episode fourteen

5.3K 190 98
                                    

Wpadliśmy w pewną rutynę, ale odpowiadało nam to. Prawie codziennie Janek przyjeżdżał po mnie na uczelnie, jechaliśmy do studia, gdzie chłopcy pracowali nad płyta, a ja się uczyłam. Czwartki niezmiennie były naszym dniem, na odwiedzanie nowych miejsc. Co jakiś czas spotykałam się też z Anią, którą poznałam podczas pracy w kawiarni i z ludźmi z uniwersytetu.

Święta mieliśmy spędzić w Krakowie, a żeby nacieszyć się rodziną, zdecydowaliśmy się pojechać już dwudziestego pierwszego.

Spakowani i z całym bagażnikiem prezentów, wyruszyliśmy w drogę.

— Nasze pierwsze święta, jako para. — odezwałam się, a chłopak za kierownicą uśmiechnął się szeroko.

— Czyli najlepsze święta. — położył rękę na moim udzie.

Zatrzymaliśmy się na stacji, Jan poszedł zatankować, a przy okazji kupić kawę i szlugi.

— Zapnij się. — odezwałam się, gdy staliśmy przy samochodzie. Blondyn tylko wyciągnął paczkę w moją stronę, ale pokręciłam głową, więc zaczął palić sam. — Janek, jest mróz,
zapnij się.

Westchnął, ale w końcu wykonał moje polecenie. Gdy dopalił swojego papierosa, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalsza podróż.

W Krakowie byliśmy o piętnastej i najpierw postanowiliśmy pojechać do Jana. Gdy weszliśmy do domu, do mojego chłopaka natychmiast podbiegł jego młodszy brat. Zamknęli się w szczelnym uścisku, a moje serce się rozpływało. Był on bardzo ważny dla Jasia, często gadali na kamerce, ale to nie to samo co spotkanie twarzą w twarz. Zazdrościłam im tej relacji.

— Hej, Filip. Wyprzystojniałeś. — przywitałam się z nim, a on oderwał się od chłopaka i mnie objął.

Następnie przywitaliśmy się z rodzicami Janka, a jego mama zrobiła nam herbatę. Po półtorej godzinie rozmów, zdecydowaliśmy się pojechać do mnie.

Nie zdążyłam nawet zdjąć butów, a moja rodzicielka przytuliła mnie na powitanie, a następnie uczyniła to samo z Jankiem.

— Tomek! Twoja córka przyjechała. — zawołała tatę, który po chwili z uśmiechem znalazł się obok nas.

— O, jest mój zięć. — objął blondyna, który się zaśmiał.

— Jak wam minęła podróż? — zapytała moja mama.

— W porządku, bez żadnych komplikacji. — odpowiedział Jaś, a moi rodzice zaczęli go zagadywać o najróżniejsze rzeczy.

— Widziałem, że super ci idzie w muzyce. — zwrócił się do niego mój ojciec, a Pasula szeroko się uśmiechnął. — Gratulacje.

— Dziękuję bardzo. Tak, wszystko idzie jak najlepiej, na wiosnę wydajemy kolejną płytę.

— Mam nadzieje, że dostaniemy egzemplarz! — wtrąciła się moja mama, a chłopak od razu obiecał, że wyśle im preorder.

Cieszyłam się, że mają dobry kontakt.

Święta minęły nam w cudownej atmosferze, część spędziliśmy z moją rodziną, a część z rodziną Janka. Odwiedziliśmy też paru znajomych z liceum i oczywiście napiliśmy się nad Wisłą w czasie pasterki.

Wszystko tak jak powinno być.

Najpierw pożegnaliśmy się z moimi rodzicami, a następnie pojechaliśmy do domu Jasia.

— Miło, że przyjechaliście. Dobrze było cię zobaczyć, Marcela. Lepszej synowej, nie mogłam sobie wymarzyć. — uśmiechnęłam się i przytuliłam mamę mojego chłopaka.

nie krzyczysz jak palę | Jan-rapowanie Where stories live. Discover now