Rozdział VIII

7K 732 133
                                    


Nie minęło nawet dziesięć minut, gdy Peter dobiegł do drzwi własnego pokoju. Prawie się zabił, gdy w biegu przebierał się w swój strój, po czym wyskoczył przez okno i na sieciach poleciał w miejsce strzelaniny. Miał chociaż nadzieję, że zdąży komuś pomóc.

Gdy doleciał w okolice tego miejsca, strzelanina nadal trwała. Dwójka ludzi chowała się za samochodem, nawalając do tych drugich z karabinów, którzy odwdzięczali się tym samym. Gdzieś w oddali słyszał odgłos syren policyjnych, a pomiędzy "osłonami", było pełno krwi. Nie wiedział czyjej i to było najgorsze.

Zaszedł jedną stronę od tyłu, w jednego strzelając siecią i odciągając daleko w tył, drugiemu za to przywalił z pięści w szczękę. Druga strona przestała strzelać, chyba zainteresowali się tym, co dzieje się z ich przeciwnikami. Peter schował się za samochodem, by za chwilę strzelić jednemu w twarz pajęczyną - o rany, jak on uwielbiał to robić! - i pobiegł w ich stronę, przeskakując za samochód, ale typ gdzieś zniknął. Wtedy odezwał się jego zmysł i przerzucił typa, który miał ochotę zaatakować go od tyłu, przez ramię, przypadkowo robiąc to tak mocno, że prawdopodobnie złamał mu rękę. Cholera.

No i w końcu przyjechała policja. A - oczywiście - zamiast zająć się przestępcami, wycelowali bronie w niego. A jakżeby inaczej.

- Jestem tutaj tylko po to, żeby wam pomóc! - krzyknął do nich, po czym przyciągnął się do dachu jednego z pobliskich budynków i postarał się zniknąć im z oczu.

Gdy Deadpool i Quill przybyli na miejsce, wśród ludzi coś się zakotłowało. Wadowi przez chwilę wydawało im się, że jest już po krzyku, ale chwilę później w kierunku policji skoczyło coś przypominającego jaszczura. Przyspieszył kroku zdziwiony; co jak co, ale Lizarda się tu nie spodziewał. Nim dopadł do potwora, ten rozdarł funkcjonariusza na dwie części i odrzucił za siebie. Po chwili oberwał wiązką promieni od Star Lorda prosto w pysk, która odrzuciła go w tył. Deadpool był tuż obok i władował obie katany prosto w jego klatkę piersiową. Lizard wrzasnął i trzasnął Wade'a pazurzastą łapą w nogę.

- Kanada! - wrzasnął Deadpool, a jego ostrze przejechało po jaszczurczym ogonie odcinając go bez większych problemów - Star Lord, nie guzdraj się cholero - warknął, parując kolejne uderzenie.

Kolejny promień uderzył Lizarda w bark, wyrywając z niego spory kawał mięsa, ale rana po chwili zaczęła się zasklepiać. Cholerny Healing Factor. Kolejny cios Jaszczura trafił prosto w gardło. Najemnik zachwiał się, ale ustał bez większego problemu, atakując głowę Lizarda. Potwór zamachnął się i nastała ciemność. Wade starał się coś zobaczyć, jednak dopiero gdy Star Lord podniósł jego głowę zobaczył swoje ciało kilka metrów dalej.

- Hej stary, rozumiem, że chciałeś się, rozerwać, ale bez przesady – Star Lord parsknął śmiechem.

Spider-Man siedział na krawędzi budynku, kiedy zobaczył Deadpoola i jakiegoś innego typka w śmiesznej masce. Przybiegli tam, gdzie jeszcze przed chwilą był on sam, kiedy znikąd pojawił się ten ogromny, oślizgły jaszczur. Brr. Wyglądało na to, że obaj sobie całkiem nieźle radzą sami, więc się nie wtrącał. W dodatku ten typ strzelał laserami, proszę was. Dopiero gdy głowa Deadpoola odleciała parę metrów dalej, wzdrygnął się i zastanowił, czy może podejść i zaproponować pomoc.

- Reflektujecie współpracę? - spytał, gdy zeskoczył na asfalt obok nich.

- Kim jesteś? - mruknął Star Lord stając między Spider-Manem, a ciałem Deadpoola. Jaszczur wciąż zbierał się z ziemi po ciosie Wade'a, więc Quill nie przejmował się niespodziewanym atakiem. A nawet gdyby, to już nie z takich opresji wychodził.

We're more like a soulmates. [Spideypool]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz