episode nine

5.4K 202 141
                                    

Janek obudził się, gdy samolot przygotowywał się do lądowania. Zapaliła się kontrolka zapinania pasów i zaczęliśmy się zniżać.

Niewiele później, za oknem ukazał się rozświetlony Rzym. Jaś spojrzał na mnie i mogę przysiąc, że w tym momencie zobaczyłam w jego oczach małe iskierki, które błyszczały z oczarowania tym widokiem.

Było pięknie.

Na lotnisku byliśmy przed północą. Każdy się śmiał i opowiadał jak mu minął lot, czekając na bagaże.

— Jan ze strachu przespał całą podróż. — powiedziałam ze śmiechem, a wspomniany chłopak wywrócił oczami.

— Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne, naprawdę.

— Ty za to pewnie te dwie godziny przesiedziałaś z nosem w książkach, co? — zapytał mnie Matczak.

— Ktoś musi tu być wykształcony, jak ty nawet matury nie zdasz. — skrzywiłam się.

Solar, jak prawdziwy kierownik wycieczki, powiedział że musimy iść do autokaru i ruszył przodem razem z Magdą.

Szyman, Filip, Matczak i Jaś ruszyli za nimi, a na samym końcu ja z Kacperczykami, z którymi gadałam o tym, jak bardzo nie możemy się doczekać prawdziwej, włoskiej pizzy.

Janek zatrzymał się przed samym autokarem.

— Marcela, siadasz ze mną? — krzyknął do mnie, a ja pokiwałam głową. Gdy do niego podeszłam, zabrał moją walizkę i umieścił w bagażniku busa.

Zajęliśmy cały tył pojazdu. Byłam już okropnie zmęczona, ale wiedziałam, że do hotelu niedaleko i nie opłaca się iść spać.

- Dobra, wycieczko. Pokoje. — odezwał się Karol. — Ja oczywiście z Magdą. Wam chłopaki, pewnie wszystko jedno, ale ktoś musi być z Marceliną. Janek? — zapytał, a blondyn kiwnął głową. — Ok, to załatwione. Jest jeden pokój dwuosobowy i jeden trzyosobowy, podzielcie się.

Koniec końców, Szyman skończył z Filipem, a Michał z Kacperczykami, ale chłopcy stwierdzili, że jak będą mieli siebie dość, to będą robić wymiany.

Hotel nie był duży, ale zaprojektowany w naprawdę ładnym, minimalistycznym stylu. Po pierwszej dotarliśmy do pokoi. Nasz był niewielki, ale zadbany i przede wszystkim, miał cudowny widok na całe miasto.

Jan wyjrzał przez wielkie okno, po czym odwrócił się w moja stronę i objął mnie z taką siłą, że upadłam razem z nim na duże łóżko, które znajdowało się za mną. Zaczęłam się śmiać, a blondyn razem ze mną.

— Dziękuję, Marcela. Najlepsze urodziny.

— Nie ma za co. Prawdę mówiąc, my też na tym korzystamy. Teraz wstawaj, muszę iść się umyć. Jestem padnięta.

Chłopak przeturlał się na bok łóżka, a ja wstałam i wyjęłam z walizki piżamę i kosmetyczkę. Umyłam twarz i ciało i wróciłam do pokoju.

— Karol napisał, że jutro o dziewiątej śniadanie. — podniósł się i udał się, jak mniemam, też w celu wzięcia prysznica.

Ustawiłam budzik na ósmą czterdzieści pięć i zostawiłam włączoną lampkę po stronie Janka, po czym nakryłam się kołdrą z zamiarem zaśnięcia. Udało mi się to dopiero, gdy Pasula położył się obok mnie i ucałował mnie w skroń, życząc słodkich snów.

Ranek nadszedł zdecydowanie zbyt szybko.

— Kurwa, czy możemy nie wstawać? — zapytał blondyn, gdy zadzwonił alarm.

— Leż, bo i tak zajmuję łazienkę.

Wybrałam czarne dresy i bluzę Jana, bo póki co, było tylko piętnaście stopni. Umyłam zęby, rozczesałam włosy i szybko pomalowałam rzęsy.

nie krzyczysz jak palę | Jan-rapowanie Where stories live. Discover now