Tom 2. Rozdział 21

3.3K 146 5
                                    

Liam


Bałem się. Cholernie się bałem, że Ivy złamie mi serce. Szczególnie z tą jej niepewnością. Ze wszystkim sobie poradzę, ale obawiam się, że z brakiem zaufania nie dam sobie rady, że z tym nie wygram. Nie dam rady tego przeskoczyć. Wiem, że ona nie do końca wierzy w moje uczucia, mimo, że są cholernie szczere. Po tym co odwalił jej były mąż, mogę zrozumieć, że jej zaufanie wobec mężczyzn jest prawie zerowa. Problem w tym, że nie znamy się od wczoraj. Powinna mnie znać. Wiedzieć, że nigdy w życiu nie zdradził bym swojej partnerki. Nie jestem takim człowiekiem. Podrywałem Madison, wiedząc, że Reed na nią leci, ale tylko ze względu na to, że wiedziałem iż popchnie go to do działania. Inaczej nigdy w życiu bym tego nie zrobił. Gdy ich związek stał się poważny, odsunąłem się. Nie żartowałem, ani nie flirtowałem z nią mimo, że się w niej zakochałem.

Jestem w Miami od trzech dni i cholernie tęsknię za moją kobietą. Nie wiem co mam ze sobą zrobić w moim domu. Przyzwyczaiłem się do jej obecności tak bardzo, że teraz czuję tylko i wyłącznie pustkę. 

Ze względu na to, że planowałem tu zostać już na stałe, kilka miesięcy po przyjeździe tutaj kupiłem dom. Kiedyś wybrałbym mieszkanie, ale po przemyśleniu sprawy, stwierdziłem, że dom będzie lepszy. Cieszyłem się ciszą i spokojem. Uwielbiam jeść kolację na tarasie, z którego mam widok na las. Kupiłem tę działkę, bo pomyślałem o dzieciach. Wtedy nie miałem nawet na to widoków, a jednak stwierdziłem, że gdy już znajdę tę jedyną, to nie będę się musiał przeprowadzać. Nie cierpię przeprowadzek.

Minęło kilka kolejnych tygodni, a ja powoli zdycham z tęsknoty. Rozmawiamy przez telefon, ale to nie to samo. Nie wiem, jak mam ją przekonać do przyspieszenia tego wszystkiego. Znalazłem dla niej mieszkanie, na pobliskim strzeżonym osiedlu. Jednak ona nie chciała słyszeć o tym, że miałbym za nie płacić, a jej nie było na to stać. Powoli zaczynała mnie ta cała sytuacja wkurwiać. No bo ile można czekać? Wiem, że ona chce być samodzielna, jednak do cholery jasnej, mogłaby dać sobie pomóc! Jej upór i brak zaufania zaczyna działać mi na nerwy.

Dziś odbywa się impreza charytatywna zorganizowana przez naszą firmę i firmę budowlaną, z którą współpracujemy od lat. Igor pochodzi z Polski, jednak zaraz po narodzinach swojej córki Natalii, przeprowadził się z żoną do Stanów. Tu założył firmę i dzięki ciężkiej pracy, udało mu się stanąć na szczycie. Teraz jego firma jest jedną z największych w całych stanach. Jego żona zmarła dwa lata temu na raka piersi. Igor po tym podupadł na zdrowiu, miał zawał i ledwo przeżył. Od tamtej pory większość obowiązków prezesa, przejęła jego starsza córka Natalia. Razem z nią byliśmy dzisiaj gospodarzami.

Przechadzając się po wynajętej sali balowej, dopinając wszystko na ostatni guzik, pragnąłem by Ivy była tu dziś ze mną. Nie mogła przylecieć, bo ma urwanie głowy w pracy, ze względu na swoje wypowiedzenie. 

- Która to szklaneczka? - Zapytała Nat, przysiadając się do mnie przy barze.

- Nie wiem, straciłem rachubę. - Wypiłem whisky na raz. 

Po przemówieniach, gdy zaczęła grać muzyka poszedłem do baru usiadłem przy nim i piłem. Nie zostało mi nic innego. Alkohol zagłuszał moje usychające serce. Wiedziałem, że zobaczę moją dziewczynę dopiero za dwa tygodnie. Jak nic jej znów nie wypadnie. Nie widziałem jej od prawie trzech miesięcy, miała przylecieć dwa razy, ale obydwa razy odwołała w ostatniej chwili. Była zajęta pracą. Szkoda, że nie szukaniem mieszkania i pracy w Miami. Ja tymczasem nie mogłem zostawić firmy i do niej lecieć, bo mieliśmy dwa bardzo duże projekty, których musiałem pilnować. Ostatnio ostro się o to wszystko pokłóciliśmy. Znów nie chciała słyszeć o pomocy z mojej strony. Dobrze wiedziałem, że jak będzie sama szukać, to nic nie znajdzie w przeciągu najbliższych lat. Nie ma się co oszukiwać, mieszkania tu były drogie, a za wypłatę redaktora, nie sądzę by była w stanie je opłacić. Zdecydowanie ucinała temat, gdy mówiłem, że mój dom jest ogromny. Powoli sam zaczynałem wątpić w to, czy jej na mnie zależy, czy nie byłem tylko pod ręką w trudnych dla niej chwilach. Przecież gdy się kogoś kocha, jest się w stanie pójść na kompromis, byleby tylko z tą osobą być. 

- Co jest, Liam. Znów problemy z Ivy?

- Nawet nie mów. Zastanawiam się czy to wszystko ma sens. Nie chce dać sobie pomóc, ale mam wrażenie, że sama nie robi wiele w tym kierunku.

- To dla niej coś nowego i wielkiego. Ma zostawić swoje dotychczasowe życie. To wcale nie jest łatwe.

- Nat, tak szczerze, czy gdyby ktoś kogo kochasz oferował ci pomoc, byle byś była przy nim, odwlekała byś to?

- Nie. Ale ja, to ja, a ona to ona. Sam wiesz, jak popieprzone jest moje życie miłosne, więc gdybym trafiła na tego jednego jedynego, to owszem, rzuciłabym wszystko w diabły.

- Sama widzisz. - Kiwnąłem na kelnera - dla mnie jeszcze raz to samo, a dla ciebie?

- Ja poproszę gin.

Piliśmy i rozmawialiśmy do późnego wieczora. Kilka razy nawet zatańczyliśmy ze sobą i z innymi. Chodziliśmy od stolika to stolika, starając się pozyskać nowe znajomości, które moglibyśmy wykorzystać. Po tym, wróciłem do baru i znów zacząłem pić.


Rano obudziłem się z mega kacem i bolącą głową. Cholera, nie pamiętam jak wróciłem do domu. Film mi się urwał, nawet nie wiem kiedy. Wstałem powoli, bo świat nadal wirował. Zmusiłem się, by pójść do kuchni i nalać sobie wody i wziąć tabletki. Gdy szedłem w stronę schodów, z gościnnej sypialni dobiegł mnie szum prysznica. Cholera, ktoś jest u mnie w mieszkaniu? Mam nadzieję, że z tego rozgoryczenia nie odjebałem czegoś, czego będę żałować. Nigdy taki nie byłem, ale kto wie, co mi strzeliło do łba. Postanowiłem poczekać w fotelu na mojego gościa. Po kilku minutach, które dłużyły się jak godziny, z łazienki wyszła Nat.

- Jezu Chryste, Liam! Wystraszyłeś mnie na śmierć! - Położyła dłonie na piersi na wysokości serca.

- Przepraszam, nie taki był plan. Mogę spytać co tu robisz?

- Po balu przyjechaliśmy taksówką do ciebie. Nie pamiętasz?

- Nie bardzo. Film urwał mi się jeszcze na sali. Czy my...? - Jezu, błagam cię, odpowiedz "nie"

- Matko Boska, Liam - zaśmiała się. - Nie. My nie uprawialiśmy seksu. Rozmawialiśmy o Twoim beznadziejnym związku i zaproponowałeś żebyśmy pojechali do ciebie i tu jeszcze coś wypili i dokończyli rozmowę. Po kilku szklankach whisky odleciałeś, więc pomogłam ci dotrzeć do sypialni, a sama położyłam się tutaj. Nie martw się, nie zdradziłbyś jej. Gdy próbowałam zdjąć z ciebie koszulę i spodnie, darłeś się na mnie, że masz dziewczynę i mam cię zostawić w spokoju. 

Dzięki, kurwa, Bogu. Szczerze mówiąc mało nie dostałem zawału. Prawdopodobieństwo, że Ivy by się o tym dowiedziała, jest zerowe, ale jednak, martwiłem się, czy naprawdę byłbym w stanie ją zdradzić.  Wychodzi na to jednak, że nie jestem skurwysynem. 

- Pomaluję się, wysuszę włosy i spadam. Mam na mieście kilka spraw do załatwienia.

- Zrobię kawę i śniadanie, powinnaś coś zjeść po takiej balandze. Jak będziesz gotowa zejdź na dół.

- Dzięki, Liam. Zaraz zejdę do kuchni. - Powiedziała, po czym zniknęła z torebką w łazience.

Szansa na miłość (Zakończona)Where stories live. Discover now