Rozdział IV

7.3K 808 77
                                    


Peter zdziwił się, gdy już po dwóch minutach usłyszał pukanie do drzwi. Zerwał się z łóżka i prawie do nich podbiegł, przy okazji poprawiając palcami włosy. Co prawda jego fryzura zrobiła się przez to jeszcze bardziej roztrzepana, ale sam Parker tego nie widział, a co za tym szło, nie miał o tym zielonego pojęcia. Otworzył drzwi, zmierzył wzrokiem Wade'a i uśmiechnął się, wpuszczając go do pokoju.

- Szybko jesteś. Biegłeś? - spytał, zaciekawiony odpowiedzią.

- Może – odparł zaczepnie. Włosy Petera były w nieładzie, a Wade nie mógł odpuścić sobie rozczochrania ich jeszcze bardziej. Był uroczy.

- Ej, trzymasz mnie w niewiedzy? Może masz jakieś super moce, a ja o tym nie wiem? - powiedział z udawanym niezadowoleniem, siadając na łóżku. Założył ręce na piersi, swoją postawą oczekiwał odpowiedzi. No bo przecież przed nim nic nie mogło się ukryć, prawda?

- Marudny jesteś – zażartował, rozglądając się po pomieszczeniu, choć w sumie nie musiał tego robić. Wszystkie pokoje w akademiku były dokładnie takie same, jednak ten Petera nie był tak... nadwyrężony, jak te należące do trzecioklasistów. Podszedł do biurka, na którym stały książki do fizyki i chemii. Lekcje oczywiście odrobione; Wade wyszczerzył się, wskazując palcem na papiery - To właśnie jest definicja grzecznego chłopca.

- Ja, marudny? To ty marudzisz, że mam odrobione lekcje – mruknął wyzywająco, unosząc jedną brew w rozbawieniu - A ty co? W ogóle ich nie robisz? - zapytał, zastanawiając czy Wade był typowym bad boyem.

- Odrabiam tylko to, co uznam za przydatne. Choć przy naszym systemie nauczania niedużo tego jest. No chyba, że coś mnie zainteresuje, to wtedy czemu nie? - spojrzał na zadania - O widzę, że już mieliście prawo Keplera, zaraz będzie energia potencjalna pola grawitacyjnego, przyjemny temat. Banner dobrze to tłumaczy - Wade uśmiechnął się delikatnie, naprawdę lubił nauczyciela. Stanął obok łóżka, na którym rozłożył się Peter - Mogę?

Chłopak bez słów przesunął się trochę bardziej w prawo, żeby zrobić Wade'owi miejsce.

- Jak ci się podoba w szkole? - zagaił.

- Jest całkiem spoko, ale sam budynek jest cholernie duży – przyznał, marszcząc brwi - Tak przy okazji, to zaproponowałeś mi, że mnie po niej oprowadzisz. To nadal aktualne? - obrócił się na brzuch i spojrzał w jego stronę.

Wade pomyślał, że jednak dobrze mieć bandanę na twarzy, bo czuł, jak wargi wyginają mu się w sugestywnym uśmiechu. Nie umiał sobie odmówić ogromnej sympatii dla tego dzieciaka. Każdy spotyka w swoim życiu kogoś takiego, że po chwili już wie, iż go lubi.

- Aktualne. Ale może jutro?

- Jasne - odparł wesoło, zaraz jednak spoważniał - Mogę spytać o... No wiesz... - Zakręcił kółko palcem przy własnej twarzy. Nie chciał być wścibski, dlatego wolał się upewnić, że nie urazi jego uczuć. Wade mógł sobie nie życzyć, żeby ktoś wiedział o tym, co ukrywał pod bandaną.

- Ahm? - wydał z siebie zdziwione stęknięcie, bo nadwyrężony bok zabolał. W dodatku zaskoczyło go to pytanie - Może kiedy indziej Petey? - odparł, trochę zmieszany. Wyciągnął się na łóżku nastolatka - Na przykład zamiast rozkminiania mojej twarzy, opowiesz mi coś o sobie?

- Nie ma sprawy, ale nie ma nic za bardzo do opowiadania - przyznał Peter, znów odwracając się na plecy i zakładając ręce za głowę. Wpatrywał się przez chwilę w sufit, zbierając myśli. Tak naprawdę, to dręczyła go niemożliwość powiedzenie komukolwiek prawdy. Tak po prostu bez zastanawiania się czy nie chlapnie za dużo, czy ktoś nie odkryje jego sekretu. Przez to prawie nigdy o sobie nie mówił, choć czuł ogromną potrzebę - Jak miałem sześć lat, moi rodzice zginęli w wypadku - zaczął, trochę niepewnie. Chciał się wygadać, nie musiał mówić o Spider-Manie, ale choć trochę o swoim życiu - Dlatego też zaopiekowali się mną wujek i ciocia. W szkole zazwyczaj miałem cholerne szczęście, że interesowały się mną same góry mięcha bez mózgów i... - urwał, szukając odpowiedniego określenia - Raczej się domyślasz, co się działo. Zawsze próbowałem się bronić, ale ich był więcej i tak dalej. A potem - kolejna pauza, tym razem dłuższa, czuł, że Wade wyprostował się, porzucając rozluźnioną postawę. Podniósł się na łokcie patrząc na Petera nieodgadnionym spojrzeniem - Potem wujek został zamordowany - czuł, że zaschło mu w gardle, ponownie brakło też odpowiednich słów, więc po prostu mówił dalej - I wtedy okazało się, że chwilowo wszyscy mnie lubią i jest im przykro. Potem znów stałem się popychadłem... Chyba masz rację, co do tego grzecznego chłopca - mruknął po chwili, uciekając wzrokiem na sufit - Znaczy... bo wiesz, ja lubię się uczyć, a że przychodzi mi to łatwo, to tym chętniej to robię. Nie lubili mnie za to. Z tego powodu ciocia przeniosła mnie tutaj. Przedtem, wiele razy była wzywana do szkoły i stwierdziła, że ma dosyć tego, iż mi się tak dostaje, więc przysłała mnie do tutaj. Miałem zmienić środowisko, liczyła, że wtedy moja sytuacja się poprawi - Peter przeanalizował swoją wypowiedź jeszcze raz i spróbował dorzucić coś, choć trochę wesołego - I lubię pizzę, robić zdjęcia, czasem pojeździć na desce. Jestem prostym człowiekiem - powiedział z delikatnym uśmiechem, po czym znów zwrócił się w stronę Wade'a - Może teraz twoja kolej?

