Tom 2. Epilog

6.5K 159 16
                                    

Cześć wam! Wiem, że epilog miał być już kilka dni temu, niestety dzieci mi się pochorowały i nie miałam kiedy zrobić poprawek. Dzisiaj jednak wpada epilog i bardzo serdecznie Was zapraszam na prolog nowej historii "Zaginione szczęście". Dziękuję Wam, że byliście ze mną, za każdy komentarz, za każdą gwiazdkę. Dziękuję Wam, za wszystko! Bawcie się dobrze.


Ivy

2 lata później


- David, zostaw włosy Abby w spokoju!

- Przecież nic się nie stało. - Abigail nachyla się do małego diabełka - Prawda, kochanie? Kto jest takim wielkim słodziakiem? 

- Abbi - woła David.

- Daj jej żyć, młody - mówi mój mąż.

Mój mąż, jak to dziwnie brzmi. Minął już rok od naszego ślubu, a ja nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić.

Ślub był skromny i kameralny, nie chcieliśmy rozgłosu, choć oczywiście różne pismaki miały i tak używanie. My jednak nie zgodziliśmy się na udział mediów. Stwierdziliśmy, że to nasz dzień, który chcemy dzielić z rodziną. Więc bawiliśmy się w gronie około pięćdziesięciu najbliższych nam osób.

Kilka miesięcy temu postanowiliśmy wrócić do Nowego Jorku. Zarządzanie filią w Miami, przekazali Sabrinie, jednej z kierowniczek, która zna firmę od lat i pracuje dla Westbrook Estate od ponad dwudziestu lat. Liam chciał być bliżej brata i rodziców. W zasadzie, to teściowie bardzo mocno nalegali na nasz powrót. Chcieli, żeby rodzina była razem, żeby mieli wszystkie wnuki koło siebie. Tak więc, po dopięciu ostatnich spraw, spakowaliśmy cały nasz dobytek, wynajęliśmy dom w Miami i przenieśliśmy się do apartamentu Liama w NY. 

Poszukiwania domu trwały bardzo długo. Jednak ciągle coś nie pasowało Liamowi. Tu za mały ogród, tam za mały salon, tu za mała kuchnia. W końcu udało nam się kupić działkę, na której zaczęliśmy budować nasze gniazdko. Liam sam wszystko projektował tak, żeby spełniało nasze wymagania. No i oto mamy. Nasz idealny dom.

Dziś gościmy u nas wszystkich. W końcu udało nam się zakończyć budowę i wszystko jest tak, jak być powinno. Liam wypożyczył pawilon, w którym ustawiliśmy stoły. Ja i Madison robiłyśmy sałatki, bagietki, piekłyśmy chlebki, bułki i ciasta. Reed i reszta mężczyzn ustawiła się wokół grilla, gdzie skwierczy mięso, szaszłyki i kiełbasa.

Uwielbiam dni jak ten. Uwielbiam, gdy spotykamy się wszyscy, kiedy rozmawiamy, a dzieciaki bawią się w ogrodzie. Zawsze byłam osobą bardzo rodzinną, dlatego bardzo cieszą mnie takie chwile.

Uwielbiam też te momenty, w których zostajemy sami w Liamem. Kiedy pokazuje mi swoim dotykiem jak bardzo mnie kocha, że jestem jego. 

Gdy patrzę na wszystko to, co nas spotkało bardzo się cieszę, że dotarłam do tego miejsca. Jestem tu, gdzie zawsze chciałam być. Z rodziną, w miejscu, w którym czuję się ważna i kochana, a przede wszystkim, że mam u swego boku kogoś, na kim mogę polegać i kto mnie słucha. 

Wiem, że tym ludziom znajdującym się przy tym stole, mogę zaufać i mogę na nich liczyć, o każdej porze dnia i nocy.

- O czym tak intensywnie myślisz kochanie? - do rzeczywistości przywraca mnie głos ukochanego mężczyzny. - Odpłynęłaś gdzieś daleko.

- Tak, to prawda. Myślę o tym, jak bardzo mnie uszczęśliwiasz.

- Skarbie - Nachylił się i cmoknął mnie w usta. - Tak bardzo jak ty mnie?

- A jak bardzo cię uszczęśliwiam?

- Nie da się tego opisać.

Uśmiechnął się do mnie

- Więc tak. A nawet bardziej.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też, Liam, ja ciebie też. 


***


Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za każdy głos, za każdy komentarz, za każdą krytykę.

Pozdrawiam was wszystkich serdecznie. :)

Szansa na miłość (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz