episode thirty-three

3.7K 135 141
                                    

— Możecie trochę ciszej? Ja się próbuję uczyć w pokoju obok, a was pewnie słychać aż nad Wisłą. — zwróciłam się do chłopaków, którzy darli się i pili w salonie.

— Marcelina, straszna sztywniara się z ciebie zrobiła ostatnio. — zaśmiał się Szczepan, a ja uniosłam brwi.

— Po prostu ciszej.

Wróciłam do sypialni i trzasnęłam drzwiami. Próbowałam robić notatki, ale nie słyszałam własnych myśli.

Wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam do Maćka.

— Jesteś w domu? Błagam. — wypaliłam bez powitania.

— Hej? Tak jestem, co jest? — odpowiedział.

— Masz ochotę na wspólną naukę do tego zaliczenia? Bo nie wiem czy słyszysz, ale u mnie się nie da. — zwróciłam się do niego i usłyszałam śmiech.

— Słyszę. Przyjeżdżaj, ale kup coś do jedzenia.

Spakowałam laptopa oraz książki do torebki i zarzuciłam sweter, po czym ruszyłam do drzwi.

— Biorę samochód. — poinformowałam Jasia, a on spojrzał na mnie krzywo.

— Gdzie jedziesz?

— Uczyć się gdzieś indziej, bo tu się nie da, kurwa. — założyłam buty i opuściłam mieszkanie.

Niedługo później, stałam przed drzwiami z torbą jedzenia.

Zadzwoniłam dzwonkiem, a dosłownie po sekundzie otworzył mi Maciek. Objęłam go na powitanie i weszłam do środka.

— Jak bardzo jesteś zła? — zapytał, a ja odwróciłam się w jego stronę.

— Jestem wkurwiona.

Siedzieliśmy w książkach dobre dwie godziny, aż w końcu o dwudziestej pierwszej zrobiliśmy sobie przerwę.

— Co u Zuzy? — spytałam.

— Okej, pojechała do rodziców na parę dni. — odpowiedział, a ja skinęłam głową.

Zaczęliśmy się zajadać chipsami i oglądać jakieś głupoty.

— Musimy to skończyć. — powiedział po czterdziestu minutach, a ja jęknęłam, ale przyznałam mu rację.

— Boże, czemu tego nigdzie nie ma?! — krzyknęłam zirytowana.

— Wdech, wydech. — zaśmiał się brunet, a ja zmroziłam go wzrokiem. — Które?

— Siódmy punkt. — odpowiedziałam, a on rzucił we mnie podręcznikiem. — Dzięki.

Skończyliśmy o dwudziestej trzeciej i zaczęłam się zbierać.

— Mam nadzieję, że impreza się skończyła. — westchnęłam i wstałam.

— To zadzwoń i zapytaj. Możesz zostać dłużej. — wzruszył ramionami.

— Późno już, nie będę robić problemu.

— I tak muszę ogarnąć jeszcze parę rzeczy, dotrzymasz mi towarzystwa. — zaczął mnie przekonywać.

— Dobra. — wyjęłam telefon i ruszyłam do kuchni. — Halo?

— Hej.

— Już poszli chłopcy? — zapytałam.

— Właśnie wychodzą. — westchnęłam na jego ton zakrapiany alkoholem.

— Okej, to wracam.

Poinformowałam Maćka o przebiegu rozmowy i podziękowałam mu, za udostępnienie mi miejsca do nauki, po czym się pożegnaliśmy.

Zaparkowałam samochód pod blokiem i ruszyłam do windy. Wjechałam na nasze piętro i wyjęłam klucze, a gdy weszłam do mieszkania, ujrzałam jeden wielki bałagan.

nie krzyczysz jak palę | Jan-rapowanie Where stories live. Discover now