— Idziesz? — zapytałam Janka, a on spojrzał na mnie niepewnie. — Szybko.
— Idę.
Połowa z nas wycofała się z planu, więc Piotrek był lekko obrażony. On po prostu idealnie sobie wszystko wymyślił.
— Piotruś... — zaczęłam i poklepałam go po plecach. — Wiesz kto będzie mieć zajebiste wspomnienia? My. Chodź, nie zepsują nam zabawy. Nie oszukujmy się, nasza trójka to najlepsza ekipa.
Podniósł wzrok z ziemi na mnie.
— Poza tym, zajebiście to wymyśliłeś... — dodałam, a on uśmiechnął się szeroko.
— Prawda? Jestem zajebisty. — wziął mnie pod rękę, a drugą przybił żółwika Jasiowi. — Idziemy.
Wziął torbę i zarzucił ją sobie na ramię, po czym zaczął nas prowadzić do domu naszej sąsiadki.
— To jest chyba jakiś żart. — skomentował szatyn, a jego humor uległ gwałtownemu pogorszeniu. Na podjeździe już nie stał samochód, a światła były zgaszone. — Chujowo.
Westchnął i zawrócił się, aby zacząć kierować się z powrotem na swoją działkę. Spojrzałam znacząco na Janka, a on wzruszył ramionami. Wywróciłam oczami i podbiegłam do Piotrka. Chwyciłam go za rękę.
— Chodź, nie wymyślaj. — powiedziałam, ciągnąc go w drugą stronę.
— Ale nie ma jej, na chuj ty chcesz tam iść?
— Nie umiesz się bawić bez niej? — prychnęłam i uniosłam brwi. — Jak wolisz... Jasiu, my idziemy coś porobić, co?
Puściłam dłoń chłopaka i podeszłam do blondyna, a on pokiwał głową. Zarzucił mi rękę na ramię i zaczęliśmy odchodzić.
— Ugh, poczekajcie! — zawołał za nami Piotrek, który do tej pory stał nieruchomo. Po chwili znalazł się obok nas. — Bardzo słabe zagranie psychologiczne.
— Ona to stosuje zbyt często. — skomentował Pasula, na co się skrzywiłam.
Byliśmy na boisku przy jakiejś szkole, a chłopcy pili piwo. Opierałam się plecami o latarnie, siedząc na ziemi, a Jaś znalazł piłkę, którą wkopywał do bramki, robiąc przy okazji różne wymyślne sztuczki.
— Piłkarzyk. — powiedziałam, a on prychnął.
— Kończę z muzyką, od dziś tylko sport. — zaśmiałam się.
— Kiedyś umawiałem się z jednym piłkarzem. — odezwał się Piotrek, a ja spojrzałam z zaciekawieniem. — Był zjebany.
— To się nawet zgadza. — Janek spojrzał na mnie z góry, a szatyn wstał.
— Dawaj, teraz moja kolej. — zwrócił się do Pasuli, a ten kopnął mu piłkę.
— To był bardzo zły pomysł. — zaczęłam. — Te połączenie nigdy...
Nie zdążyłam dokończyć, bo usłyszałam huk i dźwięk zbijanego szkła, na co tylko otworzyłam szerzej oczy.
— Ok, spierdalamy. — mój przyjaciel z dzieciństwa wziął swoje rzeczy i zaczął biec, a następnie przeskoczył przez płot. — Czy wy nie rozumiecie prostych poleceń?
YOU ARE READING
nie krzyczysz jak palę | Jan-rapowanie
Fanfiction- Przepraszam, Janek. To popieprzone. - powiedziałam, wyjmując papierosa z jego paczki. - Ja tez przepraszam, Marcela. To ostro pokurwione. - odpowiedział, odpalając go swoją zapalniczką. Nie krzyczy jak palę, pali ze mną. pierwsze rozdziały pisałam...