- Dzień dobry państwu. - powiedziałam. Muszę to zagrać profesjonalnie.

- Zacznijmy więc. Widzę, że pracuje pani w firmie już sześć lat. Pan Grayson wypowiadał się o pani w samych superlatywach. Była pani jego prawą ręką, to prawda? Dlaczego właśnie pani? W firmie jest spore grono innych pracowników, którzy są w firmie znacznie dłużej i mają odpowiednie wykształcenie.

Ja pierdolę, czy on właśnie nazwał mnie niekompetentną? Co za.... Gbur. Muszę się postarać by nie wybuchnąć. Potrzebuję tej pracy. Ciężko będzie znaleźć coś równie dobrego, w odpowiednich godzinach pracy i z taką płacą.

- Tak. Byłam jego asystentką i prawą ręką. Dlaczego ja? Myślę, że to pytanie należy zadać pana poprzednikowi. Możliwe, że moje kwalifikacje nie są lepsze, ale podejmuje lepsze decyzje i lepiej się sprawdzam na tym stanowisku. Nie umiem panu odpowiedzieć na to pytanie.

- Proszę mi trochę opowiedzieć o sobie i o swoich dotychczasowych obowiązkach.

- Więc w sumie robiłam bardzo wiele, towarzyszyłam w negocjacjach oraz różnych spotkaniach. Również wyręczałam pana Graysona w wielu rozmowach z kontrahentami i kupcami, także w segregacji umów. Przeglądałam je z nim, wspólnie je ocenialiśmy i korygowaliśmy. Niestety pan Grayson nie zawierzył mi, przy kilku inwestycjach i obawiam się, że przez te decyzje firma popadła w długi, a przez to koniec końców, musiała ogłosić upadłość.

- Sugeruje pani, że była pani w stanie przewidzieć, że te inwestycje się nie opłacą? Pan Grayson jest w zawodzie od trzydziestu lat, pani od zaledwie sześciu. Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie oceniam pani kompetencji czy inteligencji, jednakże to dość niewiarygodne.

- Tak, wiem o co panu chodzi. - Ledwo powtezymywalam się, żeby nie cedzić przez żeby tych słów. Bóg jeden wie, ile samokontroli mnie ta rozmowa kosztuje. - Mówiłam panu Graysonowi, że to zbyt ryzykowne, poza tym te firmy nie miały dobrych opinii, a to, że udało im się dwa razy, wcale nie oznaczało, że i tym razem się uda. Po drugie liczby nie kłamią. Wykonałam kilka różnych analiz, wliczając wszystkie ryzykowne faktory i opóźnienia, za każdym razem wychodziło, że będzie to na granicy zysku a straty. Firma, mogłaby sobie nie poradzić z tak ryzykownym projektem, nie mając w zanadrzu sporego zaplecza finansowego, co oznacza, że nie powinna ryzykować. Pan Grayson miał wszystko czarno na białym, niestety był w gorącej wodzie kąpany, chciał szybko się wzbogacić, a co za tym idzie podjął ryzyko, które zaprowadziło nas tu, gdzie się teraz znajdujemy.

Reed spojrzał na mnie, jakby sam nie wiedział co o tym myśleć. Nie wiem czy bardziej go wkurzałam, czy jednak mu zaimponowałam.

- Dobrze. Potrzebuję tutaj asystentki, która zna się na rzeczy, ale także zna starą firmę, jej działania i obecne projekty, ale będę musiał panią powoli wdrożyć w politykę i system działania naszej firmy. Ponieważ mam zamiar powoli przekształcić ją w część Westbrook Estate.

Spojrzał na swoją żonę i powiedział:

- Diana. Przygotuj proszę dla pani Scott nową umowę. Proszę żeby pani ją przeczytała i jeśli zechce pani być częścią mojego, to znaczy naszego zespołu, proszę ja podpisać i przynieść w następny poniedziałek do pracy. Zaczynamy o ósmej. Mam nadzieję, że podejmie pani dobrą decyzję. Do zobaczenia.

Wstał, zapiął marynarkę i wyciągnął do mnie swoją rękę.

- Dziękuję. Do zobaczenia.

Uścisnęłam im obu ręce i wyszłam z biura. Byłam psychicznie wykończona. Gdy tylko drzwi się za mną zamknęły, to zaczęłam się trząść. Gdy wyszłam z budynku po moim policzku poleciało kilka łez. Szybko je starłam, bo płacz mi w niczym nie pomoże.
Po drodze do domu zadzwoniłam do Kate. Odpowiedziała po drugim sygnale.

- Hej. Jak rozmowa? Oczarowałaś pana prezesa? Opowiadaj!

- Hej. Opowiem ci o wszystkim w domu. Nie planuj nic dzisiaj wieczór. Muszę się napić. Wino? Kurwa, ja chyba jednak potrzebuję dziś coś mocniejszego.

- Ja wolę wino. Jutro muszę być o 10 w pracy. Co, było aż tak źle?

- Dobrze. Do zobaczenia u mnie. Po drodze zrobię niezbędne zakupy. Pa.

Nawet nie wiem, kiedy zrobiłam zakupy i wróciłam do domu. Cały czas moje myśli błądziły wokół Reeda. Tego jak przystojnie wygląda, nawet po tych siedmiu latach. Czas zdecydowanie nie odebrał mu uroku, ba, nawet powiedziałabym, że lata mu go dodały. Ze zmarszczkami wygląda bardziej męsko. Myślami powracał do jego cudnych brązowych włosów i przenikliwych niebieskich oczu. Myślałam także o tym jak zareagował, gdy mnie rozpoznał, co oznaczała ta wściekłość w jego spojrzeniu. A najważniejsze o tym, że teraz ma żonę i jest zupełnie poza moim zasięgiem. W sumie to chyba nigdy w nim nie był. Pochodzimy z dwóch różnych światów. W tamtej chwili złożyłam sobie też obietnicę. Za nic w świecie nie może poznać, ani dowiedzieć się o Abby, bo to tylko wszystko skomplikuje.

Szansa na miłość (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz