Tom 2. Rozdział 25

4.1K 139 1
                                    

Ivy


Obudziłam się i od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Ten specyficzny zapach dał mi do zrozumienia, że znajduję się w szpitalu. Cholera. Po chwili dociera do mnie co się wydarzyło. Potworny ból brzucha, a potem głowy i omdlenie. Powoli unoszę powieki, starając się nie płakać, przez mocne światło. Liam zauważa moje łzy, bo od razu się odzywa.

- Zaczekaj kochanie, przygaszę światło. Nie będzie cię tak razić.

Po chwili jaskrawe światło zmieniło się w lekką poświatę. Wyłączył górne lampy i zostawił zapaloną lampkę za mną. 

- Co się dzieje? Czy z dzieckiem wszystko w porządku?

- Tak. Z dzieckiem nic się nie dzieje. Za to wykryli u ciebie ciśnienie ciążowe.

- O cholera, czytałam coś o tym. To nie dobrze. Muszę teraz na siebie cholernie uważać.

- Zgadza się. Nic się nie martw. Damy sobie radę. Nie możesz się przemęczać i musisz stosować odpowiednią dietę. Musimy częściej odwiedzać lekarzy, ale poza tym nie powinno się nic stać. 

- Boże, mam nadzieję, że nic złego się nie stanie.

- Nie może. 

- Jak długo byłam nieprzytomna?

- Około 40 godzin. 

Jezu Chryste, 40 godzin? Nieźle mnie musiało drapnąć.

- Nie przejmuj się. Mówili, że każdy organizm dochodzi do siebie we własnym tempie. Jedni potrzebują więcej snu niż inni.

- No dobra, ale czterdzieści godzin?!

- Nie martw się na zapas kochanie.

Jego pewność siebie dodała mi trochę otuchy, chociaż sama miałam wątpliwości. Sporo czytałam o ciąży, powikłaniach i porodach. Nie miałam co robić, więc postanowiłam się doszkolić. Nie wiem, czy to był dobry pomysł. Biorąc pod uwagę, to że teraz umieram ze strachu, lepiej było żyć w niewiedzy.

- Jak w pracy? - Próbowałam zagadać i zmienić temat, żeby się dodatkowo nie stresować.

- Nie wiem. - Wzruszył ramionami. - Nie byłem tam dzisiaj. Nie mam też zamiaru iść do pracy jutro. Dopóki będziesz tutaj, ja też tu zostaję.

- To niemądre, Liam. Przecież nic mi się tu nie stanie, to szpital. - Zaśmiałam się.

- Mi nie jest do śmiechu, Ivy. - Jego mina mówiła, że faktycznie jest śmiertelnie poważny. - Nie zostawię Cię. Martwię się o was, a moje miejsce jest przy mojej rodzinie.

Nie powiem, jego słowa zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Rodzina. To tak pięknie brzmi. Martwię się że za pięknie. Nie wiem dlaczego widzę wszystko w czarnych barwach. Do tej pory myślałam, że jestem raczej optymistką niż pesymistką, wychodzi na to, że jednak jest zupełnie inaczej. A może też podpowiadała mi to moja intuicja? Czułam, że coś złego nadchodzi.

****

Kilka dni później zostałam wypisana do domu. Dostałam wypis i dane do dietetyka, który ułoży moją dietę. Mam nadzieję, że nie będę przez tą dietę chodzić głodna, bo tego nie wytrzymam. Siedzenie i nie przemęczanie się to jedno, pewnie mnie nie raz dobije, ale głodówka? Nie ma mowy. Wiem, że nie mam wyjścia, no ale kto się może oprzeć czekoladzie? Szczególnie, że od samego początku ciąży mogłabym ciągle jeść tylko słodycze. Nie robię tego z oczywistych powodów, co nie zmienia faktu, że czekoladę mogłabym jeść ze wszystkim!

- To co, połóż się, a ja coś ugotuję. - Liam podprowadził mnie do sofy i sam powędrował do kuchni. 

- Mam nadzieję, że nie będziesz mi matkował i niańczył?

- Będę się tobą opiekował. Jeśli to masz na myśli, to owszem, będę. 

- Nie przesadzaj. Nie mam się przemęczać, okej, ale nie muszę też tylko leżeć. Zwariuję bez jakiegokolwiek ruchu i jakiś zadań. Wiesz, że nie umiem usiedzieć na miejscu.

- Wiem, Ivy. Wiem, że się będziesz męczyć. Proszę cię, zrób to dla naszego dziecka, dobrze? Nie forsuj się, tylko o to cię proszę. Nie mówię, że masz całymi dniami siedzieć i nic nie robić, ale jeśli jestem w domu, daj mi się sobą zaopiekować. Jeśli zrobię obiad, czy kolację nic mi się nie stanie. Zrobię to z miłą chęcią. Chcę cię rozpieszczać. Was rozpieszczać.

Jak tak to mówi, to mi głupio, że to powiedziałam. Wiem, że Liam jest troskliwy. Bałam się, że oszaleje całkiem i mnie zamknie w bańce. Jednak jak tak o tym mówi, wiem, że nie ma niczego złego na myśli. Wiem, że naprawdę chce się nami zaopiekować. 

- No dobrze, to pójdę pod prysznic, a Ty zrób nam coś dobrego. Nie zapomnij o deserze! - Zażartowałam.

- Od dziś tylko zdrowe jedzonko.

Tak. To mnie przerażało. 

Po kolacji, Liam pozwolił sobie pomóc w sprzątaniu, dzięki czemu nie czułam się bezużyteczna. Potem usadowiliśmy się na kanapie, ja z wodą, Liam z piwem i oglądaliśmy film. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam. 

Obudziło mnie głośne walenie do drzwi. Odwróciłam się na łóżku i nie dostrzegłam Liama. Spojrzałam na zegarek i się przeraziłam. Była już jedenasta. Nigdy w życiu tyle nie spałam co przez ostatni miesiąc. To pewnie efekt uboczny ciąży. 

Powoli zwlekłam się z łóżka i podreptałam w stronę łazienki. Mężczyzna pewnie już otworzył drzwi. Jeszcze dzisiaj wziął sobie wolne. Od jutra wraca do firmy.

Po porannej toalecie, udałam się do salonu. 

- Liam, to nie są żarty. Ktoś zabił policjanta zajmującego się waszymi zdjęciami. 

- Przecież kurwa wiem, że to nie są żarty. Nie chcę martwić Ivy.

- Za późno.

Oboje spojrzeli w moją stronę. Liam się skrzywił, a jego detektyw spojrzał na mnie z nadzieją.

- Może ty mu przemówisz do rozumu żeby oddał te zdjęcia policji. To najlepsze wyjście. Nie wiemy co kierowało twoim byłym mężem, czy ktoś o tych zdjęciach wie, czy kogoś już szantażował.

- Domyślam się, że tak. Myślę,  że moje porwanie mogło mieć coś z tym wspólnego.

- Tak. To dlatego chcę tę sprawę pchnąć. Możecie być w cholernym niebezpieczeństwie! A ten dureń myśli, że sam wszystko załatwi.

- Nie chodzi o to! Ja niedługo będę miał dziecko! Jego losem i losem Ivy się przejmuje.

- Właśni oni będą pierwszym celem. Daj sobie powiedzieć.

- Jeśli o mnie chodzi, pchnij to dalej. Daj te zdjęcia komu trzeba. Ufasz temu gliniarzowi?

- W stu procentach. Jestem bardziej niż pewny, że nie jest skorumpowany. Każdy przestępca nawet o tym wie. 

- Świetnie. Naprawcie to, co mój były mąż zepsuł. Nie chcę przez resztę życia oglądać się za siebie! Chcę żyć normalnie, bez strachu.

- To z pewnością trochę potrwa, ale nikt nie będzie wiedział skąd gliny mają te zdjęcia. Ja im je przekażę i to ze mną się będą kontaktować. Wy będziecie poza podejrzeniami.

- Nie sądzę, skoro to zdjęcia mojego byłego, ale doceniam to co dla nas robisz. Dziękuję.

- Chyba zostałem przegłosowany. - Wzruszył ramionami Liam. - Bierz się do roboty.

- Super. Dam znać jak cokolwiek będę wiedział.

Szansa na miłość (Zakończona)Where stories live. Discover now