episode twenty-six

3.9K 144 45
                                    

— Muszę iść do domku, puszczasz tą muzykę, czy nie? — zapytałam. Przyjechały osoby z radia i postanowiliśmy, że patościeżka z Chałup będzie ciekawym doświadczeniem.

— Puszczam, polewaj Wyguś. — odezwał się Janigunz, a ja wstałam od stołu.

— Weź mi też bluzę. — zwrócił się do mnie Janek, a ja pokiwałam głową.

Nie byłam pijana, raczej podpita, bo wypiłam trochę wiśniówki, ale nie był to też delikatny stan. Otworzyłam szafę w naszym pokoju i wyjęłam dwie bluzy Jasia. Czarną założyłam na siebie i przejrzałam się w lustrze, a szarą wzięłam w rękę i zaczęłam zbiegać po schodkach.

Nie był to najlepszy pomysł, bo nie były zbyt stabilne, a mój chód zakrapiany alkoholem, wcale nie poprawiał sytuacji. Zjechałam z kilku ostatnich schodków i syknęłam, czując ból w kostce.

— Zajebiście. — powiedziałam sama do siebie, po czym spróbowałam wstać. Bolało, gdy stawiałam kroki, ale stwierdziłam, że skoro daję radę chodzić, to pewnie zaraz przejdzie.

Wróciłam do reszty, udając, że wszystko jest okej. Nie wiem, czy chciałam oszukać ich czy siebie. Podałam Janowi ubranie, a on podziękował i założył bluzę.

— Ominęła cię kolejka i freestyle. — powiedział Krzysiek, a Michał podał mi kieliszek.

— Sama nie będę pić. — skomentowałam, a chłopcy stwierdzili, że skoro tak, to oni też wypiją. Później zadzwoniło paru słuchaczy, aż w końcu jeden z nich, musiał zadać pięć szybkich pytań do Janka.

— Kiedy płyta? — odezwał się chłopak w słuchawce.

— Na pewno w przyszłym roku.

— Marcelina czy Janigunz? — zaśmiałam się, a chłopcy zaczęli czekać z niecierpliwością na odpowiedź.

— Marcela.

— Stary, bros before hoes! — krzyknął Drewicz, a ja pokazałam mu język.

— No i temu nie wybrałem ciebie. — odpowiedział mu Jaś, po czym zwrócił się do słuchacza. — Dawaj dalej.

— Co jest łobzowane?

— Mordo, wiśnióweczka. — powiedział z dumą.

— Czy to co nawijasz na Planszach, jest nadal aktualne?

— Te numery powstawały bardzo długo i wiele rzeczy się pozmieniało, niektóre nadal czuję, a część to już przeszłość, nie wiem czy chodzi ci o coś konkretnego. Mimo wszystko, dużo ważnych przemysleń tam jest, które swojej daty ważności, w mojej opinii, szybko nie stracą.

— Kiedy sesja z Nowciaxem?

— Aa, to może niech się Piotrek wypowie, bo póki co, chyba woli robić zdjęcia Marceli. — zawołał Nowaka, który po chwili pojawił się obok nas. — Pytanie padło, kiedy mi fotki porobisz.

— Jutro. — odpowiedział krótko i wzruszył ramionami, po czym wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia.

— No to dogadani. Dziękuję pięknie za pytania.

Wieczór był naprawdę śmieszny, na szczęście przystopowaliśmy z piciem, a audycje skończyliśmy niedługo po północy, tak aby następnego dnia mieć siłę iść na plażę.

— Marcela, wstajemy. — obudził mnie Jaś, nawalając się na mnie, przez co przygniótł mi kostkę, więc syknęłam z bólu. — Co jest?

— Co? Nic, ciężki jesteś. Już wstaję. — przeturlałam się i postawiłam nogi na podłodze. Poczułam znów ból, więc mimowolnie rzuciłam okiem na swoją stopę, która spuchła i posiniała. — Ja pierdole. Nie chciałam cię martwić, ale zjebałam się wczoraj ze schodów, jak byłam podpita. Dałam radę chodzić, więc stwierdziłam, że trudno, ale no. Znaczy dalej dam radę.

Jan wpatrywał się we mnie z lekkim szokiem, a póżniej spojrzał na moją nogę.

— Marcelina, jesteś debilką. Nic więcej ci się nie stało? — zapytał, a ja wzruszyłam ramionami.

