Rozdział 8

21.1K 633 35
                                    

Dwadzieścia minut później rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Otworzyłam i odliczałam sekundy do katastrofy.
5, 4, 3, 2, 1... Pukanie.
Liam otworzył drzwi i kazał Reedowi wejść.

- Liam do cholery! O co chodzi, co to za ważna sprawa, że sprowadzasz mnie tu, do mieszkania Madison? W dodatku w środku ważnej konferencji?!

Stałam z boku cała we łzach. Zaczynałam drżeć i Liam to widział. Powiedział do mnie spokojnym, ale stanowczym głosem:

- Maddy... Weź się w garść. On musi się dowiedzieć.

- O czym wy do cholery mówicie?!

W tym momencie z salonu na korytarz weszła Abby. Szybko wytarłam łzy, żeby ich nie widziała.

- Mamo, kto tak krzyczy? Nie słyszę bajki. Kto to jest?

Podeszłam do Abby i ją przytuliłam.
Wtedy spojrzałam na Reeda. Jego wzrok był utkwiony w Abigail. Liam patrzył raz na brata, raz na moją córkę.
Reed pobladł i miałam wrażenie, że zaraz zemdleje.

- Madison? Co do chuja! - wnet zrozumiał swój błąd i zasłonił usta dłonią - Przepraszam, wyrwało mi się. Zechcesz mi to wyjaśnić?

Widziałam w jego oczach szok i niedowierzanie. Patrzył na młodą z czystą ciekawością. Gapił się jakby zobaczył nowy gatunek zwierząt w zoo. Gdy się nie odzywałam, a Abby patrzyła na niego zaciekawiona, otrząsnął się z szoku i przykucnął przy niej. Odezwał się, zważając na te okoliczności, całkowicie spokojne:

- Cześć. Ja mam na imię Reed, a to jest mój brat Liam. Pracujemy z Twoją mamą.

- Cześć. Ja jestem Abigail. Mam sześć lat, prawie siedem. Nie mam brata, mama mówi, że może nigdy nie będę mieć. - Jejku, mała to potrafi mnie jeszcze bardziej zawstydzić.

- Miło mi cię poznać. - podał jej rękę, którą ona chętnie uścisnęła.

- Abby Skarbie, idź do siebie do pokoju się pobawić, mama porozmawia z Reedem i do ciebie dołączę.

- Dobrze mamo. - odeszła, ale po chwili się odwróciła - Do widzenia. - Machnęła ręką i powędrowała do swojego pokoju. Gdy tylko zamknęła drzwi. Reed podszedł do mnie. Zmrużył swoje oczy w wąskie szparki i wycedził:

- Nie poproszę jeszcze raz. Jebana cierpliwość mi się skończyła. Co. To. Do. Cholery. Ma. Znaczyć?! Co do chuja!!! - zaczął wymachiwać rękoma. Przeczesywał włosy, tak często, że zaczęłam się bać, że je powyrywa.

- Chyba widziałeś, prawda? Czy mam ci dokładnie wytłumaczyć jak to się stało?! Nie wiesz skąd się biorą dzieci?! - podniosłam głos. Zaczęłam chodzić po korytarzu. Stwierdziłam, że należą mu się jakieś wyjaśnienia. - Następnego ranka uciekłam. Mówiłam ci wtedy, że nie należę do grona kobiet, które lubią jednonocne przygody. To był pierwszy raz, gdy uprawiałam seks z nieznajomym. Nie bardzo wiedziałam, jak się zachować, a nie chciałam dziwnej atmosfery, ani nie chciałam żebyś to ty mnie pierwszy wyrzucił, więc gdy się tylko obudziłam, umyłam się, ubrałam i zniknęłam bez słowa. Niecałe dwa miesiące później, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Wiedziałam, że to ty jesteś ojcem, bo przez rok przed tobą z nikim nie spałam. Zdawałam sobie sprawę, że mi nie uwierzysz, bo przecież używaliśmy prezerwatyw! Sama w to ledwo uwierzyłam! Nie chciałam dla córki odrzucenia, chciałam oszczędzić jej upokorzeń w związku z twoim ewentualnym niedowierzaniem, więc postanowiłam ci nie mówić. Nawet w najgorszym koszmarze nie podejrzewałam, że kiedykolwiek nasze drogi się przetną.

Poszłam do kuchni i nalałam sobie whisky. Drink wszedł, jak nóż w miękkie masło. Przywitałam z radością palenie w przełyku. Potem zaprowadziłam ich do salonu.

Szansa na miłość (Zakończona)Where stories live. Discover now