Rozdział LXIII

2.3K 347 76
                                    

Peter nerwowo sprawdził skrzynkę na mailu.

Nic.

Null.

Ogromna przeraźliwa pustka.

Czuł jak jego żołądek ściskają okropnie zimne, śliskie macki strachu. Nie potrafił zliczyć ile razy przeczytał ich konwersację, jak starał się zrozumieć co mogło pójść nie tak.

Czemu kontakt urwał się tak nagle? Dlaczego Wade nie próbował się z nim skontaktować na inne sposoby?

Wysłał ponad dwa tuziny wiadomości, pisał zarówno na maila, jak i na komórkę i wciąż nic. Tak jakby Wade... Nie mógł tak myśleć. Przede wszystkim dlatego, że to niemożliwe. Ten cały healing factor, wyszkolenie... Peter pokręcił głową. Coś musiało się stać, może zerwało im tam prąd? Kompletna bzdura Parker i dobrze o tym wiesz. Nie mógł tracić trzeźwości i zdrowego osądu, mogło mu się to jeszcze przydać. Mogło się to przydać Wade'owi.

Uświadomił sobie, że od kwadransa nie udało mu się nic zrobić. Żadnych postępów w zadaniach. Choć to też nie było nowością, ostatnio bardzo łatwo się rozpraszał. Skutkowało to gorszymi wynikami w nauce, ale zdawało mu się, że od kiedy poszedł do Rogersa, aby wprost zapytać o misje Wade'a, wszyscy, nawet Stark, mu odpuścili.

No dobra. Poza Lokim.

Petera jednak nie satysfakcjonowało to ani trochę. Czuł się wyobcowany, a pozostali uczniowie też to wyczuwali. Tak zupełnie szczerze to wolałby nie mieć żadnej taryfy ulgowej. Wolałby choć skrawek informacji o Wadzie.

Usłyszał pukanie do drzwi, co może jeszcze niedawno zdziwiłoby Parkera, bo ani Flash, ani tym bardziej Wade nie mieli w zwyczaju pukać, jednak teraz stało się to codziennością. Po krótkim „wchodź", w drzwiach stanął Cable. Peter rzucił mu szybkie spojrzenie pełne nadziei, ale wyraz twarzy Nathana od razu ją zgasił.

- Nic? – zapytał cichutko.

- Wciąż nic – potwierdził.

Cable szukał informacji w barach najemniczych i innych miejscach, które nawet nie figurowały w głowie Petera, jako istniejące. Udało mu się jedynie skontaktować ze Star Lordem, który przepraszał za swoją nieobecność tłumacząc się tym, że trafił na ślad informacji o swoim ojcu, ale nie chciał o tym wspominać. A Peter niezbyt pragnął słuchać niczego, co nie dotyczyłoby tego gdzie może znajdować się Deadpool.

Ale rozumiał to, że Star Lord zniknął.

W końcu też chciał znaleźć kogoś kogo uważał za rodzinę. Kogoś kogo kochał.

Kiedy Cable wyszedł Parker westchnął i spróbował znowu przysiąść do zeszytów.

Od Wigilii minęły dwa tygodnie. Czekał na Wade'a codziennie. Miał nadzieję, że pojawi się w Nowy Rok, ale były to tylko marzenia. Najpierw nie chciał iść do szkoły, bo zwyczajnie się bał, że nie da sobie rady. Po długim namyśle postanowił jednak być jak najbliżej wydarzeń.

Odrzucił od siebie zeszyt i książki, złapał natomiast za strój Spider-Mana. Musiał coś zrobić, nie mógł tak siedzieć, bo oszaleje do cholery. Założył kostium, nasunął maskę i stanął na parapecie okna. Odwrócił się na chwilę spoglądając na drzwi. Tak bardzo chciał, żeby stanął tam Rogers czy Fury z wiadomością, że wiedzą, gdzie Deadpool się znajduje. A najbardziej chciałby w nich zobaczyć samego Wade'a.

***

Leżał w łóżku i wpatrywał się tempo w sufit. Nawet nie przebrał się w piżamę, nie był śpiący.

Pusty - to określenie było trafniejsze.

Czasem przychodziła mu do głowy paskudna myśl. Uciekał od niej, ale nie zawsze potrafił.

W końcu Wade powiedział, jeszcze przed wyjazdem, że lepiej będzie jeśli odejdzie, prawda? A co jeśli... Jeśli to właśnie zrobił? Tylko co z historią Zimowego Żołnierza? Przecież  mówili prawdę, więc Wade potrzebuje pomocy, a nie wątpiącego w niego Petera.

A jeśli Deadpool wykorzystał sytuacje?

Nawet nie zauważył kiedy książka, która znajdowała się w jego dłoni, uderzyła z pełnym impetem o ścianę, wybudzając Flasha ze snu.

- Co jest do cholery?! - wrzasnął chłopak, zrywając się z łóżka jak oparzony - Co ty odpieprzasz Parker?

Peter nawet nie zareagował. Flash dopadł do niego w kilku krokach, jakby chciał go uderzyć, ale Parker złapał go za ramię i przyciągnął do siebie. Znaleźli się bardzo blisko siebie, w oczach Flasha widział wściekłość.

- Zapominasz kim jestem - głos Parkera był zimny, niemal lodowaty. Jego wyraz twarzy musiał być jeszcze gorszy, bo Flash wzdrygnął się, po czym wyrwał ramię z chwytu Petera. Wrócił na łóżko bez słowa, a Parker ponownie pogrążył się w rozmyślaniach, które były wielokrotnie zimniejsze od tonu jego głosu.

We're more like a soulmates. [Spideypool]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz