No nie wiem 😐

Kochani moi nie wiem ile jeszcze rozdziałów będzie. Wydaje mi się, że jeszcze trochę i będziemy zbliżać się do końca 😢

Mam nadzieję, że mimo wszystko rozdział się podobał 😊💜

W końcu Namjiny powróciły po dość długiej przerwie 😂

Continue Reading

You'll Also Like

42.9K 2.3K 85
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...
5.8K 360 22
Jak wiele w życiu jednego z najlepszych aspirantów komisariatu piątego może zmienić powrót mordercy z przeszłości i młody chłopak znajdujący się na j...
8.1M 262K 45
Gdy dwoje największych wrogów w szkole postanawia udawać parę. Tak, dramat murowany. ____________ © Pizgacz, 2016/2017; first version "Girls Love Ba...
919K 101K 124
Wiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystk...