We're more like a soulmates...

By Shiruslayer

330K 37K 7.1K

Peter przenosi się do szkoły Nicholasa Fury'ego i stara się tam zaaklimatyzować,nieustannie utrzymując swój s... More

Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
MARATON [06.08 o 20:00]
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
OGŁOSZENIE (rozdziały, Polcon i YT)
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVI
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Pytanie!
Nominacja.
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Zawieszam.
I'm back.
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Ogłoszenie
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Rozdział LXX
Epilog
Posłowie i Podziękowania
Coś więcej?

Rozdział VII

7.4K 727 188
By Shiruslayer

Knajpka, do której weszli była nieduża, ale miała swój klimat i Deadpool uwielbiał tu przychodzić. Lokal był utrzymany w klimacie lat 70., a jego fenomen polegał przede wszystkich na różnorodności i umiejętnym zmiksowaniu różnych aspektów kultury tamtego okresu z futurystycznymi dodatkami. Gdy weszli akurat grało "Cherry Bomb" od The Runaways, a Joan Jett swoim seksownym wokalem doprowadzała słuchaczy do szaleństwa. I to od 1976 roku, przecież to nienormalne. Gdy tylko wszedł blondyn w czerwonej skórze i słuchawkach na karku rzucił mu się na szyję z głośnym okrzykiem:

- Nasz stały klient! Siemanko Dead... – Wade zakrył usta kolesia jednym sprawnym ruchem.

- Zamknij się Quill – puścił go, zarzucając głową w kierunku Petera, który stał tuż za nim. Blondyn uśmiechnął się szeroko, puścił Wade'a i wyciągnął dłoń do swojego imiennika.

- Peter Quill, chociaż wszyscy wołają na mnie Star Lord.

- Peter Parker. Miło Cię poznać, Star Lordzie - także się uśmiechnął i uścisnął jego dłoń. Mężczyzna wyglądał całkiem sympatycznie, ale Peter założyłby się, że Quill jest od niego starszy o jakieś parę lat - Skąd się wzięło takie przezwisko? - spytał rozbawiony. Star Lord popatrzył na Wade'a z głupkowatym uśmiechem szepcząc:

- Co ja mam powiedzieć? - pod ostrym spojrzeniem Deadpoola od razu się zreflektował - Długa historia. Co podać?

- Zdam się na Wade'a, okej? To on częściej tu bywa, więc pewnie całkiem nieźle zna menu. Co polecasz? - zwrócił się do towarzyszącego mu chłopaka.

Wade podrapał się po głowie.

- Mam nadzieję, że lubisz mięso - spojrzał na Star Lorda - To co zawsze, stary.

Poklepał blondyna po ramieniu i pociągnął Petera na siedzenie. Stoliki były ustawione w starych autach z lat 70. Znajdowały się tam między innymi stare Audi 50, Buicki, a nawet kultowy Mercedes-Benz 600, wszystkie pomalowane na jaskrawe barwy lub gwiezdne motywy. Peter usiadł naprzeciw Wade'a i rozejrzał się po pomieszczeniu, które było całkiem sympatyczne.

- Nie dziwię się, że tak często tu przychodzisz. Fajnie tutaj.

- Najlepiej! - stwierdził Star Lord pojawiając się znikąd tuż przy Peterze i rozkładając przed nimi lemoniadę w szklanych butelkach po mleku. Wade chyba chciał coś powiedzieć, ale zamarł z otwartymi ustami, a po chwili westchnął cierpiętniczo. Pociągnął blondyna na kanapę obok siebie i poczochrał go po włosach.

- Jesteś niemożliwy. Gdzie zgubiłeś Gamorę i resztę?

- Ściśle tajne - mężczyzna wyszczerzył się w odpowiedzi robiąc z palców apostrof. Peter odchylił się na siedzeniu i wziął swoją lemoniadę do ręki, po czym zaczął przyglądać się dwójce siedzącej naprzeciwko niego - Jak długo się znacie? - spytał i pociągnął łyk ze szklanki.

- Niedługo stuknie pięć lat - powiedział Deadpool, a Star Lord energicznie pokinął głową i napił się z butelki Wade'a.

- Idę po pizzę chłopaki, dajcie mi chwilkę.

- Ile Peter ma lat? – zapytał Parker, gdy wspomniany chłopak odszedł od stolika. - Wygląda mi na starszego.

- Dwadzieścia osiem, no, prawie dziewięć, choć zachowuje się jak jakiś dzieciak. Mimo to miły gość, nie mogę powiedzieć o nim złego słowa.

I Deadpool rzeczywiście nie mógł, bo naprawdę lubił współpracę ze Star Lordem, choć niezbyt chciał opowiadać o niej Peterowi.

- Serio? Dałbym mu maksymalnie dwadzieścia cztery - przyznał z podziwem. Jak na gościa, który niedługo miał skończyć trzydzieści lat, to całkiem nieźle wyglądał. - Przyjdziemy tu jeszcze? - zmienił temat. - O ile nadal będziesz chciał ze mną wagarować - zażartował, chociaż nie miał na myśli nic śmiesznego. Jak na razie fajnie mu się spędzało czas z Wadem i chciał zostać jego przyjacielem.

- Jasne, że przyjdziemy. Teraz, to Star Lord będzie ciągle o Ciebie pytał - mruknął patrząc koso na nadpitą lemoniadę, kiedy Quill magicznie zmaterializował się obok nich z pizzą - Jesz z nami?

- Zaraz przyjdę, tylko obsłużę resztę klientów - odparł ucieszony Star Lord i ruszył tanecznym krokiem w kierunku lady. Deadpool zaciągnął się apetycznym zapachem i najzwyczajniej w świecie odwiązał bandanę, sięgając po kawałek pizzy. Peter przeniósł dłoń nad pizzę, jakby zastanawiając się, który kawałek wybrać, aż w końcu wziął ten taki średni. Uniósł go do ust, po czym skierował wzrok na Wade'a. I naprawdę próbował nie gapić się na jego pokrytą dziwnymi bliznami twarz; mógłby przysiąc, że nie chciał wyglądać na zaskoczonego, ale... cholera, po raz pierwszy w życiu coś takiego widział. Wbił więc wzrok w pizzę i starał się nie wpatrywać, udając, że jest zbyt zaabsorbowany jedzeniem.

- Dobra - stwierdził, żując z zapałem. - Peter sam ją robi czy ktoś mu pomaga?

- W kuchni królują Rocket i Groot, nasi kumple - Wade bez mrugnięcia okiem pominął fakt, że jest to gadatliwy szop pracz i ruchliwe drzewko - A Star Lord jest czymś pomiędzy kelnerem, barmanem i DJem. No i robi to wszystko albo tańcząc, albo jeżdżąc na wrotkach, w zależności od tego na co ma akurat ochotę. Nie jest typowym dwudziestoparolatkiem.

W głośnikach rozległo się "I love Rock'n'Roll", Star Lord zakręcił kilka piruetów na środku lokalu; tylko cudem nie upuścił właśnie niesionej pizzy.

- Typ ma talent, zdecydowanie - pokręcił głową z niedowierzaniem, przyglądając się ruchom Petera.

- Nadaje się na nowego Jacksona - mruknął Wade uważnie obserwując Petera - I jak? - zapytał wskazując palcem na swoją twarz - Na pewno chcesz iść jeszcze kiedyś razem na pizzę?

- Myślałeś, że coś takiego mnie do ciebie zniechęci, Wade? - spytał z delikatnym uśmiechem. Co prawda nie było to normalne i z pewnością kryła się za tym jakaś historia, ale to później. Na to mógł poczekać.

- Yhym - mruknął zaskoczony, bo akurat w tym momencie miał kawałek pizzy w ustach. Szybko go przełknął i odpowiedział - W sumie wszystkich zniechęca.

"Nie dziwię się", chciał powiedzieć, ale się powstrzymał.

- Cóż, może więc jestem jakiś nie ten teges, skoro wciąż cię lubię - powiedział żartobliwie i mimochodem zerknął na przyciszony telewizor w rogu knajpki. Leciały właśnie tak zwane "wiadomości z ostatniej chwili", w których mówili coś o strzelaninie niedaleko Central Parku, na jednej z głównych ulic. Peter zamarł i momentalnie zaczął zastanawiać się nad wymówką, dzięki której mógłby się wymknąć, nie zwracając na siebie uwagi. Gdy w końcu coś wymyślił, wyciągnął telefon, by udać, że ktoś do niego napisał.

- Wade, wybacz, ale ciocia do mnie napisała i... przepraszam, dokończymy to kiedy indziej, dobrze? Muszę wracać, naprawdę - powiedział z przejęciem, zaciskając telefon w dłoni.

Przekrzywił dziwnie głowę, próbując nie pokazać zawodu.

- Spoko, rozumiem. Wrócisz jeszcze?

- Nie wiem, zależy czy się wyrobię. Jakby co, to dzwoń - odparł i wstał z miejsca. - Do zobaczenia, Peter! - krzyknął jeszcze do Star Lorda, po czym wybiegł z knajpy, żałując, że nie wziął ze sobą stroju, ale skąd mógł wiedzieć, że akurat teraz coś się stanie? Dobrze, że poszedł na te wagary z Wadem, w innym wypadku musiałby wychodzić w środku lekcji, ba - nawet by się nie dowiedział o strzelaninie.

Nie wziął żadnych pieniędzy, a przynajmniej nie tyle, żeby starczyło na taksówkę, dlatego pobiegł najszybciej, jak tylko mógł do internatu. Ta super wytrzymałość była dla niego błogosławieństwem.

- Co jest? - zapytał Star Lord dosiadając się do Wade'a.

- Może już nie mógł na mnie patrzeć, wiesz nie należę do miss piękności.

- A tam, przesadzasz - Quill zdjął mu z głowy kaptur i poczochrał po włosach, które ledwo rosły, przez dużą ilość blizn na głowie, ale i tak wyglądały tysiąc razy lepiej niż zaraz po eksperymencie - Moim zdaniem był do ciebie nastawiony pozytywnie. A tak nawiasem mówiąc - wyjął z kieszeni pilot i podgłośnił telewizor - Może masz ochotę się trochę poruszać?

Deadpool uśmiechnął się szeroko do Star Lorda.

- Myślałem, że już nie zaproponujesz.

Oboje szybko przeszli na zaplecze. Wade przywitał się z Grootem skinieniem głowy i zaczął przebierać się w swój strój. Peter tylko chwycił za długi, czerwony płaszcz leżący za ladą i jednym dotknięciem nałożył maskę na twarz. Chwilę później założył słuchawki, zaczynając tańczyć do aktualnie lecącej piosenki. Wade poprawił maskę i wyjął spod lady parę katan. Zawsze trzymał tu zapasową bron, a tak, na wszelki wypadek.

- Shall we dance? - Star Lord obrócił się kilka razy i ze śmiechem podał mu dłoń.

- With maximum efford - odparł Deadpool otwierając drzwi z bara.

Continue Reading

You'll Also Like

11.2K 955 10
Will od zawsze chciał malować, a Nico nigdy nie chciał się żenić.
114K 11.4K 18
Codzienne życie na Baker Street zaczyna się zmieniać, tak jak relacja między wspaniałym detektywem i jego bloggerem. A wszystko przez te głupie koszm...
18.6K 1K 41
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
88.6K 7K 27
Siedemnastoletnie rodzeństwo Pines ponownie odwiedza Wodogrzmoty Małe, kiedy ich rodzice postanawiają wyruszyć na wakacyjną podróż po kraju. Bliźniak...