episode twenty-two

4.3K 147 55
                                    

— Rok temu pisaliśmy maturę. — wypalił Janek.

— Co? A, faktycznie. Szybko minęło. — odpowiedziałam, opierając głowę o dłoń. Drugą ręką grzebałam widelcem w talerzu.

— Co się dzieje? — zapytał ze zmartwieniem w głosie, a ja wzruszyłam ramionami. — Marcelina, spójrz na mnie. Co jest?

Uniosłam wzrok i westchnęłam.

— Nic, serio. Zamyśliłam się i nie jestem głodna. — Jan zmarszczył czoło na moje słowa.

— Nad czym ty tak myślisz? Jak nie dasz rady to zostaw, później zjesz najwyżej.

Skrzywiłam się i zaczęłam się zastanawiać nad pytaniem chłopaka. Prawda była taka, że nawet nie pamiętałam, więc pewnie nad niczym konkretnym.

Odsunęłam się od stołu razem z krzesłem i wstałam, stawiając talerz na blacie kuchennym.

— Posprzątam. — zapewnił mnie mój chłopak, na co mu podziękowałam i ruszyłam do pokoju.

Usiadłam na łożku i zaczęłam czytać notatki. No, może bardziej próbowałam się zmusić do czytania, bo koniec końców, wpatrywałam się w zeszyt bez żadnych efektów.

Po kilku, może kilkunastu minutach, do pomieszczenia wszedł blondyn i podszedł do mnie, łapiąc moją twarz w obie dłonie.

— Lecę do studia. — pocałował mnie. — Jesteśmy w kontakcie.

Skinęłam głową, a Jan opuścił mieszkanie, trzaskając drzwiami. Westchnęłam i położyłam książki na podłodze, po czym rozłożyłam się na łożku.

Wzięłam do ręki telefon i zaczęłam sprawdzać social media, ale szybko mnie to zmęczyło, więc włączyłam muzykę i odłożyłam iphone'a na szafkę nocną.

Przymknęłam oczy, byłam okropnie zmęczona. Nie wiem ile tak przeleżałam, ale w końcu playlista się skończyła, a ja nie mogłam zasnąć.

Ponownie chwyciłam za telefon i zobaczyłam dużo nieodebranych połączeń od Ani.

— Halo? — oddzwoniłam do dziewczyny. — Przepraszam, miałam włączony tryb nocny i nie słyszałam.

— Wybaczam, co robisz? Idziemy na schodki?

— Próbowałam się uczyć, ale nie dam rady. Nie wiem czy mam ochotę. — westchnęłam.

— Dawaj, daleko nie masz. — przekonywała mnie. Spojrzałam na zegarek, było po szesnastej.

— Dobra to o osiemnastej przy Wiśle. Tylko nie na długo, mam jutro wykłady na jedenastą.

Pożegnałyśmy się, po czym wstałam i poszłam się przebrać. Był maj, a pogoda dopisywała, ale mimo wszystko wieczory były chłodniejsze. Padło na czarne jeansy z wysokim stanem, dużą bluzę i koszulową kurtkę.

Zostało mi niewiele do wyjścia, więc zadzwoniłam do Jasia.

— Halo, Marcela? Co tam?

— Ania dzwoniła, idziemy na schodki. Zaraz powinien być uber. — poinformowałam go.

— Okej, przyjechać po ciebie? Pewnie będę jeszcze w studiu.

— Tak, super. Zgadamy się.

Przy Wiśle było jeszcze paru naszych znajomych. Ogólnie było całkiem przyjemnie, piłyśmy z dziewczyną wino i śmialiśmy się z resztą.

Spotkaliśmy ekipę gombao, więc postanowiliśmy się do nich dołączyć. Bardzo dawno nie widziałam się z Michałem, podobnie jak ze Szczepanem i Wygusiem, ale ich słabiej znałam. Mimo wszystko, przez jakiś czas Matczak był moim przyjacielem i szkoda, że straciliśmy ten kontakt.

nie krzyczysz jak palę | Jan-rapowanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz