Kolejny tydzień mijał nadal jeszcze organizacyjnie, krążyliśmy cały czas między Krakowem a Warszawą i mieliśmy ostatnie dni na pożegnanie się z domem i znajomymi.
Poświęciliśmy z Jankiem jeden dzień na łażenie po naszym rodzinnym mieście i wspominanie. Nawet nie liczę, ile razy miałam łzy w oczach.
Wyprowadzamy się tylko trzysta kilometrów stąd, ale to naprawdę porządny kawał historii. Jan zapewniał mnie, że w każdej chwili możemy wsiąść w samochód i przyjechać tu na weekend.
W końcu nadszedł wtorek, czyli dzień kiedy oficjalnie mieliśmy zamieszkać w stolicy.
— Będę za tobą tęsknić. — powiedziała ze łzami w oczach moja mama i zaczęła mnie przytulać.
— Już nie udawaj, w końcu spokój! — zaśmiał się mój tata, a następnie sam mnie objął i zwrócił się do Jasia. — Dbaj o nią.
— Będę.
— Też będę za wami tęsknić, ale spokojnie jestem duża, poradzę sobie. Będę was odwiedzać, mam nadzieję, że wy nas też... — odezwałam się w końcu.
— Dobra lećcie dzieci, bo nigdy stąd nie wyjdziecie! — zaczęła wyganiać nas mama, więc ucałowałam rodziców i udaliśmy się do samochodu.
Gdy zapakowaliśmy się do auta i zajęłam miejsce pasażera, westchnęłam głośno.
— Gotowa? — spytał Janek.
— Jak nigdy wcześniej. — odpowiedziałam, a chłopak odpalił samochód i wyjechał z parkingu.
Nie wiem kiedy zasnęłam, ale gdy się obudziłam, byliśmy mniej więcej w połowie drogi. Wyjęłam z torby butelkę z wodą i wypiłam łyka, po czym podałam ją blondynowi.
— Mogę włączyć muzykę? — zapytałam, a Jan pokiwał głową.
Włączyłam jedną z piosenek chłopaka, a gdy ją usłyszał, na jego skupioną twarz wkradł się uśmiech.
— Wyłącz to...
— Nie ma opcji. — od razu zaprzeczyłam.
— Marcela, głupio mi słuchać samego siebie.
— Przyzwyczajaj się, niedługo będziesz wydawać hity. — podgłośniłam utwór, żeby Jan nie mógł już nic powiedzieć i zaczęłam śpiewać, na co zareagował śmiechem.
Droga minęła spokojnie i bez żadnych komplikacji, po czternastej byliśmy w mieszkaniu.
Pierwsze co zrobiłam po wejściu do niego i zdjęciu butów, było walnięcie się na naszej szarej kanapie.
— Kurwa, to najwygodniejsza kanapa na świecie!
— Podsuń się. — rozkazał mi Jaś, więc przesunęłam się lekko. — Przecież ja się tu nie zmieszczę.
— Trudno. — skomentowałam, a chłopak zamiast na sofie, położył się na mnie. — Jesteś takim grubasem, ja pierdole.
— Za dużo czasu ze mną spędzasz, bo zaczęłaś strasznie przeklinać, młoda damo. — mówiąc to wziął do ręki pilota i włączył telewizję.
Spędziliśmy tak dwie godziny, oglądając trudne sprawy, ale w końcu zgłodnieliśmy.
— Zamawiamy coś czy gotujemy? — zapytał, a ja spojrzałam na niego, jak na debila.
— Chyba chciałeś powiedzieć, że ja gotuję. Zbankrutujemy, jak będziemy ciagle coś zamawiać. Zrobię spaghetti, chodź do żabki.
— Idź sama, nie chce mi się.
YOU ARE READING
nie krzyczysz jak palę | Jan-rapowanie
Fanfiction- Przepraszam, Janek. To popieprzone. - powiedziałam, wyjmując papierosa z jego paczki. - Ja tez przepraszam, Marcela. To ostro pokurwione. - odpowiedział, odpalając go swoją zapalniczką. Nie krzyczy jak palę, pali ze mną. pierwsze rozdziały pisałam...