Rozdział XLVIII

2.4K 380 31
                                    

Wade.

Jeśli nie uda ci się zadzwonić, nic się nie stanie, serio. To było czysto hipotetyczne, nie męcz się z tym.

Nie potrafię opisać, jak się uśmiechasz, patrząc na mnie. To po prostu strasznie przyjemne uczucie, lubię jak tak robisz. To jak... hmm, wyznanie miłości bez słów. Czasem Twoja twarz jest otwartą księgą, wiesz? Dużo wtedy potrafię z niej odczytać.

Rogers też zaczął częściej zatrzymywać mnie po lekcjach, czy wiem coś więcej na temat tego całego faceta. Dowiedziałem się, a raczej wywnioskowałem - bo stricte mi tego nie powiedział - że ten jego kolega nazywa się chyba Bucky, ale to raczej pseudonim niż imię. Coś się chyba pomiędzy nimi kroi, jestem wręcz tego pewien.

Wiesz, że Lizard znowu pojawił się w mieście? Nie wiem jakim cudem się poskładał, ale jak ostatnio byłem na patrolu, to go przyuważyłem jak wchodził do kanałów. Za jakiś czas chyba zaatakuje, dlatego muszę być gotowy.

Przekazałem Gamorze, tak? wiadomość, obiecała, że powie Peterowi, ale jeszcze się nie pokazał. Coś mogło się stać?

Będziesz ze mnie dumny, zrobiłem coś niegrzecznego. Byłem ostatnio pojeździć na desce w Central Parku (deska jest wręcz idealna, jak wrócisz to podziękuję Ci za nią jeszcze raz) i pobiłem się z jednym typkiem, chyba starszym ode mnie o rok, może dwa. Nadepnąłem mu na ego, bo uznał, że "panoszę się na jego terenie" i wyzwał mnie na coś w stylu pojedynku. Oczywiście go wygrałem, heh, a on się zdenerwował. Jakimś cudem podbił mi oko, ale chyba on skończył gorzej. No i... cóż, teraz nie jestem z tego zbytnio dumny, ale skoro nie miałem wyjścia, to nic się nie stało, prawda?

Twój Petey.

We're more like a soulmates. [Spideypool]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz