Rozdział XL

3.1K 393 33
                                    

Dziękuję Wam za ten maraton, było naprawdę fajnie :3 Ktoś gdzieś pytał ile jeszcze rozdziałów Soulmatesów zostało. Mam już trzy w przód, ale powinno się pojawić jeszcze kilka. Podejrzewam, że zamkniemy się w mniej więcej pięćdziesięciu. Stąd też bardzo ważne pytanie. Jeśli już się będę zabierać za kolejnego tasiemca, to o kim chcielibyście czytać? I w jakim uniwersum/AU miałaby się toczyć historia?


Mecz trwał w najlepsze, a Peter nie mógł oderwać wzroku od grających. Nawet nie zauważył siadającego koło niego mężczyzny, aż ten nie poczochrał go po włosach, mówiąc:

- Hej, młody.

Nie dało się go z nikim pomylić, w końcu mało kto nosi się w ten sposób co Peter Quill.

Parker wytrzeszczył oczy i wciągnął powietrze do płuc, zaskoczony. Co on tutaj robił? Przecież podobno był w kosmosie.

- Peter! - wykrzyknął wesoło. - No proszę, co za niespodzianka. Kiedy wróciłeś?

- Kilka godzin temu - odparł Star Lord, uśmiechając się szeroko - Dostałem pewne zlecenie od tego tam - wskazał palcem Wade'a.

- Mogę wiedzieć jakie czy to coś tajnego? - zapytał rozbawiony. Jakie zadanie mógł Quillowi zlecić Wade? Nic nie przychodziło Peterowi do głowy, dlatego był ciekaw.

Star Lord pochylił się nad nim w konspiracyjnym geście.

- Pilnowanie takiego jednego Pajęczarza.

Peter, usłyszawszy słowa Star Lorda, uniósł brwi w zaskoczeniu, po czym jęknął i schował twarz w dłoniach.

- Fajnie, że się tak o mnie martwi, ale sprowadzanie do tego ciebie było chyba lekką przesadą - wymamrotał i westchnął. Choć działania Wade'a były na swój sposób urocze, to Spidey miał wrażenie, że jego chłopak traktuje go jak dzieciaka. A przecież był Spider-Manem!

- Spokooojnie. Nie zamierzam za tobą łazić - mruknął wciąż nienormalnie wręcz wyszczerzony - Ale gdybyś podczas patroli potrzebował jakiejś pomocy... Służę towarzystwem.

- Och. W tym akurat możesz się przydać - także się uśmiechnął i spojrzał w kierunku Quilla. - Tak informacyjnie - gdzie będę mógł cię znaleźć?

Quill wyjął coś z kieszeni płaszcza, podrzucił to kilka razy i włożył w dłoń Petera. Był to mały sześcian zrobiony z błękitnawego metalu.

- Jeśli będziesz potrzebował to po prostu go przekręć - wskazał linię biegnącą wzdłuż przedmiotu - A poza tym to w pizzeri. Znów otwarta.

- O kurde - odrzekł zafascynowany Peter i zaczął obracać kostkę w dłoni. - Z czego to jest zrobione?

- Rocket by Ci pewnie powiedział, ale ja się kompletnie na tym nie znam. Umiem latać i strzelać, rzeczy techniczne zostawiam reszcie drużyny.

- Rocket? Śmieszne imię. Kto to? - spytał i potrząsnął kostką.

- Mój przyjaciel - odparł Star Lord - Jest okropną marudą, ale zawsze mogę na niego liczyć. Poznam was, jeśli będziesz chciał.

- Z chęcią - pokiwał głową. - Ale jak to w ogóle działa? - zmarszczył brwi, wciąż wpatrując się w sześcian.

- No chwytasz tak jakby za te dwie połówki i przekręcasz, jakbyś chciał otworzyć słoik czy coś.

- No to to akurat zrozumiałem. Chodziło mi bardziej o... no wiesz. Technologię czy coś.

Star Lord zrobił jakiś niezrozumiały gest w powietrzu, a po chwili podparł brodę na pięści, jakby w zrezygnowaniu.

- Z tego co zrozumiałem, to w środku znajduje się kamień energetyczny, który zostaje aktywowany po przekręceniu i wysyła sygnał wprost do odbiornika w moim hełmie.

Peter pokiwał gorliwie głową.

- To jest wielokrotnego użytku czy mogę tego użyć tylko raz?

- Jak się wykończą "baterie" to po prostu przestanie błyszczeć.

- Okej. Powiedz, że będę mógł kiedyś się wybrać z tobą w jakąś, kurczę, podróż kosmiczną - jęknął prosząco. Powoli zaczynało go to wszystko fascynować i chciał się dowiedzieć o tym "wszystkim" jeszcze więcej.

- Wydaje mi się, że wciąż chodzisz do szkoły - zaśmiał się.

- E tam, tak na parę godzin się nie da? - spytał z nadzieją w głosie.

- Obiecaj tylko, że nikomu ani słówka - powiedział, po czym odchylił się na ławce, zakładając ręce za głowę.

- No ba. Jakbym mógł - wzruszył ramionami, jednak w środku był strasznie podekscytowany. Kurde, poleci w kosmos! Kto by nie był podekscytowany?!

Star Lord poczochrał go po głowie.

- Nie wolisz poczekać na Wade'a?

- Nie no, poczekam na niego. Gadałeś z nim już?

- Jeszcze nie, wróciłem niedawno. A teraz nie chciałbym mu przeszkadzać.

Chwilę później mecz się zakończył. Drużyna Wade'a wygrała co bardzo go ucieszyło. Deadpool przetarł po grze twarz ręcznikiem i ruszył w ich kierunku machając ręką do Star Lorda.

- Gratulacje - rzekł z szerokim uśmiechem Peter, gdy Wade do nich podszedł. Miał ochotę rzucić mu się na szyję i powiedzieć mu, że jest z niego dumny, ale obok był Quill. I parędziesiąt innych osób.

Za to Deadpool definitywnie nie miał takich problemów. Usiadł przy Peterze przytulając go mocno do siebie i wdychając jego zapach. Dopiero po chwili przywitał się z Star Lordem, czując jak bardzo tęsknił za tym gościem.

- Jak podróż?

- Nie narzekam stary. Tym razem przylecieliśmy całą ekipą, musimy odpocząć po ostatniej misji, nieźle oberwaliśmy, ale koniec końców wyszło na nasze.

- Jaka była ta misja? - spytał ciekawsko. Rany, cieszył się, że poznał Quilla, mógł dowiedzieć się tylu nowych rzeczy. - Oczywiście jeśli mogę zapytać - dodał szybko.

- Ściśle tajne - powiedział Star Lord, ale po chwili puścił Peterowi oczko - Więc opowiem, jak się trochę przerzedzi naokoło.

- Okej - Peter wyszczerzył się jak głupi, jednak za chwilę przygryzł wargę, by tego nie okazać. Odwrócił się więc do Wade'a i spytał:

- Jedziesz jeszcze dzisiaj, prawda?

- Tak, w nocy, chcesz gdzieś jeszcze iść?

- Możemy pójść jeszcze się trochę przejść - kiwnął głową i złapał go za rękę, po czym zwrócił się do Quilla. - To ten... odezwę się później, okej? - mruknął do niego i wstał, ciągnąc Wade'a za sobą. Nadal był podekscytowany perspektywą polecenia w kosmos, ale najpierw chciał się pożegnać z chłopakiem.

Wade chwycił go za rękę, ponownie nie przejmując się wszystkimi naokoło i ruszył w kierunku wyjścia, żegnając się wcześniej z Star Lordem.

- Central Park czy coś innego?

- Central Park. Chciałem z tobą trochę pospacerować. Albo usiądziemy na jakiejś ławce czy coś - mruknął i ścisnął dłoń Wade'a. Na jego twarz wstąpił szeroki uśmiech, gdy Wade odwzajemnił uścisk, po czym nachylił się nad nim, żeby skraść mu całusa.



Życzę Wam słodkich snów.

We're more like a soulmates. [Spideypool]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz