Wyjęłam kieliszki i talerze, włączyłam youtube na telewizorze i usiedliśmy na podłodze, opierając się o kanapę.
Czas zleciał nam szybko i w miłej atmosferze, zanim się obejrzałam opróżniliśmy wino.
— Powinnam mieć jeszcze jedną butelkę. — wstałam i powędrowałam w kierunku kuchni. Lekko szumiało mi już w głowie. Wzięłam do ręki telefon i zobaczyłam, że Jan wysłał mi wiadomość.
od Jaś: będę koło osiemnastej
Zegar wskazywał dopiero szesnastą trzydzieści. Wróciłam do bruneta i zajęłam swoje miejsce.
Rozmawialiśmy i piliśmy, gdy chłopak nagle przysunął się do mnie i mnie pocałował. Trochę mnie to zaskoczyło, ale oddałam pocałunek, prawdopodobnie po części przez alkohol.
— Wybacz, nie mogłem się powstrzymać. — odezwał się chłopak, gdy skończyliśmy.
— Nic się nie stało, tylko jakby, nie chcę, żeby było dziwnie...
— Nie będzie. — uspokoił mnie Michał, na co się uśmiechnęłam i postanowiłam zmienić temat.
— Janek będzie niedługo.
— Coś się stało wczoraj? Dziwnie się zachowywał.
— Nie wiem, nie mieliśmy okazji jeszcze pogadać.
— Ojj, to ja się będę może zbierać. Nie chcę wam przeszkadzać. — odpowiedział i zaczął się podnosić z miejsca.
— Michał, nie musisz...
— Wiem, ale i tak już prawie trzy godziny tu siedzę. Obiecałem Szczepanowi, że się z nim jeszcze spotkam.
— Oh, okej. — odprowadziłam go do drzwi. — Dziękuję za miłe popołudnie.
— Ja też dziękuję, Marcela. — złożył na moich ustach szybkiego całusa. — Cześć.
Gdy wyszedł rzuciłam się na kanapę i nie wiem ile tak przeleżałam, gapiąc się w sufit.
Lubiłam Matczaka, ale nie byłam pewna, czy lubiłam go w ten sposób. Nie chciałam mu robić nadziei, jeśli to się nie uda.
W końcu do domu wrócił Jan. Nie do końca trzeźwy.
Od razu gdy wszedł, jeszcze zanim zdążył zdjąć buty, podszedł do mnie i zamknął mnie w szczelnym uścisku. Zaskoczył mnie, ale nie odezwałam się, tylko objęłam go najmocniej jak mogłam.
Nienawidziłam mieć z nim żadnych spięć.
— Przepraszam, Marcela. Kurwa, nie mam żadnego usprawiedliwienia. Sam nie wiem, czemu się tak zachowałem. Zależy mi na tobie, naprawdę. Nie chcę cię stracić. Nigdy.
— Ja ciebie też. Nigdy. — odpowiedziałam, czując, napływające łzy. — Śmierdzisz alkoholem, dużo wypiłeś?
— Trochę. — oderwał się ode mnie i przeniósł wzrok na kieliszki stojące na stole. — Ktoś był?
— Tak, Michał.
— Wy coś razem... — zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.
— Nie wiem, Janek. Skończymy wino? — chłopak pokiwał głową.
Gdy butelka była już pusta, blondyn położył się na kanapie, a ja na nim. Objął mnie i leżeliśmy tak, rozmawiając o głupotach.
Tak strasznie cieszyłam się, że jest już dobrze.
W pewnym momencie oboje zasnęliśmy. Obudziłam się dopiero o dwudziestej pierwszej, a chłopak nadal spał. Najciszej jak potrafiłam, podniosłam się i zaczęłam sprzątać ze stolika.
YOU ARE READING
nie krzyczysz jak palę | Jan-rapowanie
同人小说- Przepraszam, Janek. To popieprzone. - powiedziałam, wyjmując papierosa z jego paczki. - Ja tez przepraszam, Marcela. To ostro pokurwione. - odpowiedział, odpalając go swoją zapalniczką. Nie krzyczy jak palę, pali ze mną. pierwsze rozdziały pisałam...