Tom 2. Rozdział 4

7.1K 277 16
                                    

Liam


Szykując kolację przed oczami nadal mam nagie ciało Ivy. Chryste, ta kobieta jest idealna. Idealne piersi i cieniutki paseczek ciemnych włosów na łonie. Długie i zgrabne nogi, które zazwyczaj ukrywa w spodniach. Do tego cudowny płaski brzuch i te kształty. Wąska talia, ale piękne okrągłe biodra. Dziwnym trafem, jestem w stanie wyobrazić sobie moje dłonie na nich, gdy je ściskam pieprząc ją od tyłu. Jezu, co się ze mną dzieje? Przecież to stara dobra Ivy. Moja przyjaciółka. Równie rozstrzaskana emocjonalnie jak ja. Co ja sobie wyobrażam?

Z zamyślenia wyrwał mnie jej głos.

- Mogę ci jakoś pomóc? - zapytała cicho.

Gdybyś tylko wiedziała. Mam problem w spodniach, w którym możesz mi pomóc. Mam ochotę zapoznać moje czoło z szafką wisząca przede mną.

- Nie, dzięki. Już prawie wszystko gotowe. - mówię zamiast tego. - Zajmij miejsce przy stole. Ja już idę.

Muszę się od niej na chwilę uwolnić. Ręce mi drżą jak alkoholikowi na odwyku. Za dużo czasu minęło od ostatniej kobiety, którą gościłem w łóżku. Jakoś nawet nie myślałem o seksie. Aż do teraz. Ivy to zmieniła. Jej nagie ciało ożywiło moje, jak już myślałem obumarłe.

Ostatni raz, kiedy sprowadziłem sobie jedno nockę do domu, skończyło się wstydem. Dziewczyna była świetna, seksowna jak diabli. A ja mimo, że byłem trzeźwy, to fiut nawet nie drgnął. Porażka w każdym calu. Przeprosiłem ją i wykpiłem się ciężkim tygodniem. Tyle, że ciężki był nie tylko tydzień. To były ciężkie miesiące i całe lata. Myślałem, że to przez to, że przed nią nie byłem z kobietą jakieś trzy miesiące, ale to nie było to. Nawet w klubie podczas pocałunków i dotykania z różnymi dziewczynami, w spodniach nie działo się nic. Byłem pewny, że problem leży w głowie.

A teraz mam cholerny namiot w spodniach, bez chociażby dotkniecia jej.

Tak ciężko mi było się wyleczyć z miłości do Madison. Nie wiem, czy będę w stanie kiedykolwiek o niej zapomnieć. Ta kobieta, teraz żona mojego brata, matka jego dzieci, zawróciła mi w głowie jak nikt inny. Nie mogłem przestać o niej myśleć. Nawet będąc przy niej, było mi jej za mało. Gdy byłem sam w łóżku, tęskniłem za jej śmiechem, za jej przenikającym wzrokiem. Za jej perfum, Armani Si. Jezu, ja nawet wiem jakim perfumem ona pachnie. To z pewnością obsesja. To jest chore. Niestosowne. Muszę ją wybić sobie z głowy. Raz na zawsze. Minęły już ponad trzy lata, odkąd ją poznałem i pokochałem. A nadal, za każdym razem gdy ja widzę, puls mi przyspiesza, a ciało drży z oczekiwania. Gdy mnie przytula, to istna tortura. Dlatego wyjechałem do Miami. Z dala od niej mam większą szansę na wyleczenie z tego chorego zainteresowania moją bratową.

Zaniosłem talerze z jedzeniem do stołu. Ivy wydawała się poddenerwowana.

- Co się dzieje Ivy?

- Nic. - zaczęła wbijać widelec w mięso. Widzę, że jest spięta.

Odłożyłem sztućce na bok, upiłem łyk wina i westchnąłem. Położyłem łokcie na stole i załączyłem palce.

- Ivy. Znam cię nie od dziś. Wiem, że coś cię gryzie. Porozmawiaj ze mną. Przeciez wiesz, że na mnie możesz zawsze liczyć.

- Właśnie o to chodzi. - westchnęła i spojrzała na mnie. Była zawstydzona. Tylko czym? Tym, że zobaczyłem ją bez ubrań? Fakt, to był nieziemski widok i z pewnością nie ma się czego wstydzić.

- O co? - chyba się pogubiłem.

- O to, że zawsze mogę na ciebie liczyć.

- Na prawdę nie rozumiem.

- Uhm. Ja o czymś pomyślałam, to tyle. Trochę boję się konsekwencji. - Kurwa. Czy wszystkie kobiety, zawsze mówią takim szyfrem? Nic z tego nie rozumiem. Jakby mówiła w innym języku. Do tej pory nie miałem problemów ze zrozumieniem.

- Jejku, Ivy, wyduś to z siebie, bo z każdym twoim zdaniem jestem coraz bardziej zagubiony. Nie wiem, co się dzieje, ani o co ci chodzi.

- Chciałam zaproponować ci układ. - zaczerwienia się i spuściła głowę. Nie powiem, że mnie zaskoczyła. Z całą pewnością ma 100% mojej uwagi.

- Układ? Czego miałby dotyczyć?

- Seksu. Przyjaciele z korzyściami. - Okej. Tego się nie spodziewałem.

- Chcesz żebyśmy się pieprzyli? - pytam z rezerwą. Muszę to od niej usłyszeć, bo nie wierzę.

- Jak tak to ujmujesz, to brzmi to faktycznie słabo. - Westchnęła ciężko i spojrzała mi w oczy. Zarumieniła się, ale dalej twardo patrzyła mi prosto w oczy. - słuchaj, Liam. Oboje darzymy uczuciem kogoś, kogo nie powinniśmy. Ja jestem po rozwodzie, po zdradzie. Ciężko mi zaufać facetowi, nie mówiąc już o związku. Nie wiem czy potrafię się zaangażować. Do tego, każdego faceta porównuje do tego złamasa. - aż zachichotałem, na co ona się delikatnie uśmiechnęła. - Także sam widzisz, że nie mam szans na związek. Ale potrzebuję seksu. Za długo jestem zmuszona zadowalać się sama. Oboje wiemy, że to nie działa na dłuższą metę. Ty też starasz się z całych sił zapomnieć o bratowej. Oboje wiemy, że dawno nikogo nie miałeś, więc też ci tego brakuje. - to co mówi, ma sens. Ale coś mi nie daje spokoju.

- Załóżmy, że się zgadzam. Jak według Ciebie miało by to wyglądać? Dzwonimy do siebie i ugadujemy się na bzykanie?

- A czemu nie? Ufam ci, a ty mnie. To rozwiązanie idealne dla nas.

- Nie boisz się zaangażować? No wiesz, kobietom ciężej jest rozgraniczyć seks z uczuciami. Każda zaczyna coś czuć, gdy sypia z jednym gościem.

- Nie boję się. Jesteśmy przyjaciółmi.

- Właśnie. Jesteśmy przyjaciółmi. Co jeśli coś pójdzie nie tak? Co jeśli któreś się zakocha?

- To się nie zdarzy.

- Ale załóżmy, że tak będzie. Ucierpi na tym nasza przyjaźń. Ja tego nie chce. Boję się ryzykować naszą więź, dla seksu.

- Liam. Przecież mnie znasz, ja ciebie. Nie zakochaliśmy się w sobie do tej pory. Szanse na to, że tak się stanie podczas naszego układu są znikome. Poza tym, jeśli jedno z nas będzie chciało się wycofać, to to zrobi. Bez żadnego ale. Nikt nie będzie nikogo zmuszał do pozostania w tym układzie.

- Okej. Więc wyjaśnij jak to ma wyglądać z twojej perspektywy.

- Kiedy masz ochotę na szybki numerek, dzwonisz do mnie, ja przyjeżdżam, uprawiamy seks, a potem ja wracam do siebie i tyle. Zero stresu. - Brzmi perfekcyjnie. Ale nawet głupiec wie, że to co brzmi idealnie, wcale nie jest proste, ani tym bardziej idealne. Z góry wiem, że będzie ciężko. Szczególnie, gdy w grę zaczną wchodzić uczucia. Obawiam się, że ona się zakocha, a ucierpi na tym nasza przyjaźń. - Widzę, że się boisz. No dalej. Wypowiedz się. Co cię martwi. Rozważymy wszystkie za i przeciw.

- Martwi mnie, że się zakochasz a ja złamie ci serce.

- Już o tym mówiliśmy. To się nie zdarzy. - Powiedziała to pewnie. Jest o tym święcie przekonana. Może faktycznie, to dobry układ. Zaczynam się do tego pomysłu przekonywać.

- A jak ty będziesz miała ochotę na seks, dzwonisz do mnie. Brzmi łatwo. Dlaczego w takim razie mam wrażenie, że wszystko pójdzie nie tak?

- Bo jesteś pesymistą. Odkąd dowiedziałeś się, że Madison jest matką dziecka Reeda, widzisz świat w czarnych barwach. Nie wiem dlaczego nie możesz jej przeboleć. Ty przynajmniej od razu wiedziałeś, że nic z tego. Mnie ten kretyn karmił kłamstwami. Musisz zacząć żyć i myśleć pozytywnie, Liam. Nie każę ci od razu szukać miłości, bo wiem, że ona przychodzi w najmniej odpowiednim momencie, ale nie możesz być całe życie sam. Oboje się starzejemy. Czas wziąć sprawy w swoje ręce. - Upiła łyk wina i się uśmiechnęła. Myślę, że warto przemyśleć jej propozycję.

Szansa na miłość (Zakończona)Where stories live. Discover now