II episode ten

3.5K 125 58
                                    

Przejrzałam się w lustrze i przejechałam dłonią po czarnej zwiewnej sukience. Poprawiłam duża spinkę, która trzymała moje włosy w niskim koku, po czym zarzuciłam białe buty i opuściłam swoje mieszkanie, zamykając je na klucz.

Maseczka.

Jęknęłam i wróciłam się do środka, pakując przy okazji dodatkowe do małej torebki na długim pasku.

Zaczęłam zbiegać ze schodów, a chwilę później uderzyło we mnie letnie powietrze i przyjemny ciepły wiatr.

Wsiadłam do samochodu i cmoknęłam blondyna w usta.

— Hej. — powiedział, a ja odpowiedziałam tym samym. — Jak tam?

— Dobrze. — spojrzałam na zegarek, który wskazywał punktualnie osiemnastą. — Nie spóźniłeś się, jestem pod wrażeniem.

— Na randkę nie wypada... — skomentował, a ja zaśmiałam się. Wyjechał spod bloku i ruszył w kierunku centum.

Gdy zaparkował, wysiadłam i zaczęłam iść przed siebie, a on złapał mnie za rękę, a drugą założył na nos okulary.

— Wyglądamy jak super gwiazdy. — odezwał się, a ja pokiwałam głową, poprawiając swoje oprawki.

Niedługo później, siedzieliśmy już przy stoliku w ogródku jednej z restauracji, a kelnerka przyniosła nam nasze zamówienia. Jedliśmy i śmialiśmy się, ale widziałam, że Jaś nie jest do końca obecny.

Kiedy zapłaciliśmy i ruszyliśmy na spacer, było jeszcze gorzej. W pewnym momencie nie wytrzymałam i zatrzymałam się na środku chodnika.

— O co chodzi? — skrzywiłam się, a on spojrzał pytająco. — No widzę, że coś jest nie tak.

— Przepraszam, mam wrażenie, że każdy nas zna. Nie chcę wyjść na takiego, który ma jakieś ogromne mniemanie o sobie, ale no.

— Janek, nie będę cię oceniać.

— Wiem. Czuję się nieswojo, po prostu. Nie chciałem zepsuć nam wyjścia... — wzruszył ramionami, a ja przybliżyłam się do niego i położyłam swoje dłonie na jego policzkach.

— Jest cudownie. — złączyłam nasze usta, a jego ręce znalazły się na mojej talii.

— Możemy iść do mnie. — zaproponował, a ja przytaknęłam. — O nie, musimy wrócić po samochód.

Jęknął, a ja zaśmiałam się i zaczęłam go ciągnąć w kierunku auta.

Siedziałam na sofie, a Jaś leżał z głowa na moich udach i rysował palcem kółka na moim kolanie. Bawiłam się jego włosami i słuchaliśmy muzyki. Słońce za oknem zaszło już prawie całkowicie.

— Oboje dorośliśmy, wiesz? — zapytał i przekręcił się tak, żeby na mnie spojrzeć. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Miał rację, ale nie wiedziałam czemu pomyślał teraz o tym. — Dwa lata mieszkamy w Warszawie. O kurwa, dopiero do mnie dotarło, że w tym czasie zdążyliśmy razem zamieszkać i się wyprowadzić.

Zaśmiał się, a ja prychnęłam.

— Tak miało być widocznie. — wzruszyłam ramionami.

— Aha, zgubiłem wątek. Dorośliśmy. Jeszcze niedawno myślałem, że twoją najlepszą zaletą jest to, że nie zabraniasz mi melanżować i palić. — powiedział ze śmiechem, a ja zmarszczyłam czoło. — W sensie, nie że to twój jedyny plus... Wiesz o co chodzi. Nie zawsze ci to pasowało, ale wiedziałaś, że sam muszę wszystko zrozumieć. Jezu, ty za każdym razem miałaś rację.

Westchnęłam ciężko, a on kontynuował.

— A teraz właśnie mniej piję, dzięki tobie. Życie jest przewrotne. — pokiwałam głową i zniżyłam się lekko, aby dać mu buziaka. — Chciałbym powiedzieć wszystkim, jaki jestem szczęśliwy. Serio.

— Janek... — zaczęłam, ale przerwał mi.

— Wiem, nie zrobię tego. Mnie też to męczyło. — wypuściłam lekko powietrze. — Zawsze się zastanawiałem, jakie to uczucie dla ciebie, gdy wiesz jakie są fanki.

— Ufam ci. — powiedziałam i zrobiłam pauzę, na chwilę namysłu. — Tym laskom mniej ufam, ale wiem, że potrafisz być stanowczy. Chyba się do tego przyzwyczaiłam? I staram się nad tym nie myśleć. Weźmiesz głowę na chwilę?

Podniósł się lekko, a ja wstałam i ruszyłam do kuchni. Wzięłam wodę i wróciłam do chłopaka.

— Czasem zapominam, że to nie moje mieszkanie. — zaśmiałam się, a na twarzy Jasia pojawił się uśmiech.

— A ja, że razem nie mieszkamy. Chciałbym cię mieć pod ręką ciągle. — skrzywiłam się lekko na ten zwrot. — Ania zaraz z Matczakiem zamieszka, co zamierzasz zrobić?

— Nie wiem. Pewnie wynajmę jakieś małe mieszkanie, gdzieś tu niedaleko centrum. Będę mieć bliżej do ciebie. — uśmiechnęłam się.

— Albo możesz wprowadzić się do mnie. — wypalił, a ja natychmiast pokręciłam głową, upijając łyka ze szklanki.

— Za szybko. Już raz popełniliśmy ten błąd. — wytłumaczyłam, a jego mina zrzedła. — Kurwa, zobaczymy. Póki co, nie planuje wyprowadzki.

Przytaknął, na znak, że rozumie.

— Zostajesz na noc? — zapytał, a ja spojrzałam na zegarek, który wskazywał prawie północ.

— Mogę.

Gdy obudziłam się rano, Jaś jeszcze spał. Wstałam cicho z łóżka i wzięłam szare dresy, które kiedyś tu zostawiłam i jego koszulkę, po czym ruszyłam pod prysznic.

Umyta, postanowiłam, że zrobię chłopakowi coś do jedzenia, bo miałam jeszcze trochę czasu do wyjścia.

— Jasiu... — zaczęłam, kładąc się obok i dałam blondynowi kilka buziaków. Otworzył oczy i przeciągnął się leniwie, kładąc ręce na moich plecach. — Muszę lecieć. Masz śniadanie w kuchni.

Podniósł się, a ja ruszyłam do drzwi i założyłam buty, po czym wróciłam się do salonu, gdzie Jan siedział przy stole i jadł. Przytuliłam go do swojej klatki piersiowej i pocałowałam w głowę.

— Widzimy się później? — zapytał, a ja wzruszyłam ramionami.

— Pewnie tak. Cześć.

Wyszłam na zewnątrz i wsiadłam do ubera, aby po piętnastu minutach drogi i rozmowy z moją mamą, znaleźć się w swoim mieszkaniu.

— Hej! — krzyknęłam, ale nie dostałam odpowiedzi, więc zaczęłam rozglądać się po wszystkich pomieszczeniach. Ania najwyraźniej była u Michała.

Włączyłam muzykę na telewizorze i zaczęłam ogarniać wszystko, co miałam do roboty.

Piłam mrożoną kawę, zajadałam się makaronem i odpisywałam na maile, kiedy usłyszałam przekręcanie zamka w drzwiach. Przyciszyłam piosenkę, a po chwili w domu rozbrzmiał głos Pasuli. Mieliśmy klucze do swoich mieszkań już od jakiegoś czasu.

— Co tam? — zapytał, gdy cmoknęłam go w usta.

— Kacper wysłał mi zdjęcia z sesji, więc trochę ogarniam. Plus Magda wysłała mi coś do roboty, ale jeszcze nie zajrzałam. Jesteś głodny? Nałóż sobie, jak chcesz. — pokiwał głową i ruszył do kuchni. — Aha, kupiłam ci colę! Jest w szafce pod piekarnikiem.

Niedługo później, zadowolony usiadł na drugim końcu stołu. Jedząc, pijąc i paląc iqosa, opowiadał mi o swoich pomysłach na płytę, przeplatając to z historiami, które przydarzyły mu się w ostatnim czasie.

Westchnęłam i oparłam głowę o dłoń i wsłuchiwałam się we wszystko co miał do powiedzenia.

Praca poczeka.

// nie wiem czy uda mi się jutro wstawić rozdział, ale w razie czego życzę wam wesołych świąt!! buziole

nie krzyczysz jak palę | Jan-rapowanie Where stories live. Discover now