Rozdział VI

8.7K 745 192
                                    

Obudził go dźwięk "Bad Guy" od 3OH!3. Przeciągnął się z szerokim uśmiechem, dopiero po chwili ogarniając, że Nathan gdzieś wybył.

Pewnie na lekcje idioto.

- Zamknij się White, wczoraj oboje byliście cicho, nie mogłoby tak zostać?

Zamarł na chwilę uświadamiając sobie znaczenie swoich słów. Wstał wciąż oszołomiony nowym odkryciem i poszedł wziąć poranny prysznic. Wycierając włosy, ubrał się, sprawdził godzinę, miał jeszcze pięć minut, więc ruszył w kierunku pokoju Petera. White z pogardą przypomniał mu o zamknięciu drzwi, a Wade cofnął się bez słowa, aby to zrobić. W końcu stanął trzymając klamkę i zastanawiając się czy zapukać. Bo oczywiście kusiło go żeby tego nie robić. Mimo wszystko zrobił, to, bardzo cicho, ale gdy nie otrzymał odpowiedzi, trochę głośniej. Null. Nacisnął na klamkę, otwierając drzwi i wślizgując się po cichu do pomieszczenia.

Naprawdę nie zamykasz drzwi, na noc? Życie ci nie miłe czy jak?, pomyślał Deadpool.

Peter spał w najlepsze, zawinięty w kołdrę niczym burrito. Wade powstrzymał się od parsknięcia śmiechem, podszedł powoli do chłopaka, który cichutko pochrapywał. Rozejrzał się po pomieszczeniu, znajdowało się tam jeszcze drugie łóżko, pościelone, wyglądało, jakby nikt go nie używał. No tak w końcu Peter nie miał współlokatora. Położył się na drugim posłani, podkładając sobie ramię pod głowę i spojrzał na śpiącego chłopaka. Nagle zesztywniał, z tych emocji zapomniał o bandanie, szybko zawinął kawałek materiały na twarzy i odetchnął z ulgą. Jak dobrze, że Peter spał.

Peter tak bardzo nie miał ochoty wstawać z łóżka, ale gdzieś z tyłu jego głowy pojawiła się myśl, że dzisiaj miał przecież pójść na pizzę z Wadem. Z zamkniętymi oczami podniósł się do siadu, przeciągnął z cichym jękiem i ziewnął na koniec. Dopiero po tym uchylił powieki i zobaczył Wade'a.

Fajnie.

Nie dociekał nawet jak ten się znalazł w jego pokoju, bo pewnie nie zamknął drzwi. Musi zacząć je zamykać, zdecydowanie.

- Cześć - mruknął - Co Ty tutaj robisz?

- Czekałem, aż otworzysz ślepka, Śpiąca Królewno – Wade czekał na jakiś wredny komentarz ze strony White'a, ale dymki były cicho. Uśmiechnął się delikatnie, ale prawdziwie - Słodko chrapiesz, wiesz?

- Wcale nie chrapię - burknął, zakładając ręce na piersi. Zignorował tę Śpiącą Królewnę, bo znając życie, to Wade nie przestałby tak do niego mówić - Tak w ogóle to która jest godzina?

Wade spojrzał leniwie na zegarek w komórce.

- Tylko godzina spóźnienia, Petey - mruknął. Następnie spojrzał na niego unosząc lekko brew, bo Peter siedział na łóżku w samych bokserkach. Gdyby nie, to jak wyglądała jego twarz, naprawdę chciałby mieć ją odkrytą i posłać mu dwuznaczny uśmieszek.

- Mhm... To daj mi jeszcze pięć minut - wymamrotał, po czym znów przykleił się do poduszki. Skoro sam tu wszedł, to niech już zostanie, nie?, pomyślał jeszcze. Poza tym i tak im się nigdzie nie spieszy, chyba.

Wstał z łóżka, uważając, aby nie sprężyny nie zajęczały i podkradł się do łóżka Petera. Pochylił się nad nim i chuchnął mu w ucho.

- Mhmm, przestań - jęknął głośno i machnął ręką przy uchu, żeby odgonić to, co przeszkadzało mu w spaniu. Jakby nie mogło sobie znaleźć innego momentu na dokuczanie mu, no.

Uśmiechnął się wrednie, chcąc dalej męczyć Petera, ale tak się jakoś stało, że ręka, która zmierzała, żeby pomęczyć ledwo wystający spod kołdry nos Parkera, zatrzymała się na jego włosach. I tam już została.

We're more like a soulmates. [Spideypool]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz