Bezdomna [ Trylogia Światłoci...

By aleksandraross

10K 1.6K 4.2K

Nieświadoma istnienia czegoś znacznie większego niż nasz świat, odkryłam, że moje życie było jednym wielkim k... More

⋅∙∘☽ PRZEDMOWA ☾∘⋅⋅
⋅∙∘☽ BOHATEROWIE ☾∘⋅⋅
Prolog
Rozdział 1: Koszmar Nocy Letniej
Rozdział 2: Nieznajomy Podróżnik
Rozdział 3: Sekretne Światy
Rozdział 4: Kolegium Nigelthen
Rozdział 5: Legenda o Trzech Braciach
Rozdział 6: Spotkania z Duchami
Rozdział 7: Nieoczekiwany Zwrot Akcji
Rozdział 8: Ceremonia Prób
Rozdział 9: Siostra Króla Sępicieli
Rozdział 10: Formalna Kolacja w Nigelthen
Rozdział 11: Spotkanie w Melinie
Rozdział 12: Pytania Bez Odpowiedzi
Rozdział 13: Research Światła i Cienia
Rozdział 14: Analizy i Odpowiedzi
Rozdział 15: Stowarzyszenie Paproci
Rozdział 16: Nieistniejące Kolegium
Rozdział 17: Tracąc Grunt Pod Nogami
Rozdział 18: Grobowa Cisza
Rozdział 19: Zaufanie
Rozdział 20: Little Landington
Rozdział 21: Ukryta Biblioteka
Rozdział 22: Tajemnica Ruin
Rozdział 24: Konfrontacja
Rozdział 25: Niespodzianki Chodzą Parami
Rozdział 26: Prace Społeczne
Rozdział 27: Nowe Oblicze
Rozdział 28: Ujawniony Sekret
Rozdział 29: Pod Osłoną Nocy
Rozdział 30: Interpretacje
Rozdział 31: Odpowiedzi
Rozdział 32: Przyjaciel czy Wróg?
Rozdział 33: Zbrodnia i Kara
Rozdział 34: Płomień
Rozdział 35: Żądza Mordu
Rozdział 36: Utrata Kontroli
Rozdział 37: Tajemnica Nieśmiertelności
Rozdział 38: Termoriański Szpieg
Rozdział 39: Tajny Plan
Rozdział 40: Chrzest Kuguarów
Rozdział 41: Akcja w Stowarzyszeniu
Rozdział 42: Scylisa
Rozdział 43: Odkryte Karty
Rozdział 44: Na Właściwym Miejscu
Rozdział 45: Nowy Początek
Rozdział 46: Koniec Semestru
Rozdział 47: Pożegnanie
Epilog
⋅∙∘☽ POSŁOWIE ☾∘⋅⋅
⋅∙∘☽ SŁOWNIK SMACZKÓW ☾∘⋅⋅

Rozdział 23: Siła Rażenia

80 20 49
By aleksandraross


Gdy zdjęto jej z głowy worek, ujrzała wąsatego mężczyznę, który stał na samym końcu długiej, dekorowanej na złoto sali. Zamrugała powoli, bo wzrok wciąż wracał do normalności.

Przed Cass stał profesor Oakley. Obok ustawione były inne krzesła, a studenci na nich siedzący, wciąż mieli na głowach worki. Rozejrzała się po sali w amoku, ale nikogo oprócz nauczyciela przed sobą nie rozpoznała. Po kątach czaili się ci sami żołnierze, których widziała podczas Ceremonii Prób. Wyglądali jak ninja, ubrani od stóp do głów w czarne kostiumy zasłaniające pół twarzy. Podeszli bliżej i zaczęli zdejmować worki z głów uczniów. Wszyscy byli równie zdezorientowani. Oakley nawet na nich nie spojrzał. Trzymał w pomarszczonych dłoniach kilka arkuszy papieru i wpatrywał się w nie uporczywie, ruszając nerwowo gęstymi wąsami.

Nagle boczne drzwi do sali otworzyły się z łoskotem i do pomieszczenia wkroczył wysoki mężczyzna o stoickim wyrazie twarzy. Omiótł wnętrze wyniosłym spojrzeniem. Tym razem Cass nie mogła oderwać od Trevora wzroku. Przełknęła ślinę nerwowo. Nie wiedziała, na co miała się przygotować.

Czyżby postanowili przeprowadzić chrzest pod osłoną nocy, nie powiadamiając o tym studentów? Ale, czemu musieli nas najpierw znokautować? Gdzie znajdowała się złota sala i dlaczego tata nic o tym nie wspominał? Czy wiedział w ogóle, co tu się zaraz odbędzie?

Poczuła dreszcz.

Ręce jej się spociły, bo od kilku minut bezwiednie miętosiła dół swetra. Przy najdrobniejszym szmerze, rozglądała się panicznie. Przełknęła gulę w gardle i kątem oka zobaczyła ruch na sali. Trevor bez słowa zwłoki, zajął miejsce za plecami profesora. Stanął w miejscu, gdzie nie sięgało światło lamp, przez co Cass nie mogła się mu lepiej przyjrzeć.

— Skoro jesteśmy już w komplecie... — Oakley zabrał głos. — Jak wiadomo, tylko nieliczni zostają przyjęci do Kolegium Nigelthen. Znaleźliście się tutaj nie bez powodu i dlatego poznacie prawdę — zaczął tajemniczo, podchodząc bliżej. — Szczęśliwców wyłaniamy poprzez specjalne... testy genetyczne.

Cass otworzyła szerzej oczy, nie wierząc w to, co słyszała.

— Tylko one są w stanie dowieść, czy uczniowie wywodzą się z jednego ze znamienitych rodów. Tym samym, czy nadają się do naszego kolegium — zawiesił głos. — Możecie myśleć, że to normalna placówka i nic w tym dziwnego, jednakże... Tylko wybrani będą mogli odkryć prawdziwe sekrety Nigelthen — zaznaczył tajemniczo. — Prościej mówiąc, wszyscy jesteście potomkami Klariuszy, dlatego należycie do domu Sepicieli. Drzemią w was umiejętności, o których większość z was doskonale zdaje sobie sprawę. Inni właśnie zaraz będa mieli okazję się o nich przekonać — powiedział to z taką lekkością, że Cass automatycznie wybałuszyła oczy.

— Teraz czeka was chrzest, który ostatecznie wyłoni wyjątkowych studentów. Ci zostaną nagrodzeni szczególnymi przywilejami i będą mogli dołączyć do Stowarzyszenia Paproci, by dalej szlifować swoje talenty.

Cass wodziła wzrokiem za niskim profesorem o wyglądzie Einsteina z napiętym wyrazem twarzy.

— Na stole pod ścianą stoją szklanki. Weźcie po jednej i wypijcie jej zawartość. Śmiało, nic wam nie będzie — uśmiechnął się i pokazał dłonią, że studenci mają zrobić to teraz. Cass ruszyła się z miejsca, nie spuszczając wzroku ze stojącego w cieniu Trevora. Czuła, że on też ją obserwował.

Studenci przy stole pozostawali spokojni – nawet nie rozmawiali. Nie byli wystraszeni, a raczej zdeterminowani. Cass natomiast zachowała czujność. Zmierzyła podejrzliwym wzrokiem zawiesisty płyn. Wyglądem przypominał gęsty sok jabłkowy. Nie chciała go pić, ale Oakley nie spuszczał z niej wzroku. Pozostali opróżnili szklanki, więc Cass też przechyliła swoją jednym ruchem. Substancja była nieznośnie słodka i zarazem metaliczna w smaku. Dziewczyna skrzywiła się w obrzydzeniu.

— Sugeruję, żeby bezdomna jako pierwsza przeszła swój chrzest — odezwał się Trevor, wychodząc całkiem z cienia. Na jego twarzy gościł ironiczny półuśmiech. Patrzyli sobie z Cass w oczy – ona z nieskrywanym gniewem, on wciąż ohydnie uśmiechnięty.

Wtedy poczuła, że zrobiło jej się niedobrze. Głowa stała się cięższa i oblała ją fala gorąca. Zmrużyła oczy.

Oakley zastanowił się przez chwilę.

— Sądzę, że to dobry pomysł — stwierdził w końcu. Jego słowa zdawały się dla Cass bardzo odległe. — Zatem proszę wszystkich studentów o wyjście do pomieszczenia obok i czekanie na swoją kolej. — Wskazał na drzwi. — Panno Edevane. Proszę podejść.

Ruszyła dopiero po chwili, czując, że kolana trzęsły jej się jak słynny, galaretkowy tort Trudi. Poruszyła głową kilka razy, lecz wciąż czuła się dziwnie. Jakby była pijana i nagle ważyła tonę... Oblało ją gorąco.

Profesor poczekał, aż studenci wyjdą i ustawił Cass w konkretnym miejscu. Naprzeciwko stanął Trevor i przytłoczyło ją nagle, jak bardzo był wyższy.

Czy miał mi zadawać jakieś pytania?

Znów zakręciło jej się w głowie.

— Moment... — szepnęła i aż zdziwiła się, jak słabo zabrzmiał jej głos. — Nie czujecie, jak tu gorąco? — mruknęła i mechanicznie zaczęła zdejmować sweter, pod którym miała koszulkę na ramiączka. — Muszę usiąść... — jęknęła niewyraźnie, rozglądając się dookoła. Nigdzie nie było już żadnego z krzeseł. Zaczęła wachlować się koszulką, choć dyskomfort pozostał. Czuła ciepło już nawet w opuszkach palców i dziwny niepokój wewnątrz. Skóra zaczęła ją swędzieć.

— Wszystko w porządku, panno Edevane? — zapytał profesor ostrożnie. Cass pokiwała głową zdezorientowana i przeniosła znów wzrok na stojącego obok Trevora. Mierzył ją z góry kpiącym spojrzeniem.

— W takim razie. Do dzieła! — zawołał profesor, co nieco oprzytomniło Cass.

Nagle Trevor się na nią rzucił. Jego rozwścieczona twarz mignęła jej tylko przed oczami, zanim odskoczyła na chwiejnych nogach.

— Co ty wyprawiasz?!

Uniknęła zderzenia, ale nie miała czasu odetchnąć, bo on znów na nią biegł! Instynktownie zaczęła rozglądać się za drzwiami do drugiego pomieszczenia. Nagle nigdzie ich nie było. Pobiegła przed siebie, choć nogi jej się nieco plątały. Nigdy nie uczyła się żadnych sztuk walki. Dlaczego kazali jej mierzyć się właśnie z nim?

To jakieś wariactwo!

Czuła przepływające przez ciało fale gorąca, co irytowało ją jeszcze bardziej. Odwróciła się od Trevora i zaczęła uciekać przez wielką, złotą salę.

Pieprzyć to wszystko!

Kątem oka zobaczyła błysk, a wraz z nim powietrze przeszył huk. Padła na ziemię, pewna, że ktoś wyciągnął broń. Modliła się o ratunek! Dostrzegła drewniany kontuar, stojący przy jednej ze ścian. Szybko policzyła do trzech i rzuciłam się w jego stronę.

— Nie na tym polega chrzest, bezdomna! — zawołał Trevor, a jego głos poniósł się echem.

Skurczybyk nawet się nie zmęczył!

Cass ledwo mogła złapać oddech, przyciskając kolana do piersi. Zamrugała kilka razy. Obraz stopniowo się wyostrzał, a świadomość wracała na swoje miejsce. Choć nadal czuła się nieco odklejona od siebie.

— Nikt mi nie wyjaśnił, na czym miałby polegać! — warknęła wściekle.

— Pomyśl, bezdomna... i działaj.

— Poczekajcie tylko, aż mój ojciec się o tym dowie!

Nie wiedziała, gdzie jej tata przebywał w tamtej chwili, ale była pewna, że byłby równie wściekły, co ona.

— Wszystkich was pozamyka w więzieniu! To jawne znęcanie się nad ludźmi! — wrzasnęła.

Nagle poczuła w powietrzu elektryczność i usłyszała świst. Znów padła na ziemię, a pomieszczenie rozbłysło jasnym światłem, jakby wybuchnął fajerwerk. Kontuar, za którym się chowała, zatrząsł się niebezpiecznie. Coś w niego uderzyło i Cass krzyknęła, gdy obok jej głowy utworzyła się wypalona dziura.

Trevor do mnie strzela!

Wyściubiła jedno oko przez wypalony otwór i zobaczyła, że mężczyzna wcale nie trzymał w rękach pistoletu. Obie jego dłonie były rozświetlone tak jasnym światłem, że Cass musiała przymknąć oczy. Dosłownie trzymał w uścisku świetlne kule. Dziewczyna poczuła ucisk w klatce piersiowej. Świat znów zawirował, jak wtedy, gdy kryła się w podziemiach koło Meliny. Nie mogła oddychać.

