Tom 2. Rozdział 12.

5.2K 244 4
                                    

Liam

Greg napisał maila, tak jak mu kazał Franco. Niestety minęły godziny, a nie dostał żadnej odpowiedzi. Martwiło mnie to cholernie. Wiedziałem, że każda minuta, jest na wagę złota. Ivy jest pewnie zamknięta w jakiejś ciemnej i wilgotnej piwnicy. Przerażona, zmarznięta, pewnie sądzi, że nikt jej nie pomoże. Prawda jest jednak taka, że znajdę ją. Choćby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobię przed śmiercią. Nie doceniałem tego co było tuż przed moim nosem. Za bardzo skupiłem się na dobrej zabawie i rozmyślaniu o Madison. Nie powinienem o niej już w ogóle myśleć. Teraz to wiem. Mawiają, że lepiej późno niż wcale. Jednak ja się obawiam, że jest zdecydowanie za późno.

Boję się w jakim stanie odbijemy Ivy. Boże, byle by tylko żyła. I modlę się, by się nad nią nie pastwili. Nie wiem, czy zniósł bym jej ból. Już teraz czuję, że serce mi eksploduje. Czuję, jakby jakiś niewidzialny ciężar przygniatał mi klatkę piersiową. Odkąd porwano Ivy, nie mogę wziąć pełnego oddechu. Duszę się.

- Skurwiel mógłby się już odezwać. Liczyłem po cichu, że jak mu dasz o sobie znać, to będzie chciał to szybko załatwić. - powiedziałem roztrzęsiony

- Nie sądzę. Będzie chciał jemu i innym dać nauczkę. To ma być swego rodzaju ostrzeżenie.

Franco ma trochę racji. Tacy mafiosi jak on chcą pokazać, co grozi za zadzieranie z nimi. W tym wypadku, okradanie ich.

- Obawiam się, że jeszcze trochę potrzyma mnie w niepewności, ale jeszcze dziś się odezwie. Tego jestem pewny.

- Co ci strzeliło do głowy?! - nie mogę się temu nadziwić. Co on sobie w ogóle myślał! Przecież mógł się domyślić, że jak coś pójdzie nie tak, to skrzywdzą jego rodzinę.

- Nie wiem. Naprawdę. W głównej mierze chodziło o szybką kasę. A mając na niego haka, nie mógłby mnie sprzątnąć.

- A teraz nie dosyć że zabiją ciebie, to jeszcze znęcają się nad nią.

- Przecież nie taki miałem plan!

- Dobra. Spokojnie. Czasu nie cofniecie. Teraz musimy czekać.

Czekać. Jak ja nienawidzę tego słowa. Czekać to ja mogę ma metro albo taksówkę, a nie na maila z żądaniami od jakiegoś gangstera.

Po dwóch godzinach, które ciągnęły się jak dni, wreszcie dostaliśmy maila.

"Park przy filharmonii o 19. Oddasz pendrive'a, a my wypuścimy twoją laleczkę. Nie chcę widzieć policji, bo się z nią zabawię"

- Skurwiel.

- Spokojnie. Nie dowie się o glinach, bo to są stuprocentowo pewni funkcjonariusze.

- Oby.

Przed 19 pojechali na miejsce. Ja zostałem w domu z lekarzem, który miał ewentualnie zbadać Iv i zabrać ją dalej do szpitala. Teraz pozostało mi się tylko modlić by wszystko poszło zgodnie z planem.

Ivy

Czekanie mnie dobija. Nie wiem jak długo tu jestem, bo wszędzie jest ciemno. Dał mi czas by się Zastanowić, gdzie Greg mógł ukryć nośnik. Problem w tym, że ja nie mam cholernego pojęcia. Nie wiem co siedzi w jego głowie. Teraz myślę, że ja wcale go nie znałam.

Z dalszej kontemplacji wyrwał mnie szczęk zamka w drzwiach.

- Masz szczęście laleczko. Twój mężulek się zmartwił, że cię nie ma.

Greg? Wątpię. Ten skurwiel palcem by nie ruszył. Jak mniemam, to prędzej Liam sie zorientował, że mnie nie ma. Pewnie zmartwił się. Jezu, niech ten koszmar się już skończy!

- Szef kazał cię przygotować do podróży. Ale nie mówił w jakim stanie. A powiem ci, że niezła z ciebie kocica. - podszedł do mnie i zaczął sunąć dłonią po moim udzie. Nawet nie mam się jak bronić, bo jestem związana.

- Zostaw mnie! Nie dotykaj mnie!

- Lubię jak walczycie. - uśmiechnął się i polizał policzek i szyję.

Boże zaraz zwymiotuję. Niedobrze mi. W momencie w którym to pomyślałam to moim ciałem wstrząsnęły torsje. Część wylądowała na mojej koszulce i spodniach, a reszta na moim oprawcy.

- Ty szmato! - uderzył tak mocno, że aż poczułam metaliczny posmak w ustach, a ja przewróciłam się na brudną i mokrą ziemię. Zakręciło mi się w głowie i zapadła ciemność.

Obudziłam się w aucie. Byłam na pace jakiegoś vana. Mam nadzieję, że to już koniec. Mam szczerze dość. Jeśli Greg nie odda im tego czego chcą, mój los będzie marny. Skończę w burdelu albo pod ziemią.

Gdy stanęliśmy, na tył wszedł jakiś osiłek z bronią. To nie jest ten sam, który mnie uderzył w piwnicy.

- Teraz módl się żeby twój goguś nic nie odjebał. Tylko od niego wszystko zależy. Czy wyjdziesz stąd żywa.

Oczekiwanie przerwały krzyki i strzały na zewnątrz. Po chwili drzwi się otworzyły, a w mojego oprawce wycelowane zostały karabiny.

- Policja. Rzuć broń i odsuń się od kobiety. Nie masz dokąd uciec.

Osiłek rzucił swojego gnata, a do mnie podbiegła policjantka i pomogła mi wstać.

- Zabiorę panią do pani chłopaka. Czeka na panią z lekarzem, to on zadecyduje, czy powinna pani jechać do szpitala. - Chłopaka? Pewnie ma na myśli Liama. Cóż, nawet nie chce mi się jej poprawiać.

- Dziękuję.

Chwilę później staliśmy już pod drzwiami Liama.
Otworzył drzwi i rzucił się na mnie ze łzami w oczach.

- Boże tak bardzo się o ciebie bałem! Mało nie postarałem zmysłów!

Oddałam mu uścisk i też się popłakałam. Ze szczęścia. Z ulgi.

- Ja też się cieszę, że cię widzę. Dziękuję za uratowanie.

- Nawet nie żartuj! Znalazł bym cię na końcu świata. - zwrócił się do policjantki. - wszystko poszło zgodnie z planem?

- I tak i nie. Zatrzymaliśmy wszystkich, którzy byli na miejscu. Niestety nie było wśród nich Granao. Maile, które pisał miały szyfrowane IP, więc nie wiemy skąd zostały wysłane. Na wszelki wypadek będą państwa pilnować policjanci.

- ok dziękujemy. Chodź Ivy. Niech zbada cię lekarz.

- Tak. Dziękuję bardzo. Do widzenia. - pożegnałam policjantkę i poszłam za Liamem do mojej tymczasowej sypialni, w której czekał na mnie lekarz.

Marzę tylko o kąpieli i śnie. By zapomnieć o tym koszmarze.

Szansa na miłość (Zakończona)Where stories live. Discover now