episode seven

5.4K 187 198
                                    

Następne miesiące mijały z zawrotna prędkością. Praca, premiera płyty Janka, która okazała się sukcesem. Oboje dostaliśmy się też na nasze planowane studia.

Zastała nas w końcu jesień i rozpoczęcie roku akademickiego, spadające liście, kolorowa Warszawa i coraz krótsze dni.

Wraz z pierwszym października odeszłam z pracy, żeby skupić się na nauce. Wpadłam w rutynę, która w sumie mi odpowiadała. Byłam zadowolona z medycyny, bo czułam, że jest to coś co mnie interesuje. Często wpadałam w wir szkoły i rzadko robiłam sobie odpoczynek, przez co Jan nie był zadowolony.

On też miał dużo roboty, bo musiał połączyć studia z muzyką, ale jak sam mówił, jego uczelnia nie była aż tak wymagająca. Mimo wszystko, często nie było go w domu, a ja czas, gdy zostawałam sama w mieszkaniu, poświęcałam na naukę.

W listopadzie, byłam już całkowicie oswojona ze swoim uniwersytetem. Zakolegowałam się nawet z paroma osobami.

Moja miłość do Warszawy rosła z każdym dniem.

Na pierwszy weekend listopada, była zaplanowana większa impreza wytwórni Janka, na którą miałam iść jako jego osoba towarzysząca. Solar zapewniał mnie, że gdyby mój przyjaciel poszedł sam, to dostałabym własne zaproszenie.

Jan cały dzień narzekał, że nie chce zakładać koszuli, czym niesamowicie mnie irytował.

— Jak ja wyglądam? — powiedział chyba sam do siebie, przeglądając się w lustrze. — No jak debil.

— No to załóż po prostu czarną koszulkę i już mnie nie wkurzaj.

— Nie będzie głupio?

— Po pierwsze, czarny jest elegancki, a po drugie to nie studniówka, tylko impreza z raperami. Myślałam, że to ty znasz ich lepiej.

Ja również postawiłam na czerń. Wybrałam przylegająca sukienkę z większymi rękawami, odkrywającą ramiona. Dołączyłam do tego złoty naszyjnik.

Gdy malowałam się, Jaś jak zwykle zajął
miejsce na moim łożku.

— Mamy bardzo mało czasu dla siebie ostatnio. — westchnął, nieodrywając ode mnie wzroku. Zerknęłam na jego twarz w odbiciu lustra. — Ciągle się mijamy, nie powinno tak być, przecież mieszkamy razem.

— Masz rację. Możemy spróbować coś wykombinować.

— Weekendy spędzamy razem na chillowaniu i imprezach, ale może wybierzemy jakiś jeden dzień w tygodniu, kiedy po południu będziemy jeździć w różne miejsca. Raz ty wybierasz, raz ja. Na przykład w środę? — zaproponował, a mi pomysł od razu przypadł do gustu.

— W środę mam zawsze dużo nauki, ale może w czwartek? — spytałam, a chłopak skinął głową.

Kiedy zakończyłam już swoje przygotowania, założyłam czarne buty na grubym obcasie z odkrytymi palcami i zapięciem nad kostką, po czym przejrzałam się w lustrze. Janek stanął za mną i oparł swoją głowę na czubku mojej.

— Jesteśmy piękni. — powiedziałam i wyciągnęłam telefon, żeby zrobić zdjęcie. Mieliśmy już wychodzić, ale musiałam się zawrócić. — Zapomniałam pomalować ust!

Podbiegłam do toaletki i przyjechałam jasnobrązową pomadką po swoich wargach. Wrzuciłam ją do małej torebki na długim pasku i w pośpiechu opuściłam mieszkanie.

— Nigdy nie zrozumiem, czemu nakładasz tego tyle na swoją twarz. — zaczął Jan, gdy byliśmy w windzie. — Znaczy, wiem. Wyglądasz jak gwiazda i w ogóle przepięknie, ale bez tego też jesteś śliczna.

nie krzyczysz jak palę | Jan-rapowanie Where stories live. Discover now