Rozdział XXIX

4.2K 510 55
                                    

Wróciłam. W ciągu kilku następnych dni rozdziały będą pojawiać się prawie codziennie. Nie wiem czy uda mi się zakończyć tę serię do końca wakacji, ale spróbuję. Jak na razie mam do wstawienia jeszcze prawie 40 stron, więc nie martwcie się, jeszcze sobie trochę o Peterze i Wadzie poczytacie. A końcówka się pisze kochani, nie wiem, nawet nie chcę zakładać ile to opowiadanie będzie miało końcowo rozdziałów. Miłego czytania mordki <3


Obudził się i ziewnął przeciągle. Było mu tak ciepło i przyjemnie, w dodatku poczucie bliskości Wade'a sprawiało, że najbardziej na świecie chciał tak po prostu zostać. Zaraz jednak przypomniał sobie o bandażu, o ranie i westchnął ciężko, otwierając w końcu oczy. Widok Wade'a przytulającego się do jego dłoni rozczulił go tak bardzo, że drugą rękę położył na jego głowie i zaczął go głaskać.

- Śpisz? - zapytał sennym głosem.

- Yhym... - mruknął Wade w odpowiedzi.

- Wyspałeś się chociaż?

Deadpool pokiwał głową. W ogóle się nie wyspał, ale nie miało to teraz żadnego znaczenia, bo Peter żył, oddychał i był obok. Tak samo jak wyrzuty sumienia Wade'a.

- To dobrze - odparł Peter i przejechał dłonią po policzku chłopaka. Strasznie lubił dotykać Wade'a, jednak coś ciągle nie dawało mu spokoju i jeszcze nie do końca wiedział co. - Tak właściwie to co z Cable'em?

- Cały i zdrowy - wymruczał Wade - A ty? Jak się czujesz?

- Jest lepiej niż było wczoraj - przyznał, wzruszając lekko ramionami. Zdecydowanie czuł się lepiej i tak bardzo nie chciał siedzieć w pokoju. Najchętniej znów wbiłby się w kostium pająka, ale wiedział, że sobie jeszcze na to poczeka. W końcu Wade nie pozwoli mu od tak latać po mieście.

- Wygodnie Ci w ogóle?

- Tak, masz mięciutkie nóżki. Chcą Cię tu zostawić na przynajmniej dwa tygodnie, wiesz?

- Ja się tutaj zanudzę na śmierć, Wade - jęknął cierpiętniczo chłopak. Naprawę miał spędzić tutaj tyle czasu, w dodatku leżąc w jednym miejscu? Awykonalne.

- No cóż. Trzeba mnie było słuchać - uniósł się na łokciu patrząc na Petera - Przyniosę Ci gameboya. I komiksy. I Twoje książki.

- Naprawdę? Jesteś kochany, dziękuję - uśmiechnął się i ponownie sięgnął dłonią do policzka Wade'a. - Ale to i tak za długo, przecież powinienem wrócić do stanu używalności w tydzień. Dlaczego chcą mnie tak długo tutaj trzymać? - mruknął, marszcząc brwi.

- Wiesz Petey. Postrzelenie w bok to nie jest siniak. Ciesz się, że nie uszkodziło żadnego ważniejszego organu. A lekarze zostawiają cię, żebyś nie zrobił kolejnej głupoty. Ja bym cię tu trzymał na co najmniej miesiąc.

- Albo i dłużej, najlepiej, aż zdejmą mi szwy, a nawet opatrunki – napotkał zirytowane spojrzenie Wade'a - Ale nie mam ci tego za złe! - powiedział i westchnął cicho - Dobrze, jakoś wytrzymam. Będziesz mnie chociaż odwiedzał? O ile nie dostaniesz żadnego zlecenia.

Deadpool spojrzał na niego pobłażliwie.

- Oczywiście, że będę. Zlecenia mogą poczekać.

- Jesteś tego pewien? Nie obniżą ci za to wynagrodzenia, czy coś?

- To nie do końca tak działa - parsknął śmiechem - Nie mam dniówek czy coś.

- Ach, no i wszystko jasne – Peter pacnął się wolną ręką w czoło. - To chyba nawet lepiej - przyznał, po czym podniósł się na łóżku i przeszedł do konspiracyjnego szeptu - A przemyciłbyś mi tutaj coś dobrego? Na przykład jakąś chińszczyznę czy coś meksykańskiego?

Wade podniósł się i zaśmiał się głośno.

- No nie wierzę. Gdzie ten Złoty Chłopiec, powinieneś mnie prosić o książki i notatki z lekcji.

- To też. Ale muszę przecież mieć tu jakieś rozrywki, nie? A dreszczyk adrenaliny związany z przemycaniem niezdrowego jedzenia do szpitala byłby najlepszy - odparł zaczepnie.

- Jak się dowiesz od lekarzy czy nie masz jakiejś specjalnej diety, to się zastanowię - odparł, przeciągając się na krześle - Mam już iść ci po te rzeczy? Może zrobisz mi jakąś listę?

- Dobry pomysł, ale zostań jeszcze trochę ze mną. Jutro pójdziesz i przyniesiesz - powiedział i poklepał miejsce obok siebie. - Nadal czekam, aż mnie przytulisz - mruknął z udawanym wyrzutem.

Wade przeniósł się z krzesła na łóżko, obejmując i tuląc do siebie Petera. Schował twarz w jego włosach, szepcząc bardzo, bardzo cicho:

- Jak dobrze, że żyjesz.

- Jak mógłbym Cię zostawić? - odparł także szeptem, obejmując chłopaka za szyję i przyciągając go do siebie bliżej. Bok powoli dawał się we znaki, ale Peter miał gdzieś ból, chciał tylko obejmować Wade'a i czuć, że ten jest z nim. Peter był po raz kolejny pomyślał, że dobrze zrobił, zakochując się w Wadzie.

Siedzieli tak wtuleni w siebie z dobrą godzinę, rozmawiając o jakichś drobnostkach. Gdy minęła dwudziesta, Peter kazał mu wracać do akademika i pójść spać, przy okazji mówiąc mu, żeby przyszedł następnego dnia, jak skończy lekcje. Nie był pewien czy Wade w ogóle na nie pójdzie, ale był dobrej myśli. Przy okazji wysłał mu SMS-em listę rzeczy, które przydałaby mu się na nudę. Parę książek, które miał w szafce przy biurku, gameboya Wade'a i poprosił też chłopaka czy mógłby podbić do Harry'ego z jego klasy po notatki. Nie zniósłby, gdyby miał jakieś zaległości.

We're more like a soulmates. [Spideypool]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz