Rozdział XXXVIII

3.1K 415 32
                                    

Przedostatni rozdział dzisiejszego maratonu. Ostatni pojawi się o 24.


Wade ruszył do pokoju się spakować. Nie miał dużo rzeczy, nigdy nie był materialistą, nie posiadał też żadnych pamiątek. Po prostu najprzydatniejsze przedmioty potrzebne mu do życia. Udało mu się zmieścić do jednej torby, choć wiedział, że wyjdzie jeszcze jedna taka z bronią. Nim wyszedł, zostawił wiadomość dla Cable'a. Wiedział, że jeszcze dziś go spotka, ale chciał, żeby zajął się tym co dla Wade'a najważniejsze. Czyli Peterem. I kolekcją komiksów.

***

Dziesięć minut później Peter wbiegał po schodach na pierwsze piętro akademika. Gdy wszedł do pokoju odłożył deskę i poszedł w stronę bloku B, do gabinetu dyrektora.

Gdy tylko dotarł przed drzwi, zapukał w nie i czekał na odpowiedź.

- Wejść! - rozległ się krzyk.

Chłopak usłyszał pozwolenie i pociągnął za klamkę, by wejść do środka, po czym stanął przed biurkiem i na pytania dyrektora. Jakoś nie chciał odzywać się nieproszony, bo facet wyglądał na strasznego.

- Parker? - to było pytanie, ale Fury nie wydawał się być zdziwiony. Wskazał mu tylko krzesło na przeciwko swojego biurka. - Chciałbym z Tobą porozmawiać.

Peter kiwnął głową i usiadł we wskazanym miejscu. Czuł się strasznie niezręcznie, dlatego złapał za swoje kolana i zacisnął dłonie. Niby nie zrobił nic złego, ale nigdy nic nie wiadomo.

Fury w milczeniu odwrócił do niego ekran komputera, na którym widniało zdjęcie Spider-Mana i zapytał:

- Czy wiesz kto to jest?

- No... Spider-Man - odparł niepewnie. Po części wiedział w jakim celu Fury chce porozmawiać, ale nie do końca rozumiał o co chodziło z pytaniem.

Po chwili pokazał mu zdjęcie, jego okna w Akademiku i stojącego w nim Spider-Mana.

- Naprawdę myślałeś, że nie mamy kamer?

- Zazwyczaj nikt nie miał z tym większych problemów - mruknął i podrapał się po karku. No to wpadłem, pomyślał.

- Czy mogę dowiedzieć się dlaczego nie pisnąłeś ani słówka?

- Bo zwyczajnie nie chciałem, żeby ktokolwiek się dowiedział o tym kim jestem - odparł tylko, wzruszając ramionami.

Fury przeszył go wzrokiem. Po chwili wyjął z biurka teczkę i zaczął mówić:

- Jako uczeń że specjalnymi mocami dostaniesz też specjalne prawa i obowiązki. Od tej pory nie obowiązuje cię cisza nocna, ale masz informować o tym wychowawcę. Będziesz musiał trenować i uczęszczać na dodatkowe zajęcia, przynajmniej cztery razy w tygodniu. Nie masz pozwolenia na używanie mocy na lekcjach, żadnej broni i dziwnych strojów w szkole - podsunął mu kilka kartek z dokładniejszymi informacjami - Mam nadzieję, że jesteś trochę solidniejszy niż Wilson.

Peter kiwał tylko głową i wziął kartki, pobieżnie je przejrzał. Gdy dyrektor wspomniał o Wadzie, chłopak sobie o czymś przypomniał.

- Dyrektorze, co to "FC"? - spytał niepewnie.

Fury westchnął ciężko, podpierając głowę na policzku.

- Wilson ci powiedział, co nie?

- Właśnie dlatego pytam - przekrzywił głowę w zaciekawieniu. O co mogło chodzić?

- Raz w tygodniu pozwalam im organizować sparingi, FC to pewnie skrót od Fight Club.

Peter pokiwał w zrozumieniu głową. Sam nie był pewien czy chciał w czymś takim uczestniczyć, bo nie był zwolennikiem walki dla zabawy.

- I muszę mieć na to pozwolenie? - spytał, tylko do upewnienia się.

- Chyba jako pierwszy mnie o nie pytasz - mruknął. - Ale masz je. Musisz z kimś ćwiczyć. Chcę żebyś wiedział, że cała kadra już wie. W tej teczce - podał mu przedmiot - masz rozpisane zajęcia i kilka innych wiadomości. Gdybyś czegoś nie zrozumiał, zapytaj Rogersa.

Peter ponownie pokiwał głową, chciał już wstać, podziękować za informacje i wyjść, ale miał jeszcze pytanie.

- A, właśnie, dyrektorze. Reszta uczniów też wie?

- Nie. Nie będą wiedzieć dopóki sam im nie powiesz. Na treningach mogą się dowiedzieć, ale możesz nosić maskę lub poprosić o indywidualne godziny.

- Dobrze, zapamiętam. Dziękuję za wszystko - pomachał teczką, wstał, pożegnał się i wyszedł z gabinetu. Już po pierwszej rozmowie z Furym mógł stwierdzić, że facet był niepokojący.

Wade: I jak? Nie zamordował Cię wzrokiem?<

Wracał do pokoju, kiedy usłyszał słyszał dźwięk SMS-a od Wade'a. Specjalnie ustawił sobie dla niego inny dzwonek, żeby go rozpoznać.

Petey: Nie, ale było blisko.

Petey: Na czym polega ten cały Fight Club?

Wade: Zobaczysz. Tego się nie da opisać.

Petey: Okeeej. Nawet nie spróbujesz? :c

Wade: Wolę Ci pokazać. Wpadnę po Ciebie o 20, dobrze?

Petey: Dobrze, to do zobaczenia.

Po paru minutach w końcu dotarł do drzwi swojego pokoju. W środku było pusto, nadal trwały lekcje, dlatego postanowił przejrzeć notatki od Harry'ego, by chociaż trochę być na bieżąco z materiałem.

Po godzinie, gdzieś około piętnastej, do pokoju wparował Flash. Peter chciał z nim porozmawiać, żeby ułatwić sobie życie - miał zamiar mu powiedzieć o swojej drugiej tożsamości, żeby potem nie musieć się tłumaczyć, gdyby chłopak przyłapał go na wymykaniu się w nocy.

- Flash? Możemy porozmawiać? - spytał Peter, wstając ze swojego łóżka. Drugi chłopak właśnie odłożył plecak na biurko i odwrócił się w stronę Spidey'ego.

- No? - mruknął i oparł się o mebel.

- Nie będę owijał w bawełnę, okej? Nie chcę mieć potem problemów. Jestem - urwał i podrapał się po karku w niezręcznym geście. Miał tylko nadzieję, że Flash nie uzna go za obłąkańca. - Jestem Spider-Manem.

- Mhm. A ja Kapitanem Ameryką. Śmieszne, Peter, naprawdę - prychnął chłopak i odepchnął się od biurka, by skierować się w stronę łazienki, ale Peter zastąpił mu drogę.

- Mówię prawdę - i jak na potwierdzenie swoich słów podszedł do ściany, wspinając się na nią i wchodząc na sufit. - Teraz mi wierzysz? - spytał z góry i spojrzał na zaskoczonego Flasha. Przez chwilę chłopak nic się nie odzywał, ale potem uśmiechnął się pod nosem.

- No nieźle. Myślałem, że jesteś zwyczajnym przeciętniakiem - przyznał, a Peter zeskoczył na ziemię.

- O to chodziło, żeby nikt się nie dowiedział. Ale skoro jesteśmy na siebie skazani, to pomyślałem, że warto byłoby ci powiedzieć. W końcu lepiej teraz, niż w środku nocy, gdybym wychodził przez okno w kostiumie.

- Nie no, spoko, nie będę ci w niczym przeszkadzał. Ale daj mi iść do łazienki, bo muszę się odlać - mruknął tylko, wyminął chłopaka i wbiegł do łazienki. Peter westchnął ciężko, po czym wziął swoją nowiusieńką deskę i wyszedł z nią na zewnątrz, by w końcu przejechać się do Central Parku.

We're more like a soulmates. [Spideypool]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz