episode twenty-eight

3.8K 127 54
                                    

Minął tydzień od naszego powrotu z Chałup, gdzie razem z ekipą z radia, przegadaliśmy pomysł mojego prowadzenia Bolesnych Poranków. Znaczy Janek ich namawiał, a mi było głupio i tylko potakiwałam. Nikt nie miał żadnych problemów z tym, wręcz byli zachwyceni i mówili, że sami o tym myśleli.

— Jesteś już gotowy? — spytałam Jasia, a on pokiwał głową i wziął z blatu kluczyki do samochodu. Przejrzałam się w lustrze i wygładziłam materiał mojej zwiewnej sukienki. Założyłam buty i chwyciłam torebkę, po czym oboje opuściliśmy mieszkanie. — Stresuję się.

— Czym? — prychnął i weszliśmy do windy. — Przecież nieraz już byłaś na audycji.

Wywróciłam oczami.

— Nigdy nie ogłaszałam oficjalnie, że przez następne dwa miesiące będę stałym prowadzącym. — objął mnie ramieniem i pocałował.

— Co ma być to będzie.

Wsiedliśmy do samochodu i włączyłam muzykę, zapinając wcześniej pasy.

Niedługo później, byliśmy już w studiu.

— Okej wchodzicie na antenę.

— Dzień dobry, witamy. — odezwał się Piotrek, a następnie Jan.

— Cześć wszystkim. — dodałam od siebie, a Kędzierski popatrzył na mnie znacząco.

— To co, zaczynamy od ogłoszenia?

— Co? Już? — zdziwiłam się, ale pokiwałam głową. — Okej, chciałabym z największą przyjemnością poinformować, że przez następne dwa miesiące z kawałkiem, w każdy poniedziałek i środę, będziecie mogli usłyszeć mnie tutaj w Bolesnym Poranku, razem z Janem i Piotrkiem. No, to tyle, dziękuję za uwagę.

Chłopcy się zaśmiali i dodali komentarz od siebie, po czym poleciała muzyka.

Te trzy i pół godziny, minęły mi w zawrotnym tempie. No cóż, lubiłam to i naprawdę dobrze się bawiliśmy, więc nie ma co się dziwić.

Wychodziliśmy, gdy wpadła na nas Tycjana, z którą się przywitaliśmy, po czym pobiegła, mówiąc coś, że się spóźni na audycję.

— Co robimy? — zapytałam Jasia.

— Idziemy spać. — odpowiedział i wzruszył ramionami.

— A zajedziemy do maka? Proszę... Akurat się skończyła oferta śniadaniowa. — próbowałam zrobić słodką minę, przez co spotkałam się ze śmiechem blondyna, ale pokiwał głową, na co klasnęłam lekko w dłonie.

— Zachowujesz się jak dzieciak.

— Może.

Wzięliśmy jedzenie na wynos i pojechaliśmy do domu. Rozłożyliśmy je na stoliku kawowym i ułożyliśmy się na kanapie.

— Tęskniłam za tym. — westchnęłam, wsadzając frytkę do buzi.

Przebudziłam się w nocy i zobaczyłam, że Jasia nie ma obok mnie. Przekręciłam się i zeszłam z łóżka, widząc że w salonie pali się światło.

— Obudziłem cię? — zapytał blondyn, gdy mnie zauważył, a ja zaprzeczyłam głową. Podeszłam do niego i usiadłam na kanapie obok, obejmując go.

— Nie możesz znów spać? — przytaknął, na co westchnęłam. — Czy ty spałeś któregoś dnia w tym tygodniu, chociaż dwie godziny?

— No, w poniedziałek spałem z trzy. — zmarszczyłam czoło.

— Jest czwartek. Janek, proszę idź do lekarza. Wyglądasz jak trup z tymi worami.

— Dzięki. — prychnął i zaczął przekładać kartki, ale widząc, że nie dam za wygraną tak łatwo, znów się odezwał. — Jest okej, po prostu nie chce spać, ale ty wracaj do łóżka.

nie krzyczysz jak palę | Jan-rapowanie Where stories live. Discover now