— Nie, nie, nie... — mamrotała.

Blondyn warknął gniewnie i posłał w kierunku kryjówki kolejne pociski. Cass przycisnęła policzek do ziemi i marzyła, by wsiąknąć w drewniany parkiet. Zasłoniła instynktownie głowę rękami i zacisnęła zęby. Skóra Trevora iskrzyła się światłem jak wtedy podczas spotkania Stowarzyszenia Paproci. Błagała w myślach o ratunek. Gorąco, które czuła na całym ciele, nie dawało jej trzeźwo myśleć. Pot spływał po czole, zbierał się na przedramionach i między palcami. Nagle była pewna, że temperatura jej ciała podniosła się powyżej czterdziestu stopni Celsjusza. Sprawiało to, że skóra zaczęła ją swędzieć i piec. Miała ochotę zdrapać ją całą.

Ryknęła wściekle i podniosła się z podłogi, nie mogąc już tego znieść.

Kim był ten lodowaty dupek, by tak mnie traktować?!

Przypomniała sobie każde wredne spojrzenie Trevora, które rzucił w jej stronę. Każde niemiłe słowo. Nagle odkryła w sobie niezmierzone pokłady wściekłości. Znalazła wzrokiem lodowate spojrzenie i ruszyła szybko w jego kierunku. Ryknęła gardłowo, będąc coraz bliżej. Sama chętnie przejęłaby kulę światła i ugodziła nią w sam środek tego dupka! Nie mogła opanować furii, która nią zawładnęła. Poczuła kolejną falę – rodziła się w opuszkach palców i rozchodziła dalej, zupełnie jakby płynęła razem z krwią do każdej komórki jej ciała. Miała wrażenie, że płonęła.

W kolejnej sekundzie Cass zatrzymała się wpół kroku i wrzasnęła z bólu. Coś chciało wydrzeć się z jej środka na wolność. Zaraz potem straciła kontrolę, a jej plecy wygięły się w łuk. Spojrzała przelotnie na dłonie. Mogła przysiąc, że zaczynały świecić żywym blaskiem, jakby była choinką bożonarodzeniową. Zmierzyła przerażonym wzrokiem, obserwującego ją blondyna. Wyczytała na jego twarzy zdziwienie i nagle coś rzuciło jej ciałem o podłogę.

Upadła na parkiet z łoskotem i znów wrzasnęła z bólu, a całe gorąco odeszło bez pożegnania, tak szybko, jak się pojawiło. Zaczęła oddychać pośpiesznie, jakby bała się, że ktoś zaraz odetnie dopływ tlenu. Odgarnęła czarne włosy z twarzy i spojrzała na Trevora. Stał tuż nad nią i miał czysty strzał. Mógł posłać ją do diabła za pomocą jednej ze swoich kul światła.

— Gratulacje, bezdomna. Przeszłaś chrzest w Domu Sępicieli. To oznacza, że jesteś potomkinią Klariuszy — warknął i posławszy Cass zagadkowe spojrzenie, odszedł w kierunku Oakleya. 


⋅∙∘☽☣☾∘⋅⋅⋅∙∘☽☣☾∘⋅⋅⋅∙∘☽☣☾∘⋅⋅

Coś, co było do tej pory w sferze domysłów ujrzało światło dzienne! Co myślicie o tym rozdziale i Trevorze? Jestem ciekawa, waszych przemysleń! ^^

Continue Reading

You'll Also Like

91.2K 5.7K 42
Kolejne losy bohaterów Miraculum: Biedronka i Czarny Kot widziane oczami mojej wyobraźni... Miłego czytania :)
2.2K 163 25
Historia pięciorga polskich nastolatków zamieszkałych w małej zapomnianej wiosce. Po morderstwie jednej z koleżanek postanawiają rozwiązać zagadkę kr...
61.6K 1.6K 37
Hermiona Granger, Harry Potter, Ron Weaslay i Draco Malfoy rozpoczęli właśnie siódmy rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Jak potoczy...
76.9K 4.4K 52
Czasami ciągle ją widzę... Jest moją obsesją. Już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu, łez w oczach, krwi cieknącej z jej nosa... Zostaną jedynie wspomnie...