► Twenty one.

567 45 6
                                    

     Dopalałem już papierosa, kiedy od drugiej strony zaszedł mnie dziadek. Gwałtownie rzuciłem niedopałek na ziemię, zakrywając butem, na co mężczyzna zaśmiał się i położył dłoń na moim ramieniu.

- Staruszka chcesz oszukać...? – uśmiechnął się ciepło, ale nic na to nie odpowiedziałem. Było mi głupio. - Masz jeszcze jednego? – zapytał ciszej. Spojrzałem na niego pytająco, na co on jedynie pachnął ręką dając do zrozumienia, że chce papierosa.

     Byłem trochę zdziwiony, ale wyjąłem zgniecioną paczkę z kieszeni. Podałem również zapalniczkę, ale nadal milczałem. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że to jakaś ukryta kamera, ale nie wyglądało na to. Dziadek odpalił fajkę i wyjrzał nerwowo zza rogu domu w stronę drzwi.

- Tylko nie mów babci – przyłożył palec do ust, na co jedynie się zaśmiałem. - Ja też dostanę zaproszenie na waszą imprezę? – zapytał, zaciągając się dymem papierosowym.

- Nie ma żadnej imprezy. Sam słyszałeś – odchrząknąłem i dyskretnie splunąłem na trawę.

- Chodź za mną – powiedział i pokierował się na tyły budynku.

     Przechodziliśmy obok huśtawki, na której kilka lat temu bawiłem się z Nicole i obok piaskownicy... Leżały tam nawet jakieś foremki i inne zabawki. Leżały dokładnie tak, jak je zostawiłem. Nie do wiary... Wspomnienia znów wróciły. Trochę jednak się pozmieniało...

- Co Ty na to? – zapytał. Nie do końca wiedziałem o co chodzi. Staliśmy właśnie przed dość sporą, drewnianą altaną. Spojrzałem na starca pytająco. - Zbudowałem ją po Twoim wyjeździe. Powiedziałeś, że chciałbyś mieć domek na drzewie, ale... sam widzisz, jestem za stary na bieganie po drzewach, więc wybudowałem domek na ziemi. Mam nadzieję, że po dziesięciu latach czekania na Ciebie, w końcu się na coś przyda – mężczyzna uśmiechnął się, wcisnął mi mały kluczyk w dłoń, poklepał ręką po plecach i odszedł bez słowa.

     Właśnie utwierdził mnie w przekonaniu, jak wspaniałym jest człowiekiem. Miałem ochotę rozryczeć się jak dzieciak i uwiesić na jego szyi. Stałem przed chatką jeszcze przez kilka chwil, aż dotarło do mnie, że to dzieje się naprawdę. W środku było niewiele mebli, ale wystarczyło w zupełności. Stały dwie sofy, fotel, stolik, pudło zabawek pod ścianą ( w tym przypadku akurat nie potrzebne ). Półka zawieszona nad pudłem, przyciągnęłam od razu moją uwagę. Stała na niej kula. Po kształcie wiedziałem, że kojarzę ten przedmiot, ale nie wiedziałem skąd. Podszedłem bliżej, zdmuchnąłem z niej tonę kurzu. Nie do wiary! To była kula dyskotekowa ( w mniejszym wydaniu ), którą kiedyś dostałem od dziadków na urodziny. Kliknąłem na włącznik... Działała! Stała tam dziesięć lat i nadal działała! Znów byłem ucieszony jak dzieciak. Teraz setki kolorowych kółeczek rozświetlały wnętrza altany. Usiadłem na sofie i przez dobrych kilka minut wpatrywałem się w nie jak zahipnotyzowany. W końcu wróciłem "do żywych" i przypomniało mi się, że czas goni, a my jesteśmy nie ogarnięci z tą całą imprezą. Wybiegłem stamtąd jak poparzony. Biegłem przed siebie. Mało co nie starasowałem po drodze mamy, która zamiatała podłogę w salonie.

- Sorry mamo! – krzyknąłem i już po chwili zatrzasnąłem po sobie drzwi od pokoju. - Szybko! Bierzcie żarcie – powiedziałem w pośpiechu, chwytając siatki z zakupami.

- Ej zaczekaj! – Niall chwycił mnie za koszulkę. Zatrzymałem się na chwilę.

- Robimy imprezę! – krzyknąłem, chwytając go za oba przedramiona z zajaraną miną.

     Harremu nie trzebabyło żadnych więcej informacji, bo zrobił to co ja- od razu poderwał się z kanapy i chwycił siatki.

- Wytłumaczę wam na miejscu! – powiedziałem i niemal wybiegłem z pokoju, a Harry za mną. Niall ciągnął się gdzieś tam na końcu, ale dał radę dobiec.

- Wow! Jaka miejscówa – Styles zagwizdał, podziwiając moją 'hacjendę'.

- Witajcie w mojej imprezowni – stanąłem na środku, rozkładając ramiona na boki.

- Noo... fajna – Horan pokierował się w stronę kręcącej się kuli i śledził jej bieg z otwartymi ustami jak pies. Chciało mi się śmiać. 

- To co? Zapraszamy więcej dupeczek? – Hazza please bitch.!!! było mu wiecznie mało...

- O kurde! Zapomniałem na śmierć – jęknąłem drapiąc się po karku. - Zaraz wracam, a... wy przynieście tu resztę zakupów – powiedziałem gestykulując rękami, po czym udałem się z powrotem na górę.

    Zaprosiliśmy kilku chłopaków, całe mnóstwo dziewczyn, ale... zapomniałem o tej najważniejszej. Wczorajszy wieczór z Nicole był wspaniały i chciałem, aby dzisiejszy był równie niesamowity, a może nawet jeszcze bardziej niż ten poprzedni. Zatrzymałem się przed jej drzwiami. Na całe szczęście otworzyła mi ona, a nie jej beznadziejny i nudny braciszek. Gdyby nie był takim fiutem, na pewno też byśmy go zaprosili...

- Yyy Nicole.. – zacząłem się jąkać.

- Coś się stało? – zapytała z lekkim przerażeniem.

- Nie, nie! – uśmiechnąłem się. - Organizujemy z chłopakami małe 'spotkanie po latach' i tak pomyślałem..że tez mogłabyś przyjść. Jeśli oczywiście chcesz – wzruszyłem ramionami, że niby wcale jakoś specjalnie mi nie zależy, choć ten mały Zayn-romantyk, który siedział we mnie, padł na kolana i modlił się do Boga, aby się zgodziła. I wymodlił!

- Jasne. Gdzie mam przyjść? – uśmiechnęła się słodko.

- To super! – wyrwało mi się. Szybko zakryłem usta dłonią. Tak! krzyknałem zdecydowanie zbyt głośno... - O dwudziestej w altanie za domem.

- Co się dzieje? – już po chwili usłyszałem głos Maxa, który zbliżał się do drzwi ich pokoju. Nie zdążył mnie przyłapać na rozmowie z jego siostrzyczką, bo szybko schowałem się za rogiem przedpokoju. Ten jeszcze wystawił łeb zza futryny, rozglądając się na boki. Usłyszałem jedynie cichy śmiech Nicole, a po sekundzie drzwi zostały zatrzaśnięte. 

     Ten koleś doprowadzał mnie do szału. Dlaczego zachowywał się jak by chciał całkowicie odciąć mnie od Nicole? Wiem, że to, co zrobiłem dziesięć lat temu było nie w porządku, ale do cholery, nie dajmy się zwariować! Byłem wtedy gówniarzem. Nie mogłem wiedzieć co robię i czym to poskutkuje!

____________***___________

Jest mi bardzo przykro, że już prawie nikt nie czyta tej książki, ale postanowiłam ją doprowadzić do końca dla tych kilku osób, które wciąż czytają. Dziękuję :*

20 days / z.m. ✔Where stories live. Discover now