Rozdział 22

17.4K 561 44
                                    

Zaczęłam otwierać oczy. Nad sobą widziałam lekarza. Co mi się stało? Co się dzieje?
Powoli wracam do teraźniejszości. Choroba, lekarz, ciąża... Ożesz w mordę. Jestem, kurwa, w ciąży! Jak to możliwe? To znaczy, nosz kurwa, wiem jak to się stało, ale przecież się zabezpieczam. Historia lubi się powtarzać. Jakoś mi nie jest, kurwa, do śmiechu. Myślę, kiedy zapomniałam łyknąć te pieprzone tabletki i wyliczam, że jedynie raz mogłam ich zapomnieć. Kiedy Abby była bardzo chora. Zbijałam jej do rana temperaturę i możliwe, że pominęłam wtedy jedną.

- Skarbie, ocknij się. Wszystko dobrze? - Czy ja słyszę Kate? Co jest grane...? Skąd ona się tu wzięła? Patrzę w prawo, no jest tam, stoi nachylona nade mną i patrzy zmartwiona. - Zemdlałaś. - Glaszcze mnie po policzku.

- Tyle to się domyśliłam. Po takiej nowince sama pewnie byś zemdlała. Co tu robisz?

- Taaaa, już usłyszałam. Gratulacje? - zapytała zmieszana. No tak, nie wie czy się cieszę, czy załamuję. Ja sama tego nie wiem. - Lekarz do mnie zadzwonił, bo w telefonie znalazł mnie na liście kontaktów, jako telefon w razie wypadku.

- No tak, nie pomyślałam o tym. Chyba jestem jeszcze w szoku.

- W szoku, to będzie tatuś, jak się dowie. Kurcze, ale macie szczęście. - ta cholera się szeroko uśmiecha.

- Kate, mi wcale nie jest do śmiechu. - W oczach zaczęły mi się zbierać łzy. Co ja do cholery mam mu powiedzieć? Może nie tyle co, bo to wiem, ale jak. Jak powiedzieć facetowi, że znów nawaliła nam antykoncepcja. Wcześniej używaliśmy prezerwatyw, to inaczej. Teraz moje tabletki.. Pewnie sobie pomyśli, że tym razem wyrobiłam go w dziecko. To będzie tragedia. Na razie nic mu nie powiem. Zobaczymy jak to wszystko się dalej potoczy.

Kate odwiozła mnie do domu, i obiecała zająć się Abby. Ona chyba pomyślała, że powiem Reedowi o dziecku. Nie jestem na to gotowa. Nie jestem gotowa na jego gniew. Boję się jak zareaguje.

W domu od razu położyłam się spać. Obudził mnie dzwonek do drzwi. W drzwiach stał Westbrook.

- Hej skarbie, słyszałem, że zasłabłaś. - wszedł do środka i pocałował mnie namiętnie. - Kate do mnie dzwoniła i mówiła, że zajmie się dziś w nocy Abby. Weź spakuj swoje rzeczy, przenocujesz u mnie. Ktoś musi mieć cię te kilka dni na oku. Jutro pojade po Abigail.

- Nic mi nie jest Reed. - poszłam zmęczona do sypialni - nie będę u ciebie nocować, bo nic mi nie jest. Po prostu się zdenerwowałam. - nie kłamię. Zatajam część prawdy.

- Czym?

- No cóż.. - zaczęłam wykręcać palce u rąk. Dłonie mi się pocą i zaczyna mi wirować przed oczami. Spuściłam głowę - w sumie nie wiem jak ci to powiedzieć.. - muszę dać mu znać. Pierwszym razem zachowałam się egoistycznie, nie informując go o ciąży. Teraz tak nie mogę postąpić. Teraz się znamy i nie mogę, po prostu nie mogę go okłamać.

- Po prostu mi powiedz. Co cię tak bardzo zdenerwowało?

- Jestem w ciąży. - powiedziałam cicho.

Po dłuższej chwili ciszy, odważyłam się podnieść na niego wzrok. Widzę szok i niedowierzanie na jego twarzy. Aż się zapowietrzył.

- Ale... - zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Co chwilę się zatrzymuje i patrzy na mnie. Nerwowo przeczesuje włosy. - Przecież bierzesz tabletki. Nawet jakbyś je odstawiła, to ciężko od razu zajść w ciążę. Nie mówiąc o tym, że do cholery byłem badany i ponoć moje plemniki są "leniwe" i ciężko mi będzie zapłodnić kobietę. Z Dianą się długimi miesiącami nie udawało, a Ty jakimś cudem zaciążyłaś już drugi raz! - w jego oczach zobaczyłam gniew.

Nosz kurwa. On tego nie powiedział, prawda? Czy on..

- Sugerujesz, że cię robię w chuja? Czy sugerujesz, że cię wkręcam w dziecko? Powiedz mi, do cholery, jaki miałabym w tym cel!? Kurwa Reed, dla mnie to też jest szok! Co do twoich badań, to nie wiem. Może coś źle poszło, chciałeś się już wcześniej drugi raz zbadać. A czemu ci z Dianą nie wyszło, nie wiem! Nie jestem jebaną wróżką! - zaczęłam krzyczeć.

- Nie wiem, ty mi powiedz, czy masz kogoś poza mną. Nie wiem, co robisz w wolnym czasie! Nie jesteśmy ze sobą non stop!

Tego już kurwa za wiele. Wstałam cała się trzęsąc. Ogarnęła mnie dzika furia. Mam ochotę się na niego rzucić i zrobić mu krzywdę taką, jaką on w tej chwili wyrządza mnie.

- Wynoś się stąd! Wynocha! - popycham go w stronę wyjścia. Musi stąd wyjść, zanim stracę nad sobą panowanie i zrobię, albo powiem coś czego będziemy żałować. - Tym razem chciałam się zachować jak należy, powiedzieć ci od razu jak się dowiedziałam, ale widocznie źle postąpiłam. Nie powinnam była ci nic mówić, jak ostatnio! A teraz wypierdalaj stąd, zanim cię rozszarpię.

Wyszedł trzaskając drzwiami, a ja padłam na podłogę i zalałam się łzami. Podciągnęłam kolana do piersi i zaczęłam wyć. Z bólu, z uczucia porażki i odrzucenia. Z cholernej bezsilności.

Wiedziałam, że to będzie dla niego niespodzianka. Boże, dla mnie to też jest jakaś abstrakcja. Nigdy nie myślałam o drugim dziecku. Nie teraz. Nie, nie będąc w związku. A już na pewno nie z facetem, który jest jeszcze żonaty. Co prawda została im ostatnia rozprawa, a potem ogłoszenie wyniku, ale nadal oficjalnie ma żonę. Jak ja się w to znów wplątałam?

Raz sobie dałam radę. Dam i drugi raz. Tym razem jednak, na pewno nie pozwolę mu się do siebie zbliżyć. Koniec z nami na dobre. Są dzieci, okej. Nic poza tym. Nie dam się już zwieść pięknym słowom i nie dam się ponieść pożądaniu. Do tej pory nic dobrego z tego nie wyszło. Tak właśnie kończę erę Reeda Westbrooka.

Szansa na miłość (Zakończona)Where stories live. Discover now