Prince of darkness «~NAMJIN~»

julciaxis1 द्वारा

143K 11.8K 9.6K

|zakończone| •Jestem synem współzałożyciela ogromnej korporacji. Nie wiem jakim cudem jestem tu, gdzie teraz... अधिक

PROLOG (0)
PROLOG
#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
#13 PRAWDZIWY
#15
UWAGA!
#16
#17
#18
#19
#20
#21
DZIĘKUJĘ!
#22
#23
#24
#25
#26
BARDZO WAŻNE!
#27
#28
#29
WAŻNE
#30
#31
#32
#33
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46 cz.I
?¿
CZĘŚĆ II- PROLOG
#1 cz.II
#2 cz.II
#3 cz.II
#4 cz.II
SPRAWA ŻYCIA I ŚMIERCI
#5 cz.II
#6 cz.II
#7 cz.II
#8 cz.II
#9 cz.II
#10 cz.II
#11 cz.II
#12 cz.II
#13 cz.II
#14 cz.II
#15 cz.II ?¿
#16 cz.II
#17
#18 cz.II
#19 cz.II
#20 cz.II
JUŻ JEST!
#21 cz.II
#22 cz.II
#23 cz.II
! WYJAŚNIENIE!

#14

2.4K 217 172
julciaxis1 द्वारा

-W takim razie powiem tylko, że wiem gdzie jest twój kochany Kevin.

I w tamtym momencie zamarłem w bezruchu, a serce na sam dźwięk jego imienia dostało palpitacji. Przez chwilę zachwiałem się na własnych nogach i pospiesznie podparłem jednej ze ścian.

-Kevin... gdzie on jest?!

Wykrzyczałem ciężko oddychając. Akahiko zaśmiał się tylko spoglądając na mnie z góry.

-Gdybyś wybrał mnie słońce, to byś się dowiedział już dawno.

Powiedział z cwanym uśmiechem.

-Błagam... powiedz tylko, że jest bezpieczny.

-Bezpieczny pod ziemią już na pewno jest.

Przez moment nie dochodziło do mnie, to co właśnie powiedział.

-Nie... to nie może być prawda.

Upadłem bezsilnie na zimną podłogę.

-Kłamiesz! On żyje! Na pewno żyje!

Wykrzyczałem ze łzami w oczach. Nie mogłem uwierzyć w jego słowa. On był dla mnie najważniejszy. Moja pierwsza i ostatnia miłość życia. W momencie wszystkie nasze wspólne chwile przewinęły mi się przed oczami.

-Podziękuj szefowi. Nie wspomniał ci?

Bardzo dobrze można było usłyszeć dźwięk pękania mego serca.

-Nie mów... nie chcę tego słuchać...

Wyszeptałem chowając twarz w rękawie bluzy, która stawała się coraz to bardziej mokra.

-On sam go zabił. I to stosunkowo niedawno. Muszę powiedzieć, że dawno nie widziałem go z taką satysfakcją wymalowaną na twarzy.

-Przestań!

Skuliłem się w sobie i bujałem w przód i w tył by się uspokoić. Chciałem zniknąć, zapomnieć o tym czego właśnie się dowiedziałem. O tym, że to tak na prawdę wina Namjoona.

-Jin?

Akurat ten sam człowiek wychylił się przez drzwi.

-Akahiko, co mu się stało?

-Nie wiem, po prostu rozmawialiśmy i nagle wpadł w histerię.

Namjoon przeszył wzrokiem białowłosego i podszedł do mnie.

-Jin, co się stało.

Zapytał ze zmartwieniem nachylając się.

-To wszystko przez ciebie!

Wyrzuciłem wstając.

-Yyy... co?

-To ty go zabiłeś!

Namjoon cofał się z każdą chwilą, a ja dźgałem go palcem wskazującym w klatkę piersiową.

-Jin, o czym ty mówisz?

-Chwilę temu na prawdę myślałem, że może jesteś jeszcze dobrym człowiekiem. Tymczasem cały czas mnie okłamywałeś.

Zatroskany położył dłonie na moich barkach. Od razu je odepchnąłem.

-Nie dotykaj mnie! Rozumiesz?! Zabiłeś go... zabiłeś...

Wyszeptałem trzęsąc się, a nogi miałem w tamtym momencie jak z waty.

-Kogo? Nie wiem o czym mówisz, ale ja nie skrzywdziłbym nikogo na kim ci zależy.

-Ty nie masz za grosz serca.

Wyszeptałem z zaciśniętymi pięściami. Białowłosy obserwował całą zaistniałą sytuację z boku.

-Ale ja...

-Już na prawdę myślałem, że mogę ci zaufać. Teraz nie mogę uwierzyć w to jak bardzo głupi byłem.

Powiedziałem na koniec i zmarnowany poszedłem do jednego z pokoi chwiejnym krokiem.

~Namjoon~

Mogłem tylko patrzeć jak ciemnowłosy odchodzi. Przeniosłem nienawistny wzrok na cwaniacko uśmiechniętego Akahiko. Podszedłem do niego wściekłym krokiem i wbiłem wzrok w jego wkurzająco zadowolą gębę.

-Coś ty mu nagadał?!

Chwyciłem jego kołnierz i uniosłem do góry. Zagryzłem zęby.

-Powiedzmy... że... uśmierciłeś jego chłopaka.

Jeszcze mocniej ścisnąłem materiał jego koszulki. Miałem ochotę go w tym momencie udusić na miejscu.

-Ty cholerny skurwysynie.

Wysyczałem popychając nim o ścianę.  Biały z dużą siłą uderzył o nią, jednak nadal się uśmiechał.

-Jin już nigdy nie zobaczy w tobie kogoś więcej niż tylko bezdusznego potwora.

-Zabiję cię, przysięgam. Spalisz się w ogniach piekielnych i będziesz błagać o litość. Uważałem cię za przyjaciela!

Z całej siły uderzyłem go w brzuch, a następnie w szczękę. Zwinął się z bólu, jednak podniósł się i sam zadał mi cios, na który nie zdążyłem zareagować. Zaczęliśmy się szarpać, stepując nogami w jedną i drugą stronę.

-Jin będzie mój. Obserwowałem go już od dawna zanim tu trafił. Wiem o nim więcej niż ty.

Wyrzucił, a ja przerzuciłem go przez lewe ramię, aż uderzył o ziemię.

-Po moim trupie cholerny psychopato.

Wysyczałem opornie oddychając.

-Nikomu go nie oddam chuju.

Rzuciłem, do ledwo żywego białowłosego, który nie mógł się podnieść.

-Zobaczymy. Kevin jak na razie ma przewagę. I to dużą, więc nie liczyłbym na, to by go tak po prostu zostawił i wybrał człowieka, który za jego życie chce dostać pieniądze.

Podszedłem ostatni raz i kopnąłem go w brzuch. Patrzyłem na niego z bijącą pogardą, by pokazać kto tu rządzi. Zostawiłem go w końcu i poszedłem w stronę pokoju, w którym Jin zawsze przesypiał. Zapukałem do drzwi.

-Jinnie... porozmawiajmy.

Wyszeptałem opierając głowę o zimną płytę.

-Jin... błagam.

Przymknąłem powieki. Nadal nie usłyszałem odpowiedzi. Nawet nie słyszałem jego szlochu, czy też cichego łkania.

-Proszę... to wszystko, to nie prawda.

Przyłożyłem ucho do powłoki i przysłuchiwałem uważnie.

Cisza.

-Jin?

Sięgnąłem po klamkę i starałem się otworzyć, jednak drzwi były zamknięte na klucz.

-Jin! Proszę cię otwórz!

Nerwowo pukałem w metalową powłokę, wręcz waliłem.

-Zaczynam się martwić!

Odsunąłem się od drzwi i wziąłem rozbieg. Wystarczyło jedno mocne kopnięcie, by drzwi wypadły z zawiasów. Wszedłem w głąb pomieszczenia i rozglądnąłem dookoła. To co zastałem, to jedynie otwarte na oścież okno.

-Uciekł...

Szepnąłem sam do siebie, po czym od razu ruszyłem, aby zwołać resztę. Wszyscy migiem przybiegli, dyskutując między sobą, o tym po co ich zwołałem.

-Jin zniknął.

-Co? Jak to zniknął.

-Uciekł. Musimy go znaleźć. Dwie osoby muszą zostać i pilnować Akahiko.

-Po co?

-Dopuścił się zdrady i powinien dostać należytą karę.

W tym samym  momencie Misaki pisnął cicho, zaskoczony zasłaniając twarz rączką. Wiedziałem, że od dawna kochał się w starszym.

-Ja z nim zostanę.

Zgłosił się mały, jednak pokręciłem głową.

-Nie bo on cie zakręci wokół palca. Zostaje Minhan i Seokjoon.

Skinęli tylko głowami.

-Reszta się rozdziela.

Jak na zawołanie wszyscy ruszyli w swoją stronę.

-Muszę to wszystko naprawić.

~Seokjin~

Biegłem przez gęsty las, a łzy spadały stykając się z zieloną, mokrą przez rosę trawą. Chciałem być jak najdalej od tego miejsca, ludzi, a przede wszystkim Namjoona. Biegłem na prawdę ile sił w nogach. Modliłem się by tylko starczyło mi sił, by dotrzeć do centrum miasta.

Blondyn oplótł mnie ramionami, a ja nadal spałem wtulony w pościel.

-Kochanie... wstawaj.

Wyszeptał mi do ucha, przygryzając jego płatek.

-Zamknij się...

Mruknąłem nie otwierając nadal oczu.

-Chcę spać.

-A ja chcę cię poczuć, bardzo blisko siebie.

Jeszcze bardziej mnie do siebie przytulił i składał drobne pocałunki na mojej delikatnej, wrażliwej, gładkiej szyi. Wędrował wzdłuż niej, a ja starałem się to zignorować, jednak było na prawdę ciężko. Sunął tak po niej, aż odnalazł moje usta i zaczął całować namiętnie. Ułożyłem dłonie na jego policzkach i położyłem się w końcu na plecach. Niebieskooki rozszerzył nogi po moich bokach i nachylał kładąc ręce po obu stronach mojej głowy.

-Kevin...

Patrzył na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami, a mi w tamtym momencie pękało serce.

-Kocham cię Jin. Zapamiętaj to proszę.

-Kevin ja...

-Ciii...

Przeniósł moją dłoń z policzka na jego serce. Biło w zastraszającym tempie.

-To ty sprawiasz, że chce mi się żyć.

-Ja... tak bardzo cię przepraszam... ale... nie możemy się już spotykać.

Ledwo przeszło mi to przez gardło. Przez pierwsze chwile nie docierały do niego moje słowa. Długo w tedy dyskutowaliśmy, co z tym wszystkim zrobimy. I w ten sposób przystaliśmy na układ, o którym wspominałem na samym początku.

Nie mogłem się uspokoić. Obraz mi się rozmazywał i w sumie nie do końca wiedziałem, w którą stronę biec. Przystanąłem przez moment i zacząłem rozglądać we wszystkie strony. Tylko i wyłącznie drzewa i nic poza tym. Przez chwilę, aż zawróciło mi się w głowie ze zmęczenia.

To wszystko tak bardzo boli... miałeś być silny Jin...

-Dlaczego... dlaczego to mi zawsze muszą przytrafiać się takie rzeczy.

Usiadłem bezwładnie na jakimś kamieniu. Miałem już gdzieś, czy jest mokro, albo brudno. Miałem już po prostu dość.

Moje życie jest w tym momencie bez sensu. Czy to się już nazywa upadek? Bo tak właśnie się czuję.

-Jin!

Usłyszałem rozchodzące się wołanie, a ja od razu zerwałem się z miejsca, choć na prawdę nie miałem siły. Widziałem ich zbliżające się cienie. Ostatnią rzeczą jaką bym chciał, to to aby mnie znaleźli. Znów ruszyłem w bieg, już nie zważając czy w dobrym kierunku. Chciałem tylko się stąd wydostać i wrócić do rodziny.

***

LUDZIE! Drama time! 😏💕

पढ़ना जारी रखें

आपको ये भी पसंदे आएँगी

Muse|yoonmin x द्वारा

फैनफिक्शन

12.1K 551 16
Gdzie Min Yoongi jest fotografem i przez zdjęcia opowiada o tym jak poznał swoją ulubioną muzę - Park Jimina.
60.9K 4.5K 87
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
36.2K 2.6K 19
"Yoongi znajduje telefon Jimina i przez przypadek poznaje Hobiego"
26.4K 1.4K 47
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...