II episode eight

3.3K 120 33
                                    

— Idziesz? — zapytałam Janka, a on spojrzał na mnie niepewnie. — Szybko.

— Idę.

Połowa z nas wycofała się z planu, więc Piotrek był lekko obrażony. On po prostu idealnie sobie wszystko wymyślił.

— Piotruś... — zaczęłam i poklepałam go po plecach. — Wiesz kto będzie mieć zajebiste wspomnienia? My. Chodź, nie zepsują nam zabawy. Nie oszukujmy się, nasza trójka to najlepsza ekipa.

Podniósł wzrok z ziemi na mnie.

— Poza tym, zajebiście to wymyśliłeś... — dodałam, a on uśmiechnął się szeroko.

— Prawda? Jestem zajebisty. — wziął mnie pod rękę, a drugą przybił żółwika Jasiowi. — Idziemy.

Wziął torbę i zarzucił ją sobie na ramię, po czym zaczął nas prowadzić do domu naszej sąsiadki.

— To jest chyba jakiś żart. — skomentował szatyn, a jego humor uległ gwałtownemu pogorszeniu. Na podjeździe już nie stał samochód, a światła były zgaszone. — Chujowo.

Westchnął i zawrócił się, aby zacząć kierować się z powrotem na swoją działkę. Spojrzałam znacząco na Janka, a on wzruszył ramionami. Wywróciłam oczami i podbiegłam do Piotrka. Chwyciłam go za rękę.

— Chodź, nie wymyślaj. — powiedziałam, ciągnąc go w drugą stronę.

— Ale nie ma jej, na chuj ty chcesz tam iść?

— Nie umiesz się bawić bez niej? — prychnęłam i uniosłam brwi. — Jak wolisz... Jasiu, my idziemy coś porobić, co?

Puściłam dłoń chłopaka i podeszłam do blondyna, a on pokiwał głową. Zarzucił mi rękę na ramię i zaczęliśmy odchodzić.

— Ugh, poczekajcie! — zawołał za nami Piotrek, który do tej pory stał nieruchomo. Po chwili znalazł się obok nas. — Bardzo słabe zagranie psychologiczne.

— Ona to stosuje zbyt często. — skomentował Pasula, na co się skrzywiłam.

Byliśmy na boisku przy jakiejś szkole, a chłopcy pili piwo. Opierałam się plecami o latarnie, siedząc na ziemi, a Jaś znalazł piłkę, którą wkopywał do bramki, robiąc przy okazji różne wymyślne sztuczki.

— Piłkarzyk. — powiedziałam, a on prychnął.

— Kończę z muzyką, od dziś tylko sport. — zaśmiałam się.

— Kiedyś umawiałem się z jednym piłkarzem. — odezwał się Piotrek, a ja spojrzałam z zaciekawieniem. — Był zjebany.

— To się nawet zgadza. — Janek spojrzał na mnie z góry, a szatyn wstał.

— Dawaj, teraz moja kolej. — zwrócił się do Pasuli, a ten kopnął mu piłkę.

— To był bardzo zły pomysł. — zaczęłam. — Te połączenie nigdy...

Nie zdążyłam dokończyć, bo usłyszałam huk i dźwięk zbijanego szkła, na co tylko otworzyłam szerzej oczy.

— Ok, spierdalamy. — mój przyjaciel z dzieciństwa wziął swoje rzeczy i zaczął biec, a następnie przeskoczył przez płot. — Czy wy nie rozumiecie prostych poleceń?

nie krzyczysz jak palę | Jan-rapowanie Where stories live. Discover now