episode eight

5.2K 188 179
                                    

Wyjęłam kieliszki i talerze, włączyłam youtube na telewizorze i usiedliśmy na podłodze, opierając się o kanapę.

Czas zleciał nam szybko i w miłej atmosferze, zanim się obejrzałam opróżniliśmy wino.

— Powinnam mieć jeszcze jedną butelkę. — wstałam i powędrowałam w kierunku kuchni. Lekko szumiało mi już w głowie. Wzięłam do ręki telefon i zobaczyłam, że Jan wysłał mi wiadomość.

od Jaś: będę koło osiemnastej

Zegar wskazywał dopiero szesnastą trzydzieści. Wróciłam do bruneta i zajęłam swoje miejsce.

Rozmawialiśmy i piliśmy, gdy chłopak nagle przysunął się do mnie i mnie pocałował. Trochę mnie to zaskoczyło, ale oddałam pocałunek, prawdopodobnie po części przez alkohol.

— Wybacz, nie mogłem się powstrzymać. — odezwał się chłopak, gdy skończyliśmy.

— Nic się nie stało, tylko jakby, nie chcę, żeby było dziwnie...

— Nie będzie. — uspokoił mnie Michał, na co się uśmiechnęłam i postanowiłam zmienić temat.

— Janek będzie niedługo.

— Coś się stało wczoraj? Dziwnie się zachowywał.

— Nie wiem, nie mieliśmy okazji jeszcze pogadać.

— Ojj, to ja się będę może zbierać. Nie chcę wam przeszkadzać. — odpowiedział i zaczął się podnosić z miejsca.

— Michał, nie musisz...

— Wiem, ale i tak już prawie trzy godziny tu siedzę. Obiecałem Szczepanowi, że się z nim jeszcze spotkam.

— Oh, okej. — odprowadziłam go do drzwi. — Dziękuję za miłe popołudnie.

— Ja też dziękuję, Marcela. — złożył na moich ustach szybkiego całusa. — Cześć.

Gdy wyszedł rzuciłam się na kanapę i nie wiem ile tak przeleżałam, gapiąc się w sufit.

Lubiłam Matczaka, ale nie byłam pewna, czy lubiłam go w ten sposób. Nie chciałam mu robić nadziei, jeśli to się nie uda.

W końcu do domu wrócił Jan. Nie do końca trzeźwy.

Od razu gdy wszedł, jeszcze zanim zdążył zdjąć buty, podszedł do mnie i zamknął mnie w szczelnym uścisku. Zaskoczył mnie, ale nie odezwałam się, tylko objęłam go najmocniej jak mogłam.

Nienawidziłam mieć z nim żadnych spięć.

— Przepraszam, Marcela. Kurwa, nie mam żadnego usprawiedliwienia. Sam nie wiem, czemu się tak zachowałem. Zależy mi na tobie, naprawdę. Nie chcę cię stracić. Nigdy.

— Ja ciebie też. Nigdy. — odpowiedziałam, czując, napływające łzy. — Śmierdzisz alkoholem, dużo wypiłeś?

— Trochę. — oderwał się ode mnie i przeniósł wzrok na kieliszki stojące na stole. — Ktoś był?

— Tak, Michał.

— Wy coś razem... — zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.

— Nie wiem, Janek. Skończymy wino? — chłopak pokiwał głową.

Gdy butelka była już pusta, blondyn położył się na kanapie, a ja na nim. Objął mnie i leżeliśmy tak, rozmawiając o głupotach.

Tak strasznie cieszyłam się, że jest już dobrze.

W pewnym momencie oboje zasnęliśmy. Obudziłam się dopiero o dwudziestej pierwszej, a chłopak nadal spał. Najciszej jak potrafiłam, podniosłam się i zaczęłam sprzątać ze stolika.


nie krzyczysz jak palę | Jan-rapowanie Where stories live. Discover now