Bezdomna [ Trylogia Światłoci...

By aleksandraross

10K 1.6K 4.2K

Nieświadoma istnienia czegoś znacznie większego niż nasz świat, odkryłam, że moje życie było jednym wielkim k... More

⋅∙∘☽ PRZEDMOWA ☾∘⋅⋅
⋅∙∘☽ BOHATEROWIE ☾∘⋅⋅
Prolog
Rozdział 1: Koszmar Nocy Letniej
Rozdział 2: Nieznajomy Podróżnik
Rozdział 3: Sekretne Światy
Rozdział 4: Kolegium Nigelthen
Rozdział 5: Legenda o Trzech Braciach
Rozdział 6: Spotkania z Duchami
Rozdział 7: Nieoczekiwany Zwrot Akcji
Rozdział 8: Ceremonia Prób
Rozdział 9: Siostra Króla Sępicieli
Rozdział 10: Formalna Kolacja w Nigelthen
Rozdział 11: Spotkanie w Melinie
Rozdział 12: Pytania Bez Odpowiedzi
Rozdział 13: Research Światła i Cienia
Rozdział 14: Analizy i Odpowiedzi
Rozdział 15: Stowarzyszenie Paproci
Rozdział 16: Nieistniejące Kolegium
Rozdział 17: Tracąc Grunt Pod Nogami
Rozdział 18: Grobowa Cisza
Rozdział 19: Zaufanie
Rozdział 20: Little Landington
Rozdział 21: Ukryta Biblioteka
Rozdział 22: Tajemnica Ruin
Rozdział 23: Siła Rażenia
Rozdział 24: Konfrontacja
Rozdział 25: Niespodzianki Chodzą Parami
Rozdział 26: Prace Społeczne
Rozdział 27: Nowe Oblicze
Rozdział 28: Ujawniony Sekret
Rozdział 29: Pod Osłoną Nocy
Rozdział 30: Interpretacje
Rozdział 32: Przyjaciel czy Wróg?
Rozdział 33: Zbrodnia i Kara
Rozdział 34: Płomień
Rozdział 35: Żądza Mordu
Rozdział 36: Utrata Kontroli
Rozdział 37: Tajemnica Nieśmiertelności
Rozdział 38: Termoriański Szpieg
Rozdział 39: Tajny Plan
Rozdział 40: Chrzest Kuguarów
Rozdział 41: Akcja w Stowarzyszeniu
Rozdział 42: Scylisa
Rozdział 43: Odkryte Karty
Rozdział 44: Na Właściwym Miejscu
Rozdział 45: Nowy Początek
Rozdział 46: Koniec Semestru
Rozdział 47: Pożegnanie
Epilog
⋅∙∘☽ POSŁOWIE ☾∘⋅⋅
⋅∙∘☽ SŁOWNIK SMACZKÓW ☾∘⋅⋅

Rozdział 31: Odpowiedzi

75 21 59
By aleksandraross


Gdy w końcu Cass zastała ojca w swoim gabinecie w Hig Winitt Hal, nie mogła uwierzyć własnemu szczęściu. Podeszła do niego szybko, jakby bała się, że nagle zniknie jej z oczu.

— Patrz, co znalazłam. — Machnęła mu przed oczami pierścionkiem mamy.

Oderwał się od swoich raportów i zdziwiony popatrzył na córkę. Po jego minie było oczywiste, że nie spodziewał się tej wizyty. Pewnie myślał, że znów ulotni się z pola widzenia. Po chwili wahania wziął w palce pierścionek. Nie był jednak tak zszokowany, jak Cass sobie wyobrażała. Nie zawołał z przejęciem, nie ucieszył się, czy też nie zasmucił. Był beznamiętnie spokojny.

— To nie wszystko — dodała, a on spojrzał pytająco. — W lesie były znaki wypalone na trawie. Wyglądały jak kręgi zbożowe, które zostawia UFO, tylko w wersji mini — dodała przejęta, nie wiedząc, jak opisać słowami to, co widziała tamtej nocy.

Przez chwilę miała wrażenie, że ojciec ją wyśmieje, ale nie zrobił tego. Patrzył poważnie, to na córkę, to na pierścionek.

Westchnął ciężko, mówiąc:

— Przepraszam, że cię zbywałem... Od dawna próbuję opanować tę sytuację.

— Czy za podpaleniem stoją Termorianie? — wypaliła, wpatrując się w brązowe tęczówki ojca. Miał na twarzy poważną maskę, jednak dostrzegła w jego oczach przebłysk strachu i paniki. Po chwili wszystko to zniknęło.

— Co? — wychrypiał, marszcząc brwi. — Co ty mówisz?

Musiała postawić wszystko na jednej karcie.

— Termorianin, człowiek z cienia, który porywa ludzi dla energii — wyjaśniła przytomnie. — Czy to on za tym stoi?

Powietrze wypełnił perlisty śmiech Edgara Edevane'a. Jeszcze nigdy w życiu Cass nie słyszała takiego dźwięku, wydobywającego się z jego gardła. To nie był radosny, szczery śmiech, a coś sztucznego, owianego kpiną, wymieszaną z nutami paniki. Dziewczyna zmieszała się znacznie na tę reakcję.

— Przepraszam Cassily, ale nie słyszałem jeszcze nigdy takiej głupoty. Ludzie cienia, kręgi w zbożu, UFO? Chyba nie chcesz dać mi do zrozumienia, że wyprali ci mózg na studiach? Czytasz zbyt dużo science–fiction — udawał serdeczność.

Poklepał ją po ramieniu protekcjonalnie i minął, podchodząc znów do biurka. Te gesty i dziwne nuty w jego głosie przyprawiły Cass o ciarki na plecach. Z drugiej strony, poczuła się jak idiotka, która o niczym nie mogła mieć pojęcia.

— Czy ustaliłeś już coś konkretniej? Kto stoi za tym pożarem?

Spiął się.

— Nie, żadnych konkretów nie mamy — jego ton był tak beznamiętny, zbywający, aż Cass poczuła falę gniewu. Puszczały jej już nerwy.

— Wciąż tylko to powtarzasz! Czy ci w ogóle na niej zależało?! — wypaliła ostro, czego od razu pożałowała.

Odwrócił się i pierwszy raz w życiu przestraszyła się własnego ojca. Wyglądał jak wzburzone morze w trakcie sztormu. Jednak jej narastający gniew nie zniknął, a tylko się nasilił. Nie była pewna, co się z nią działo, ale w jednej chwili odkryła wewnątrz wielką wściekłość. Coś bulgotało głęboko wewnątrz jej ciała, próbowało wyrwać się na wolność. Czuła, że zaraz wybuchnie.

Tak! Świetnie. Pokaż mu, kto tu rządzi. — Usłyszała głos kobiety i zagryzła mocniej zęby. — Daj mi przejąć kontrolę. Zajmę się tym — zasyczał głos.

— Przecież nie możesz tego tak po prostu zostawić! — Cass wydarła się, nie kontrolując już zupełnie tego, co się z nią działo. Nie poznawała nawet swojego głosu.

Stała na chwiejnych nogach, trzęsąc się i nie zorientowała się, nawet gdy do gabinetu weszła Salesia Lane w towarzystwie Lorelai. Cass nie mogła powstrzymać już słów, które opuszczały jej usta.

— Uspokój się, Cassily — Tata wyciągnął dłonie przed siebie, jakby bał się, że córka zaraz go zaatakuje. Ona zaś nie wiedziała już, co robiła. Nie miała nad tym kontroli i czuła się, jakbym stała obok wszystkich – była tylko obserwatorem, a nie osobą kierującą własnym ciałem.

— Czy ty mnie wogóle słuchasz?! — zadrżała w furii.

— Po co urządzasz scenę?

Salesia Lane zlustrowała ich spojrzeniem i wyskoczyła szybko na korytarz, jakby sama zaczęła się bać. Lorelai zaś stała w tym samym miejscu i patrzyła na Cass z dziką fascynacją.

— Ja?! Czy ty siebie słyszysz?! Mama nie żyje. Ktoś jest za to odpowiedzialny! — brakowało Cass tchu, więc zaczerpnęła potężny oddech. — A ty siedzisz i nic nie robisz! Przecież trzeba znaleźć odpowiedzialnego, aby...

— Już wszystkim się zająłem — przerwał. — Właściwe służby ich szukają.

Jego spokój doprowadzał Cass do jeszcze większego szału.

— Ach tak, zająłeś się? — głos miała szorstki i jadowity.

— To jest bardziej skomplikowane, niż myślisz. Nie drąż już tematu — dodał pośpiesznie. — Zawiadomiłem cię tylko po to, byś nie usłyszała plotek od obcych. Teraz żałuję, że w ogóle ci cokolwiek powiedziałem.

— Nie wierzę w to, co do mnie mówisz! Jak możesz mieć tak błahe podejście?! Ona tam... zginęła! Mam tego dość! Jeśli ty nie zrobisz nic w tej sprawie, ja załatwię to sama!

Przypływ gniewu trwał w najlepsze. Zaczęło ją nosić po gabinecie i miała wielką ochotę coś rozwalić. Nie dostrzegała nawet stojącej obok Lorelai. Z rozpędu, uderzyła nogą w jedną ze ścianek regału. Syknęła z bólu i wściekłości. Wewnętrznie chciała się uspokoić i sprowadzić na ziemię. Była w takim szoku, że nie mogła tego wyjaśnić.

Dlaczego to wszystko mówię? Dlaczego tak się zachowuję?! Tato, to nie jestem ja!

Chciało jej się płakać, ale nawet tego nie mogła zrobić. Dyszała ciężko, patrząc z nienawiścią na ojca, który przecież niczemu nie zawinił. Ktoś inny kontrolował jej wszystkie ruchy i słowa.

— Panno Crumandames. Proszę wrócić kiedy indziej — rzucił, gdy zorientował się, że nie byli sami. Lorelai z ociąganiem wyszła na korytarz. Dziekan zaś podszedł do córki bardzo powoli.

— Cassily, wszystko w porządku? — szepnął niepewnie, gdy przez dłuższy czas się już nie odzywała.

Cass odwróciła głowę w kierunku jego głosu, jednak nic nie odpowiedziała. Miała wrażenie, że kontrola zaczęła powoli powracać. Czuła mrowienie w palcach – oznakę, że jednak coś czuje. Odetchnęła głęboko, bo do tej pory miała wrażenie, jakby ktoś ściskał w pięści jej płuca. Wraz z powietrzem zeszło ciśnienie i opadła bezwiednie na podłogę. Jakby dopiero teraz ktoś odciął sznurki, dzięki którym ją kontrolował. Z nosa leciała jej krew, którą ojciec szybko otarł chusteczką.

Cass zaczęła płakać, dławiąc się łzami. Tata szybko zagarnął ją w ramiona. Łkała długo, a gdy już nie miała siły, wciąż trwała wczepiona w koszulę ojca, jak w kotwice, dzięki której nie tonęła.

Otarła oczy i wyszeptała w końcu:

— Tato, nie wiem, co się ze mną dzieje — jęknęła przerażona. Ojciec jeszcze mocniej przycisnął córkę do siebie i pogładził uspokajająco jej plecy.

— Ja już wiem — szepnęła. — Nie musisz niczego przede mną zatajać.

— Co wiesz, Cassily?

— O tajemnicy Nigelthen; potomkach Klariuszy i Termorian. To z nich składają się oba Domy. Widziałam ich moce w pełnej okazałości. Stałam się ich ofiarą nie tylko podczas chrztu — wyjawiła spokojnie i oboje wstali na nogi. — Nie musisz już dłużej ściemniać, że nic o tym nie wiesz.

Widziała wyraźnie, że spoważniał i przełknął gulę w gardle.

— Co jeszcze?

Opowiedziała więc o podejrzanym spotkaniu stowarzyszenia. Zrelacjonowała scenę, która rozegrała się na chrzcie i to, co stało się wówczas z nią stało. Opisała świetlne kule Trevora i moc, którą pokazała Mel. Zobrazowała też słowami to, co miało miejsce ostatnio w ruinach.

— Większości z tych rzeczy nie rozumiem, choć bardzo się staram. Wiem na pewno, że istnieją istoty i moce podzielone na dwa obozy, a ja jestem bezdomna i nie należę do żadnego z nich, choć nawet nie wiem dlaczego.

Tata miał poważną minę, choć przytakiwał, gdy Cass mówiła. Nadal czekała na jakąś jego reakcję, czy odpowiedź.

— Dobrze... — powiedział w końcu z dziwnym spokojem. Odetchnął głęboko, jakby jakiś długo zalegający głaz spadł mu z serca. — Nigdy nie mówiłem ci, w którym kolegium dokładnie pełnię rolę dziekana. Nie opowiadałem o tym, co się tu dzieje — westchnął. — Wszystko to, co wydarzyło się w ciągu kilku ostatnich miesięcy, miało swoje przyczyny — w jego głosie słychać było ciężką nutę. Doskonale wiedział, że wychodząc z tego gabinetu, już nigdy nie wrócą do tego, co znali. — Usiądźmy lepiej.

Przez chwilę Cass czuła się znów jak mała dziewczynka, czekająca na opowieść od kochanego taty. Z tym że teraz wszystko miało okazać się prawdą. Przerażającą prawdą.

— Istnieje wiele teorii, ale najczęściej mówi się o tym, że Ziemia to śmietnisko dla innych wymiarów. Inaczej więzienie, do którego zsyłano złe jednostki z rasy Klariuszy i Termorian. Była planem „B", miejscem do przeprowadzenia resocjalizacji i adaptacji kryminalistów z pozostałych światów. Tak naprawdę okazała się jedynie walką o przetrwanie w świecie naznaczonym zaledwie widmem Polluxa.

Cass pokiwała głową w zrozumieniu.

— Nie będę się teraz zagłębiał w cały aspekt historyczny, bo nie mamy na to czasu... Przejdę więc do rzeczy... Masz rację. Doskonale wiem o tym, co się tu dzieje. Nigelthen działa wyłącznie jako kamuflaż dla tworzenia i integracji społeczności międzyrasowej w Wielkiej Brytanii. Na całym świecie działa wiele podobnych placówek. Niektóre skupiają się tylko na tym i dobrze tuszują działalność. Bo wszystko musi zostać w tajemnicy. Zwykli ludzie zgłupieli by, gdyby to wszystko wyszło na jaw. Wszyscy studenci w Nigelthen mają coś wspólnego z tymi istotami.

— Kim ty jesteś? — To najbardziej ją ciekawiło. Tata zmarszczył czoło, na które wpłynęły kropelki potu.

— Nie rozumiem.

— Termorianinem, czy Klariuszem?

Uśmiechnął się lekko, lecz smutno.

— Ja jestem pospolitym śmiertelnikiem.

— Ale, przed chwilą mówiłeś...

— Bardzo niewielka grupa ludzi ma świadomość, że istnieje coś więcej, niż świat, w którym funkcjonują. Mam przyjemność do niej należeć i jestem tylko jednym z wtajemniczonych. Nie posiadam żadnych mocy.

W jego głosie był żal.

— A, mama?

— Och, też była taka, jak ja. Oboje posiedliśmy wiedzę tajemną — posłał słaby uśmiech. — Dzięki temu się poznaliśmy, prawdę mówiąc. Bractwo Wizytów nas połączyło i wspólna misja.

Cass zrobiła pytającą minę, więc dodał szybko:

— Bractwo zrzesza wszystkich wtajemniczonych oraz potomków Klariuszy i Termorian na Ziemi. Wyznacza prawa, reguły, kontroluje wszystko, by nie doprowadzić do żadnych wojen, czy konfliktów. Trzymają rękę na pulsie od setek lat, choć ostatnimi czasy sytuacja nieco się zmienia.

— Tato... — zaczęła niepewnie. — Pierwszego dnia podsłuchałam twoją rozmowę z kimś... — Na szybko próbowała sobie przypomnieć szczegóły z tej dziwnej wymiany zdań. — Wspomniałeś o zagrożeniu i kolejnej wojnie... Możesz to wyjaśnić?

Westchnął i nacisnął nasadę dużego nosa.

— Żyjemy w pokoju, ale zdarza się, że ktoś zaczyna się nudzić i sprawia problemy. Nie chcę być stereotypowy, ale zwykle nieprzyjemne sytuacje prowokują potomkowie Termorian... Zdarzają się bunty, ale nie musisz zajmować sobie tym głowy.

Jego słowa wiele wyjaśniały, ale wewnątrz Cass pojawiła się obawa.

— Co jeśli, coś nam się stanie... Ktoś wciąż mnie prześladuje. Był przecież ten pożar i mama... — zacięła się. — Czy to było zagrożenie, o którym mówiłeś?

Bała się, że znów roześmieje się albo machnie ręką, zbywając ją całkowicie. Mężczyzna jednak pozostawał poważny. Wiedział, że nie było już, za czym się schować. Musiał wyjawić prawdę.

— Takie mamy podejrzenia. To była zaplanowana akcja pewnego zbuntowanego Termorianina.

Potwierdził to, czego Cass domyślała się od początku. Łzy cisnęły jej się do oczu, ale wytarła je rękawem swetra i spojrzała na tatę smutno.

— Kim ja jestem w tym wszystkim, tato? — zapytała drżącym głosem.

— Jesteś jedyna w swoim rodzaju — uśmiechnął się i wstał, a Cass znów miała wrażenie, że ją zbywał.

Podniosła się i przytuliłam do jego ciepłej koszuli. Pachniał sobą, co było dla niej ogromnie kojące w tamtej chwili. Potrzebowała, choć kawałeczka ze świata, który znała od zawsze. 


Continue Reading

You'll Also Like

183K 11.3K 109
Chłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jednak minęły lata od kiedy ostatni raz je...
9.7K 668 34
Anglia, czasy regencji. Cóż to za skandal! Angielska socjeta nie pozostawia suchej nitki na lady Scarlett Shefield. Porzucona przez niedoszłego narze...
E38521 By LaVREe

Science Fiction

128K 7.3K 62
Eulalia ma dopiero 17 lat, kiedy jej życie wywraca się do góry nogami. Żyje w świecie wiecznej wojny, ubóstwa i bezprawia. W bardzo nietypowy sposó...
145K 4.9K 26
A co jeśli Draco i Hermiona odnajdą wspólny język? Czy mogą pokochać się bezwarunkowo? Historia pisana z perspektywy uczennicy mądrzejszej niż sama R...