Tom 2. Rozdział 8

5.7K 273 8
                                    

Liam

Od ponad godziny wydzwaniałem do niej. Nie wiedziałem co się dzieje, ale miałem cholernie złe przeczucie. Czułem pod skórą, że coś się stało. Między jednym, a drugim telefonem zadzwoniłem do Reeda, żeby wrócił jak najszybciej do dzieci. Potem nadal próbowałem skontaktować się z Ivy. Na próżno.
Nagle usłyszałem zgrzyt kluczy w zamku. To na pewno Reed.

- Dzięki Bogu już jesteś!

- Co się stało, Liam? Jesteś roztrzęsiony. - Reed spojrzał na mnie badawczo.

- Przed przyjazdem tutaj podrzuciłem Ivy do niej. Miała zgarnąć kilka swoich rzeczy i potem miała jechać na zakupy i do wydawnictwa. Miałem ją stamtąd odebrać i zabrać znów do siebie. Jednak nie mam z nią kontaktu. Dzwonię i nic.

- Może nic się stało, ale po prostu w sklepie nie słyszy telefonu.

- To nie w jej stylu. Ona się praktycznie nie rozstaje z telefonem, przez pracę. Zawsze odbiera, albo najpóźniej po kilku minutach oddzwania.

- Liam, spokojnie. Wszystko się wyjaśni.

- Jak mam być spokojny! To do cholery moja wina! Boże, a jeśli ona nie żyje? - ta myśl była kurewsko niepokojąca.

- Przecież jeszcze nie wiesz, czy coś się stało. - Próbował uspokoić mnie Reed. Jednak ja czułem, że coś jest nie tak, że to wszystko moja, cholerna wina.

- Kurwa! - Krzyknąłem i uderzyłem pięścią w ścianę. Nie mogę opanować nerwów. Zaraz coś rozwalę. Muszę ją odnaleźć. - Miałem jej pilnować, chronić ją, dlatego została u mnie! Ja pierdolę!

- Czekaj, zadzwonię do Kate, może przyjdzie do dzieci, a my pojedziemy do niej.

Reed jak powiedział, tak zrobił. Kate strasznie się przejęła losem Ivy. Wiem, że na weselu mojego brata sporo się razem bawiły i złapały całkiem niezły kontakt.

Piętnaście minut później Kate stała już w drzwiach. Rzuciła się na mnie i mnie przytuliła. Byłem otępiały, dopiero po chwili odwzajemniłem jej gest.

- Nic jej nie jest, na pewno. Jeźdźców szybko do niej i jeśli nie odbierała, to przetrzep jej tyłek, Liam.

- Jeśli ignorowała telefon, to możesz być pewna, że przez tydzień nie usiądzie!

Mój brat w tym czasie się ubrał i zabrał kluczyki do auta.

- Dzieciaki są wykąpane, oglądają bajkę. Musisz je tylko położyć za jakiś czas. Oboje zjedli kolację.

- Okej. Nie martw się o nic. Dam sobie radę. Nie pierwszy raz zostaję z nimi.

- Wiem, ale nie przeżył bym gdyby i im coś się stało.

- Są w dobrych rękach. Leć, szkoda czasu!

Gdy tylko podjechaliśmy pod blok Ivy, wiedziałem, że coś nie gra. A gdy dotarliśmy do jej drzwi, niepokój się wzmocnił. Drzwi były uchylone a wycieraczka przekrzywiona, jakby ktoś czymś szurał i ją przestawił.

- Halo? Ivy? - Powoli wszedłem do środka, starając się niczego nie dotykać. Reed wszedł za mną i od razu zadzwonił po policję. Ja w tym czasie przeszukiwane pokój po pokoju.

Gdy wszedłem do sypialni, zamarłem. Na jasnym dywanie, obok szafki nocnej, odznaczał się czerwony ślad krwi. To tylko wzmogło moją panikę. Na stoliku nocnym leżał też jej telefon. To mnie przeraziło. Nie miałem pojęcia gdzie jest i co się z nią dzieje. Czy jest zdrowa, czy jest mocno ranna. Na pewno jest przerażona! Boże, moja biedna, mała, Ivy.

- Co tu się do cholery wydarzyło?!

- Nie wiem. - Szepnąłem. Byłem cholernie załamany.  Moje najgorsze obawy się ziściły.

- Policja już tu jedzie. Zadzwonię do naszego detektywa. Niech zacznie już pracę.

- Dziękuję, Reed.

- Przestań, to nic takiego.

Mylił się. Chłodna głowa, to coś, czego mi teraz brakowało. Nie mogłem zebrać myśli. Czy ona miała wrogów? Czy to może, któryś z moich, czyhał na nią? A co jeśli, to jej szurnięty były? Nie dopuszczał do siebie myśli, że już nie będą razem, to pewne, ale czy byłby takim wariatem, żeby ją porwać? Kto wie. To ona z nim mieszkała i żyła. Czyżby przez te wszystkie lata, nie zauważyła, że mieszka pod jednym dachem z psycholem?
Z moich myśli wyrwał mnie głos policjanta rozmawiajcego z Reedem.
Tak się cieszę, że on jest ze mną i potrafi o wszystkim pomyśleć i zadbać. Ja mam taki mętlik, że nie mogę pozbierać myśli.

Po chwili poszliśmy do salonu.

- Mamy kilka pytań odnośnie ostatni wydarzeń. Kiedy poraz ostatni widział pan zaginioną?

- Uhm, to będzie, jakieś dwie godziny temu. Zatrzymała się u mnie, przez tą sprawę z nękaniem jej byłego męża.

- Zgadza się. Pana brat poinformował nas o tym telefonicznie. Jeden patrol jedzie już pod adres zamieszkania, Grega Trevoux. Co było dalej?

- Miałem się zająć dziećmi brata, on musiał jechać do swojej żony do szpitala. W drodze do niego, Ivy stwierdziła, że wpadnie do siebie po kilka rzeczy. Potem chciała jechać na zakupy i do wydawnictwa, w którym pracuje.

- Które to wydawnictwo?

- Wydawnictwo Gillies.

- Okej. Pojedziemy tam zaraz i zapytamy czy się z nimi kontaktowała.

- Widząc, tę plamę krwi, śmiem w to wątpić.

- Zbadamy to. Czy dotykali panowie czegoś?

- Gdy tylko zobaczyłem uchylone drzwi, starałem się niczego nie dotykać. Jedynie drzwi od sypialni, gdy je otwierałem.

- Bardzo dobrze. Czy zaginiona miała jakiś wrogów?

- Nic mi o tym nie mówiła. Jest raczej bezkonfliktową osobą, wszyscy wokół ją uwielbiają. Poza jej byłym mężem, z którym miała zatarg, nikt inny mi nie przychodzi do głowy.

- Ok. Dziękujemy. To na razie tyle. Niech pan jedzie do domu i czeka na jakikolwiek sygnał. Może to porwanie, a może chęć zemsty. Może się jakimś cudem z panem skontaktuje. Gdyby coś się działo, proszę bezzwłocznie do mnie dzwonić. - Podał mi swoją wizytówkę z numerem telefonu.

- Tak zrobię. Dziękuję.

Wyszedłem z mieszkania, bo i tak nie byłem w stanie tam wysiedzieć ani chwili dłużej. Technicy się kręcili, a ja tylko myślałem o tym, czy nic jej nie jest i czy żyje.

Reed odwiózł mnie do mieszkania. Po drodze żaden z nas się nie odezwał. W między czasie tylko zadzwonił do Kate, upewnić się, co z dzieciakami i przekazać jej wszystkie informacje. Powiedziała, że zostanie z nimi na noc, a Reed ma być ze mną. Chociaż nie wiem po co. Nic mi to nie pomoże. Pewnie i tak dostanę szału w tych czterech ścianach, w których niecałą dobę temu, kochaliśmy się namiętnie z Ivy.
Poszedłem pod prysznic, by zmyć z siebie ten cholerny ciężar, jednak nic nie mijało. Z każdą chwilą było tylko gorzej. Tak cholernie się o nią bałem!

W salonie Reed wyciągnął laptopa i coś na nim robił. Wisiał też na telefonie.

- Tak, dziękuję, zaraz przejrzę nagranie z Liamem. Do usłyszenia.

- Co jest?

- Dzwonił do mnie Franco. Wysłał mi zapiski monitoringu z banku obok jej mieszkania. Mamy obejrzeć to nagranie. Niestety, auto nie ma rejestracji, ale Franco stara się znaleźć ich na monitoringu miejskim.

W tym momencie odpalił filmik. Dwóch typów, jeden z nieprzytomną Ivy na rękach, wsiada do nieoznakowanego auta. Za kierownicą siedzi ktoś jeszcze.

- Cholera. Za kierownicą siedzi jakaś kobieta.

- Niestety nie widać twarzy. Mam nadzieję, że Franco będzie w stanie wyśledzić w mieście to auto i będziemy wiedzieć dokąd zmierzali i gdzie się zatrzymali.

- Mam taką nadzieję. - Na prawdę. Jak coś jej się stało, to pozabijam wszystkich za to odpowiedzialnych.

Szansa na miłość (Zakończona)Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum