— Zapomniałam powiedzieć, że mama zaprasza nas na obiad urodzinowy. — powiedziałam, leżąc na klatce piersiowej Jana.
— Kto będzie? — zapytał odkładając telefon na bok. Wzruszyłam ramionami.
— Albo wszyscy albo tylko my, ale znając moją mamę raczej te pierwsze.
Westchnął ciężko i spojrzał na mnie, błagając o litość.
— Możesz nie jechać, ale będzie jej przykro... — zaczęłam, a on prychnął.
— Ok, pojadę. Kiedy?
— Pojutrze.
Wytrzeszczył oczy.
— Musimy kupić prezent. — powiedział przejęty, a ja uśmiechnęłam się.
— Spokojnie, Janek.
— Wstawaj, chodź. Jedziemy. — podniósł się natychmiast z łóżka, a ja ze śmiechem pokręciłam głową.
— Już kupiłam.
Zatrzymał się i zmarszczył czoło.
— Jezu, no to czemu mówisz, że nie?
— Nie powiedziałam tak.
— Powiedziałaś.
— Nie. — pokręciłam głową, a on walnął się z powrotem obok mnie i wsadził twarz w poduszkę. Przekręciłam się i wtuliłam w jego plecy. — Pojedziemy od razu do twoich rodziców, co? Filip się ucieszy.
— Mhm. Napiszę do nich później.
Siedzieliśmy przy stole, a Jaś trzymał rękę na oparciu mojego krzesła. Wujek ciągle mu polewał, co zaczynało mnie lekko denerwować.
— Ja już dziękuję, naprawdę wystarczy. — zapierał się blondyn, ale bezskutecznie. — Okej, ostatni.
Wywróciłam oczami. To był już czwarty ostatni.
— Idę do dzieciaków. — poinformowałam i wstałam z impetem.
Wyszłam z jadalni i ruszyłam do salonu, gdzie było moje rodzeństwo cioteczne.
— W końcu przyszłaś! — krzyknęła jedna z dziewczynek, a ja uśmiechnęłam się i usiadłam obok nich na podłodze. — Grasz z nami?
Pokiwałam głową, a dzieci zaczęły tłumaczyć mi reguły gry.
— Ograliście mnie. — jęknęłam, na co się roześmiali. Nagle w pomieszczeniu pojawił się Jan i zaczął gadać coś podpitym głosem. — Janek...
Zaczęłam, ale zrezygnowałam. Wstałam i chwyciłam go za rękę.
— Zaraz wrócę, muszę mu pokazać mój pokój. — powiedziałam i zaciągnęłam go do pomieszczenia. — Janek, proszę cię. Uspokój się.
— Co?
— Nie w takim stanie do młodych, błagam cię.
— Okej, już nie będę pić. Tylko proszę, chodź ze mną, bo nie mogę już. — odpowiedział, a ja zaśmiałam się i cmoknęłam go w usta.
Chwilę później, siedzieliśmy znów z moją rodziną.
— I co, skończyłeś z tą muzyką? — do Jana zwrócił się mój wujek, a ja już zaczynałam się irytować.
— Nie, na pewno nie. To tylko przerwa. — zaprzeczył od razu. — I taka średnia wyszła, prawdę mówiąc, bo wydaliśmy płytę ze znajomymi.
— Słuchałam tej twojej ostatniej. — wtrąciła się ciocia. — Uśmiech, tak? Bardzo fajna, naprawdę.
— Bardzo dziękuję. — powiedział i skinął lekko głową.
YOU ARE READING
nie krzyczysz jak palę | Jan-rapowanie
Fanfiction- Przepraszam, Janek. To popieprzone. - powiedziałam, wyjmując papierosa z jego paczki. - Ja tez przepraszam, Marcela. To ostro pokurwione. - odpowiedział, odpalając go swoją zapalniczką. Nie krzyczy jak palę, pali ze mną. pierwsze rozdziały pisałam...