— Chyba mam siniaka na plecach, ale tak to nic.

— Magda ma zawsze apteczkę, więc pójdę po nią. Możesz się przebrać w tym czasie czy coś.

Pokiwałam głowa i tak też zrobiłam. Założyłam czarne jeansowe spodenki i tego samego koloru top i swoją ukochaną, złotą biżuterię.

Już po chwili Dubrawska, Karol i mój chłopak byli w naszej sypialni.

— Jest dobrze, serio. — westchnęłam.

— Temu tylko ci to smaruję i owinę, żeby usztywnić. — wywróciła oczami Magda i zajęła się bandażowaniem. — Masz nie przeciążać, po powrocie trzeba będzie pojechać do lekarza, chyba że przejdzie.

O trzynastej, mieliśmy iść na plażę i tak też zrobiliśmy. Jaś niósł mnie przez całą drogę na barana i nie chciał słuchać, że dam radę iść sama.

Rozłożyliśmy się na kocach, a ja zdjęłam koszulkę, zostając tylko w górze od stroju i spodenkach.

— Dobrze, że macie domek sami. — skomentował Krzysiek, a ja zmarszczyłam niezrozumiale czoło. — Masz malinkę na dekolcie.

Od razu spojrzałam w dół, a Szczepan zaczął się ze mnie śmiać.

— Luz, Marcela. Ludzka rzecz. — powiedział przez śmiech, a ja zmroziłam go wzrokiem.

— Debil. — westchnęłam i rozłożyłam się na kocu, a po chwili Julka znalazła się obok mnie.

— Filip mnie zostawił samą. — wskazała głową na morze, gdzie znajdowała się reszta. — Chcesz piwo?

Przytaknęłam, a ona podała mi butelkę i otwieracz. Była piękna pogoda, a słońce przygrzewało, więc miałam szczerą nadzieję ze się opalę. Odpięłam ramiączka od stroju, żeby opalenizna była ładniejsza i ułożyłam się wygodniej na brzuchu.

— Masz głośnik? — spytałam, a dziewczyna wyjęła go z torby. Podłączyłam się i puściłam muzykę.

Gadałyśmy o jakichś głupotach i śmiałyśmy się z tego co robią chłopcy, gdy nagle przybiegł Matczak z zamiarem wrzucenia mnie do wody.

— Michał, zamoczysz mi bandaż. — jęknęłam, ale niezbyt go to obchodziło. Złapał mnie nagle w stylu panny młodej, więc odruchowo chwyciłam go za szyję, drugą ręką trzymając górę od stroju. — Kurwa. Janek, błagam pomocy.

— Zostaw ją, jak nie chce. — stanął w mojej obronie Pasula i zabrał mnie z rąk bruneta. Objęłam go, aby utrzymać równowagę, ale źle stanęłam, więc syknęłam lekko. — Uważaj...

— Już okej. — ruszyłam w stronę koca, ale Jaś mnie zatrzymał i pomógł mi iść. — Dam radę chodzić.

— Masz nie przeciążać.

Usiadłam i przypięłam z powrotem ramiączka, po czym zaczęłam zdejmować bandaż. Jan spojrzał na mnie niezrozumiale.

— No co? Idę pływać. — wzruszyłam ramionami i wstałam. Blondyn wziął mnie na barana i poszliśmy do wody. — Ja pierdole, ale zimna.

Zarzuciłam Jasiowi ręce na szyję i dałam mu buziaka.

— Fuj, Franek nie patrz. — skomentował Krzysiek i zakrył Wygnańskiemu oczy. Prychnęłam i ich ochlapałam. — Bez takich, bo zaraz Janek ci będzie dawać buzi podczas resuscytacji.

— Jaki ty dzisiaj zabawny. — wyszłam z wody, a Jaś pobiegł za mną, żeby mi pomóc dojść. — Przestań mnie traktować jak inwalidę...

— Pantofel! — krzyknął Franek, a mój chłopak pokazał mu środkowy palec. — Chodź na solo!

Wytarłam się ręcznikiem i usiadłam na kocu, a Jan pocałował mnie w czoło.

— Trzymaj kciuki. Idę na wojnę. — pobiegł w stronę Wygusia i wleciał w niego, tak że oboje zanurzyli się w wodzie.

Dzieci.

// mam wenę wiec łapcie juz drugi dziś..

nie krzyczysz jak palę | Jan-rapowanie Where stories live. Discover now