Tom 2. Rozdział 13

6.8K 256 12
                                    

Ivy

Boże, jak to dobrze znów być w domu. Myślałam, że nie wyjdę z tego żywa. Jednak Liam mnie znalazł. Będę mu wdzięczna do końca życia.

- Potrzebujesz czegoś?

- Nie, dziękuję, herbata wystarczy.

Po badaniach i kąpieli położyłam się na sofie w salonie. Liam skacze wokół mnie i co dwie sekundy pyta, czy czegoś mi nie trzeba. To słodkie, ale już uciążliwe. Nie musi chodzić wokół mnie na paluszkach i traktować jak porcelanowej laleczki.

- Tak się cieszę, że jesteś cała i zdrowa. Nawet nie masz pojęcia jak się martwiłem.

- Ja też się martwiłam. Myślałam, że nikt mnie nie będzie szukał. - postawiłam na szczerość.

- Jezu, Ivy, przecież jesteśmy przyjaciółmi. Jesteś dla mnie ważna.

Szkoda, że nie tak jak ty dla mnie. Pozostaje mi brać to, co mi daje.

- Ale nie sądziłam, że posuniesz się tak daleko, by mnie odnaleźć.

- Nawet mnie nie denerwuj. Czuję się obrażony. Jak możesz myśleć, że nie zależy mi na tobie? Okazałem ci kiedyś brak zainteresowania lub pomocy?

- Nie. Masz rację. Przepraszam. Po prostu siedząc tam, w tej norze, bałam się, że nikt mi nie pomoże. Na Grega w ogóle nie liczyłam.

- To palant, ale jednak nam pomógł.

- To przez niego w pierwszej kolejności tam wylądowałam. Gdyby nie jego lewe interesy, nic z tego nie miałoby miejsca.

- Zgadza się. Nie znaleźli Granao. Boję się, że to nie koniec.

- O tym samym pomyślałam. Mam nadzieję, że tym razem to jego porwą, a nie mnie. - Boże. Ja na prawdę nawet tak nie myślę. Jestem na niego po prostu nieziemsko wściekła. - Jejku, słabo to zabrzmiało. Po prostu nie chcę znów przez to przechodzić.

- To zrozumiałe. - Liam przyniósł nam świeżej herbaty, usiadł koło mnie i położył sobie moją głowę, na swoich kolanach. Zaczął mnie głaskać delikatnie. - Możemy się tylko domyślać, co czułaś będąc tam. Ja wiem jak ja się czułem. Bezradny, słaby, pokonany, zrozpaczony.

- Ja myślałam, że tego nie przeżyje. Już nawet ból fizyczny mi nie przeszkadzał. Szczerze mówiąc, bałam się trochę o ciebie. Co byś robił beze mnie. - Uśmiechnęłam się słabo.

- Załamał bym się. Wiedziałem, że nie spocznę póki cię nie znajdę. Najgorsze było czekanie. Na jakiś szlak, potem na jakiś kontakt, a potem to już tylko na ciebie. Gdy zadzwonili do mnie, że jesteś żywa, bałem się w jakim stanie jesteś. Obawiałem się, że będą się nad tobą znęcać i torturować.

- Na szczęście to było kilka policzków i kopniaków. Przeżyłam, to ważne.

- To prawda. To jest najważniejsze. Spotkasz się z psychologiem?

- Jeszcze nie wiem.

Nie zastanawiałam się nad tym, jak ta sytuacja wpłynie na moje zdrowie psychiczne. Myślę, że potrzebuję czasu, ale kto wie, co będzie później. Czy będę mogła normalnie spać? Czy będę bała się dotyku? Czy dam radę wejść do swojego mieszkania? To wszystko to są wielkie niewiadome. Tak naprawdę dowiem się, jak będę musiała to zrobić. Na pewno boję się usnąć sama. Z drugiej strony, czy mam prawo prosić Liama, by ze mną spał?

- Liam?

- Tak?

- Będziesz miał coś przeciwko jeśli będę spała z tobą?

- Nie mam nic przeciwko. Bałem się to zaproponować.

- Możemy się już położyć?

- Tak, chodźmy.

Położyłam się w sypialni Liama, a on przebrał się w spodnie od piżamy i położył się za mną. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w bark.

- Śpij, Ivy. Postaram się cię obronić. Mogę ci obiecać, że zrobię co w mojej mocy, żebyś była bezpieczna.

Śmieszne, ale w jego ramionach czuję się bezpiecznie. Czuję się jakbym była na właściwym miejscu.

Nawet nie wiem kiedy zmógł mnie sen.

Znów znalazłam się w tej norze. Tym razem, ten typ mnie dotykał i lizał. Przystawił broń do skroni, a potem zjeżdżał nią po piersiach, na brzuch i w spodnie. Trzęsłam się ze strachu, ale jego to nie obchodziło.

- Zaraz się zabawimy. - szepnął mi do ucha. Żółć podeszła mi do gardła. Tak bardzo się boję.

Wyciągnął pistolet z moich spodni i zaśmiał się ohydnie. Potem przystawił gnata między moje oczy i strzelił.

Obudziłam się zlana potem. Trzęsłam się, a za mną Liam, przytulał mnie do swojego torsu, głaskał po głowie i szeptał uspokajające słowa.

- To tylko zły sen, skarbie. Nic ci nie grozi. Jestem tu.

Przytulił mnie jeszcze mocniej.

- Pójdę tylko po wodę dla ciebie, nie bój się, zaraz wracam.

Po minucie Liam wrócił ze szklanką wody. Wypiłam pół jednym duszkiem.

- Dziękuję.

- Myślę, że jednak powinnaś skorzystać z pomocy specjalisty.

- Tak, tak zrobię.

Nadal byłam roztrzęsiona, ale spróbowałam się położyć. Muszę przyznać, że ramiona Liama przynoszą mi ulgę. Czuję się bezpiecznie, choć koszmary powracają.

Rano obudziłam się i czułam się jak zombie. Prawdę mówiąc, nie spałam zbyt długo. Budziłam się jeszcze dwa razy. Za każdym razem Liam mnie tulił do snu.

Jeśli teraz wyglądam jak się czuję, to jest źle. Bardzo źle.
Poczłapałam do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Po nocy jestem strasznie spocona. Ubrałam się w luźne dresy i t-shirt. W kuchni, Liam szykował jedzenie.

- Jak się czujesz?

- Znośnie. Bywało lepiej. - wzruszyłam ramieniem. - Z czasem pewnie będzie lepiej.

- To na pewno.

Mężczyzna postawił przede mną kubek z kawą i talerz z tostem i jajecznicą. Prawdę mówiąc nie wiem czy coś przełknę. Ugryzłam tosta i poskubałam trochę jajka. Wypiłam pół kubka kawy, więcej nie dałam rady.

- Dziękuję, Liam. Więcej nie dam rady.

- Spokojnie. Do niczego cię nie zmuszam.

- Wiem i dziękuję. Jestem ci wdzięczna, za to wszystko co dla mnie robisz.

- Nawet nie żartuj. Nie masz za co dziękować. Razem damy radę. Razem przez to przejdziemy. - podszedł do mnie i mnie przytulił. Jego ramiona dawały ukojenie. Tylko gdy mnie w nich trzymał, czułam się naprawdę bezpieczna.

Może wszystko będzie dobrze, a może nie. Jednak ja wiem, że następne tygodnie będą ciężkie. Jeśli wytrwamy, to damy radę ze wszystkim tak jak mówił.

Szansa na miłość (Zakończona)Where stories live. Discover now