Tom 2. Rozdział 20.

4.1K 173 4
                                    

Ivy


Madison wybudziła się po tygodniu śpiączki. Na szczęście jej mózg nie ucierpiał zbyt mocno. Miała lekkie problemy z mową i często problemy z chodzeniem. Nogi ją zawodziły, gdy stała za długo. Prawda jest taka, że miała dużo szczęścia, że skończyło się tylko na tym. Rehabilitacja i zajęcia z logopedą powinny pomóc wrócić jej do normalności. Reed płakał gdy się obudziła. Nie żebym mu się dziwiła, bo sama wyłam jak bóbr. Jednak do tej pory nie widziałam tego twardziela roniącego łzę. Znałam go raczej jako posąg. Poza tym, nigdy nie widziałam żeby się afiszował z uczuciami.

Dzieci były u Liama przez pięć dni, potem opiekę nad nimi przejęła Kate, najlepsza przyjaciółka Madison. Dopiero po prawie tygodniu wybłagała szefa o urlop. Nie wiem jakim trzeba być złamasem, żeby nie okazać serca w takiej sytuacji, jednak stwierdził, że to tylko jej przyjaciółka, a nie rodzina, więc ma nie wymyślać i dalej robić, dopóki jej koleżanka nie wróci do pracy z chorobowego.

Został niecały dzień do wyjazdu Liama. Odlatuje jutro o szesnastej. Odkąd nie ma z nami dzieci, spędzamy całe dnie w łóżku. Wychodzimy z niego tylko by coś zjeść i ewentualnie chwilę popracować. Liam odpowiadał na maile i sprawdzał telefonicznie jak sobie radzą w firmie bez nich. Najczęściej firmy doglądał ich tata. Żeby się nie zamartwiać, znalazł sobie zajęcie.

Martwię się jak zniosę wyjazd Liama. Czasem widzę w jego oczach miłość, a czasem bezbrzeżny smutek. Boję się zapytać, co z nami będzie. Mam problemy z zaufaniem mężczyznom. Wiem, że Liamowi mogę ufać, a mimo wszystko mój umysł się blokuje. Podświadomość podrzuca mi głupie pomysły i szepcze bzdury.

- Chciałbym słyszeć Twoje myśli. - Z transu wybudził mnie głos mężczyzny leżącego obok, który głaskał mnie po nagim ramieniu i obserwował gęsią skórkę, która wystąpiła po jego dotyku.

- O niczym mądrym nie myślę. 

Liam zapatrzył się na mnie, po czym wypalił:

- Nie chcę jechać, nie chcę Cię tu zostawiać. - Westchnął. - Chciałbym, żebyś była przy mnie. Wiem, że to niemożliwe, bo Ty masz tu swoje życie, a jednak cholernie ciężko mi z myślą, że będziemy od siebie tak oddaleni.

- Do tej pory też byliśmy.

- Fakt, jednak wtedy nie byliśmy tak blisko. Wtedy nie byłem zakochany.

Nastała cisza. Liam zrobił wielkie oczy, jakby wcale nie chciał tego powiedzieć. Ja zrobiłam wielkie oczy, bo spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. Serce zabiło mi szybciej, a dłonie nagle zaczęły się pocić. Gdzieś podświadomie, czułam, że żywi do mnie uczucia, jednak rozum nie chciał tego zaakceptować. Teraz, gdy padły te słowa, nie wiem co z nimi zrobić. Czuję to samo, a jednak nie zmienia to faktu, że za niecałe dwadzieścia cztery godziny go tu nie będzie.

- Powiedz coś, proszę. - Powiedział, gdy za długo milczałam.

- Liam, ja... - zaczęła wykręcać palce. - Kocham Cię od dawna. - Spojrzałam mu w oczy. - Nawet ciężko mi powiedzieć w którym momencie to nastało, ale to nie zmienia faktu, że jutro Cię tu nie będzie.

Gdy tylko powiedziałam te słowa, zapowietrzył się. 

- Kochasz mnie? - Zapytał jakby naprawdę nie uwierzył.

- Tak. Myślałam, że to oczywiste.

- Nic nigdy nie jest oczywiste, Ivy. Nie biorę niczego za pewnik. Miałem nadzieję, że kiedyś usłyszę od Ciebie te słowa, jednak szczerze mówiąc, myślałem, że będziemy wtedy razem, a nie będziemy trwać w dziwnym układzie przyjaciół z bonusem.

- To, że nie nazwaliśmy tego czym jesteśmy, wcale nie oznacza, że nas związek nie wszedł na wyższy poziom. - Zaśmiałam się. Po chwili jednak dopadł mnie smutek. - Boję się tego, co się stanie gdy wyjedziesz.

- Nic się nie stanie. Będziemy się przecież widywać. - Spojrzał na mnie z błyskiem w oku. - Jedź ze mną. Przeprowadź się tam do mnie.

- Liam, chciałabym. Naprawdę bardzo bym chciała, ale nie mogę tak od razu wszystkiego rzucić. Jeśli miałabym to rozważyć, muszę załatwić wszystko tak, jak należy. Wypowiedzieć pracę tutaj, znaleźć inną tam, spakować całe moje dotychczasowe życie i poszukać mieszkania w Miami.

- Możesz zamieszkać ze mną.

- Nie mogę, dobrze o tym wiesz. Nawet po tym, co sobie wyznaliśmy, potrzebujemy czasu.

- Bzdura. - Żachnął się. - Teraz też praktycznie ze sobą mieszkamy! 

- Tylko dlatego, że bałeś się o mnie, a i ja trochę panikowałam przez to wszystko co się działo. Bałam się być sama, ale ten moment, w którym wróciłabym do swojego życia, nastąpiłby prędzej czy później. 

- To głupia wymówka. Słyszysz jak to zabrzmiało? Od kiedy tu jesteś? Od tygodni. Co więc się zmieni, jak będziesz u mnie w moim mieszkaniu w Miami trzymać wszystkie swoje rzeczy, a nie dwie walizki?

- Boję się, że się znudzisz mną, gdy będziemy ze sobą non stop, dwadzieścia cztery na siedem.

- Znudzę się? A to niby dlaczego?

- Bo nawet mąż nie potrafił ze mną wytrzymać.

- Twój BYŁY mąż, to jebany złamas. Nie mam nawet słów na niego. Nie był Ciebie wart, nie doceniał tego co ma.

- A Ty doceniasz?

- Oczywiście. - Westchnął. - Słuchaj, Ivy. Jesteś świetną kobietą. Miłą, czułą, piękną, a do tego wszystkiego piekielnie inteligentną. Taki zestaw zdarza się rzadko. Uwielbiam spędzać z Tobą czas, świetnie się bawię i do tego jesteśmy zgrani w łóżku. Nawet nie pamiętam, jak to jest być bez Ciebie. Nie chcę się budzić w pustym łóżku, tym bardziej po tym wszystkim co mi dziś powiedziałaś. Wiem, że masz wątpliwości i nie ufasz miłości. Ale mogłabyś zaufać mnie. Czy kiedykolwiek Cię zawiodłem lub okłamałem?

- Nie.

- Sama widzisz. Jestem szczery. Oboje wiemy, że nie zawsze będziemy się ze sobą zgadzać, a do tego wszystkiego dojdą zgrzyty. Pewnie będziemy się kłócić o błahostki. Jednak w tym wszystkim chodzi o to uczucie. To, jak się przy sobie czujemy, jak chcemy by wyglądały nasze wieczory i poranki. Nie będę kłamać. Wspólne życie bywa ciężkie, ale wszystko co ciężkie jest tego warte. My jesteśmy tego warci. Nasze uczucie jest warte tej walki.

- Masz rację, Liam. Wiem jednak, że to potrwa zanim się będę mogła stąd przenieść. Mam trzymiesięczny okres wypowiedzenia w pracy, a półroczny w mieszkaniu. Mogę porozmawiać z właścicielem, czy mogę się wcześniej wynieść, ale szanse są marne, bo to kawał gnoja. 

- Wiem. Nawet jeśli miałoby to potrwać pół roku, myślę, że warto. Do tego czasu będziemy się widywać. Raz na dwa, trzy tygodnie mogę tu przylecieć. Ty możesz przylecieć do mnie. Jakoś sobie poradzimy do czasu gdy będziesz mogła przenieść się do Miami.

- Wiem że masz rację, co nie zmienia faktu, że cholernie się boję wskoczyć na głęboką wodę.

Tak naprawdę bałam się zranienia. To co czułam do mojego byłego było niczym w porównaniu z tym, co czuję do Liama. Na myśl, że mielibyśmy się rozstać, boli mnie serce. Mam nadzieję, że nie pożałuję tej decyzji.


Szansa na miłość (Zakończona)Where stories live. Discover now