Wade'a, delikatnie mówiąc, troszeczkę zatkało. Naprawdę nie mógł uwierzyć, że Peter opowiedział mu to wszystko.  Czuł też dziwny smutek, gdy Peter mówił o swojej przeszłości, więc przysunął się do niego, a następnie objął ramieniem, wciąż się nie odzywając. Odważył się dopiero po dłuższej chwili.

- Odważny jesteś, Petey.

Chłopak na chwilę zamarł, gdy poczuł ramię Wade'a na sobie. Na początku chciał się odsunąć, bo to było trochę za dużo, ale zwyczajnie nie potrafił. Tak w sumie, to było to nawet całkiem przyjemne, w dodatku, mimo, iż nie wiedział czemu, to miał dziwne przeczucie, że mógł Wade'owi zaufać.

Nie wiedział, co miał odpowiedzieć, więc mruknął zwykłe:

- Dzięki, Wade. No i jeśli naprawdę nie chcesz, to nic nie mów. Rozumiem - powiedział jeszcze, uśmiechając się delikatnie. Nie chciał, żeby Wade czuł się jakoś nieswojo w jego towarzystwie.

- Przepraszam, Młody, może kiedy indziej opowiem ci swoją historię, oczywiście jeśli jeszcze będziesz chciał. Ale za to mogę powiedzieć coś o sobie - oczy mu się trochę kleiły, było mu tak ciepło i spokojnie, że powoli odpływał - Lubię oglądać filmy, czytać komiksy, też trochę jeździłem na desce, ale ostatnio uległa wypadkowi. No i tak wbrew pozorom lubię historię, ciekawi mnie, szczególnie, gdy Rogers się rozgada. Nie wiem czy lubię się uczyć, ale uwielbiam słuchać. No i gram sporo na PSP oraz Gameboyu, lubię stare gierki - ziewnął przeciągle - Zupełnie zwykły gość, tak jak ty.

- Miałem kiedyś PSP, ale jako dzieciak niechcący roztrzaskałem i jakoś nigdy potem nie było okazji, żeby kupić nowe. Poza tym później przestałem grać, bo miałem - urwał szukając dobrego zamiennika - inne rzeczy na głowie -  przyznał, wzruszając lekko ramionami. Ziewnięcie Wade'a uświadomiło Peterowi, że chłopak może jest śpiący, dlatego nie chciał zajmować go jakimiś innymi pytaniami. Poza tym, jak na razie to te informacje mu wystarczały.

Wade mruknął coś w odpowiedzi, choć nawet nie był pewny co. Niezbyt chciał zasypiać, bo byłoby to trochę niegrzeczne, ale hej!, może już więcej nie mieć takiej okazji! Powinien ją wykorzystać.

- Wade? - spytał kontrolnie Peter, ale usłyszał jedynie jego pomruk - Przeniosę się na drugie łóżko, dobrze? - powiedział jeszcze, ale tym razem odpowiedziała mu cisza.

Dobra. Wade zasnął. Super.

No i co on miał teraz zrobić? Nie obudzi go, nie miał do tego serca. Nie zamierzał go też zrzucić, więc zostało mu tylko czekać, aż sam się ocknie. Co raczej trochę potrwa.

Peter postanowił, że „co on się będzie" i też spróbuje zasnąć, ale zwyczajnie nie potrafił zmrużyć oka. Nie, kiedy Wade, tak po prostu, się do niego przytulał. Powoli zaczynało mu się robić gorąco i chciał zdjąć z siebie bluzę, ale to groziłoby tym, że obudzi śpiocha, więc został tak, jak leżał. Aż po jakimś czasie Wade zaczął się poruszać i jego twarz znalazła się tak blisko jego, że ciepło uderzyło go także w twarz. W tej chwili Peter mógł zobaczyć okolice oczu, pokryte w dziwnymi bliznami i tak bardzo go korciło, żeby odsłonić bandanę - bo przecież śpi! Z pewnością się nie obudzi! - ale powstrzymał się i tego nie zrobił. Chłopak sobie tego nie życzył, a Peter postanowił to uszanować. Odwrócił więc wzrok na sufit i postarał się opanować szalejące serce.


We're more like a soulmates. [Spideypool]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz