Rozdział 25

18.3K 539 4
                                    

Dwa tygodnie minęły od "wypadku" Reeda.
Tydzień temu przyleciał Liam. Dopiął wszystko na ostatni guzik w drugiej firmie i wrócił tu na stałe. Wspiera nas jak może. Jest z nas wszystkich najsilniejszy psychicznie. Bo ja psychicznie nie daję już rady. Gdyby jego stan się nie polepszył, pewnie przeżyła bym już załamanie nerwowe. Z tego wszystkiego zapomniałam o wizycie kontrolnej. Umówiłam się na dzisiaj.

Jutro mam się stawić na komisariacie. Muszę złożyć zeznania, jako świadek. Byłam już dwa razy, ale nie przeszkadza mi to. Będę zeznawać tak długo jak trzeba. Dianę aresztowano i postawiono jej zarzuty. Zatrzymano ją na lotnisku jak próbowała zwiać do Europy. Grozi jej 8 lat. Czy tyle dostanie? Mam nadzieję, że zgnije w pierdlu. Jak można być tak podłym i egoistycznym człowiekiem. Pieniądze zupełnie jej uderzyły do głowy.

- Maddy, jak chcesz zdążyć na termin do lekarza, to musimy już jechać - do sali wszedł Liam. Ostatnimi czasy myśli za mnie i Reeda. Zajął się firmą i nami. Biedak miał ogromnie dużo na głowie przez nas. Rodzice też niezbyt byli w stanie pomóc. Helena stała się cieniem siebie, a Robert zatracał się w alkoholu. Wiem, że martwili się o niego, a ja i Liam martwiliśmy się o nich.

- Tak, już idę. - wstałam z krzesła i ucałowałam Reeda w czoło. - Za niedługo wrócę. - mówiłam do niego, choć nie miałam pojęcia czy mnie słyszy. Ponoć podczas śpiączki niektórzy słyszą co się wokół nich dzieje. Mam nadzieję, że Reed także słyszy.

Piętnaście minut później, podjechaliśmy pod klinikę. Podczas tego badania mieliśmy się dowiedzieć czy będzie chłopiec czy dziewczynka. Miałam cichą nadzieję, że Reed będzie mi towarzyszył, że w końcu pozna swojego potomka. Niestety nie było mu dane. I to wcale nie przez nasze niesnaski.

- Witaj, Madison - Doktor Donovan podeszła do mnie i podała mi rękę. - Jak się ma nasza pacjentka? Jak się czujesz? Jakieś dolegliwości?

- Poza wiecznym zmęczeniem i zawrotami głowy, to nic mi nie jest. - Usiadłam na wskazanym miejscu.

- Słyszałam, co się stało. Bardzo to przeżywasz. Stres nie jest dobry w twoim stanie, tyle to sama już wiesz, ale rozumiem też, że nie masz na to wpływu. Jak się miewa Reed? Chris rozmawiał ostatnio z Liamem. - Laura Donovan zna się z Reedem, bo jej mąż, Chris, i on studiowali razem i nadal mają dobry kontakt. Westbrook był też obecny podczas drugiej wizyty, więc stąd Laura wie kto jest ojcem moich dzieci.

- Bez zmian. - Łzy zakręciły mi się w oczach. - Jak tak dalej pójdzie to oszaleję. Gdyby chociaż się obudził, to dalibyśmy sobie jakoś dalej radę. Nie wytrzymam dłużej w tej niepewności. A co dopiero mają powiedzieć jego rodzice i Liam... Nawet sobie nie wyobrażam co oni przeżywają.

- Kochasz go, może nie tak jak rodzice czy brat, ale też cierpisz. Nie umniejszaj tego. Nie próbuj tego dusić w sobie. Jeśli zechcesz, moja przyjaciółka Rachel, jest psychologiem. Jeśli będziesz czuła się zagubiona, czy też na skraju wytrzymałości, zadzwoń do niej i powiedz, że numer masz ode mnie.

- Dziękuję.

- Nie ma sprawy. A teraz połóż się proszę i odsłon brzuch. Zobaczymy, jak się ma nasz maluszek. Może dziś pokaże kogo tam mamy. - Uśmiechnęła się i stanęła przy urządzeniu. Ja położyłam się na kozetce i z niecierpliwością czekałam na badanie.

- No dobrze, co my tu mamy.. Wszystko w porządku, jak słyszysz serduszko bije silne i zdrowe, wszystko inne też jest na miejscu. No to zobaczmy dalej. Chcesz poznać płeć? - Uśmiechnęła się. - Mamy całkiem dobry widok.

- Jasne! - Ucieszyłam się. Mój entuzjazm był szczery. Uśmiech także. Od dawna nie czułam się tak.... Dobrze.

- No więc, będziecie mieli cudownego chłopca.

Szansa na miłość (Zakończona)Where stories live. Discover now