Tom 2. Rozdział 1

16.6K 375 4
                                    

Liam


Jestem na weselu Reeda i Madison. Są szczęśliwi. Właśnie ślubowali sobie miłość i wierność.

Patrzę z boku na mojego brata i tak cholernie mu tego wszystkiego zazdroszczę. Maddy jest przepiękną kobietą, do tego inteligentną i silną. Rzadkość. Cholerny diament. Niedługo urodzi im się następne dziecko, a ja, chociaż wiem, że nie mam najmniejszych szans, nadal coś do niej czuję. To cholerne uczucie zwaliło mnie z nóg. Już od pierwszego dnia pracy z nią, nie mogłem przestać się jej przyglądać. Jej zapał i świetne pomysły oraz przedsiębiorczy umysł mi zaimponowały.

Od samego początku mówiła mi, że to nie ma sensu, że my, nie mamy żadnych szans, a ja mimo to obdarzyłem ją uczuciem. Potem, gdy poszedłem sprawdzić, co się dzieje, bo chciałem jej pomóc w chorobie i zobaczyłem Abigail, zrozumiałem wszystko. Poczułem się jakbym dostał obuchem w głowę.

Reed nie chciał mieć z nią początkowo nic wspólnego, ale potem, po rozwodzie z Dianą, zaczął inaczej postrzegać Maddy. Może to też dzięki Abby. Ona z pewnością ich do siebie zbliżyła.

Muszę przestać o tym gównie myśleć. To moja bratowa. A ja mimo żywionych do niej uczuć, muszę postarać się zapomnieć o uczuciach. Stłamsić je i ugasić pożar, który we mnie się rozpala, gdy na nią patrzę.

Ciekawe jak mam to do cholery zrobić, skoro wciąż pamiętam, jak to było smakować jej ust. Nawet mimo tego, że Abby jest córką Reeda, chciałem spróbować z nią być. Może i byłoby to nie fair, ale takie jest życie. Miłość zaślepia.

Dobra. Dosyć tych smętów. Jestem na ich ślubie i będę ją widywał często. Od teraz jest oficjalnie rodziną. Czas się z tym pogodzić.

Mój wewnętrzny monolog przerwała Kate, która wróciła do stolika, po godzinie tańców na parkiecie.

- O kurde. Muszę się napić. - Wypiła duszkiem swoje picie. Popatrzyła na mnie, a potem się skrzywiła. - A tobie co? Coś masz taką markotną minę.

- A nic. Jakaś taka melancholia mnie dopadła. - popiłem whisky. - A Ty co, gdzie twój partner?

- Myślisz o niej, co? Zapomnij. Im szybciej tym lepiej. Ona go na prawdę kocha. - Poklepała mnie po dłoni. - A tak się składa, że mój partner, Adam, porwał twoja partnerkę do tańca. - Wskazuje palcem na tańczącą parę. - Ja już powoli wysiadam. Jeszcze chwila i nogi mi odpadną. - Uśmiechnęła się. - To co. Nasze zdrowie - Chwyciła swojego drinka i uniosła w toaście.

- Wiesz, on ją też kocha. - Usmiechnąłem się. - Tak. Nasze zdrowie. I ich. Oby im się dobrze żyło. - wypiłem duszkiem resztę bursztynowego płynu. - No to dalej. Zabawmy się. - Wstałem i wyciągnąłem do niej rękę. - Nie daj się prosić.

- Jezu, padam na twarz. Ale jeden taniec ci poświęcę. - podniosła palec wskazujący, by umocnić swoje słowa i uśmiechnęła się. - Do stolika mnie najwyżej zaniesiesz.

Tańczyliśmy z przerwą na jedzenie i picie, bite pięć godzin. Mogę śmiało powiedzieć, że ledwo żyjemy. Do Kate podszedł Reed.

- Zatańczysz? Bo zaraz będziemy się zbierać. Maddy ledwo żyje.

- Jasne.

Postanowiłem być masochistą i poprosić Maddy do tańca. Prawda jest taka, że tylko raz z nią zatańczyłem, wolałem trzymać dystans.

- Madison. - Wyciągnąłem do niej dłoń. - Zaszczycisz mnie tańcem? Reed mówił, że będziecie szli do pokoju.

- Tak. Padam na twarz. Niestety ta ciąża nie przebiega tak bezproblemowo jak poprzednie. - Chwyciła moją dłoń i poszliśmy na parkiet. Madison spojrzała na Ivy. - Twoja partnerka jest bardzo miła.

Szansa na miłość (Zakończona)Where stories live. Discover now